Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 29 lipca 2019

CHŁOPAK, KTÓREGO NIE BYŁO - ELŻBIETA RODZEŃ




"Jeśli naprawdę kogoś kochasz, przeznaczenie zawsze znajdzie drogę"

Co to była za niesamowita historia! Zazwyczaj, nie od takiego zdania zaczynam pisać recenzję, ale tym razem tak właśnie zacznę. Garść miłości, szczypta fantazji i tajemnica - to wszystko złożyło się na opowieść, która mnie zafascynowała od pierwszego rozdziału.

Martyna jest młodą kobietą, która ze wszystkich sił próbuje zasłużyć na uznanie swojej rodziny. Ciężko pracuje w rodzinnym pensjonacie, jednak wciąż postrzegana jest przez rodziców i własną siostrę jako człowiek drugiej kategorii. Wszystko dlatego, że jako dziewięcioletnia dziewczynka pewnego dnia spotkała jedenastoletniego Kubę. W tym spotkaniu nie byłoby niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że tylko ona go widziała i tylko ona mogła z nim rozmawiać. Spontaniczność reakcji małej Martyny na fakt spotkania Kuby i uparte trwanie w przekonaniu, że nie jest on tylko wytworem jej wyobraźni, sprowadziły na dziewczynkę kłopoty. Psycholodzy, psychiatrzy, szpital, leki ..... od tego czasu to była jej rzeczywistość. Życie Martyny płynęło rytmem wyznaczonym przez rodziców i lekarzy. Z czasem dziewczyna nauczyła się mówić i robić to czego oczekuje od niej otoczenie, nie przyznawała się, że wciąż widzi swojego "zmyślonego przyjaciela". Po prostu żyła, a on zawsze był obok niej. Do czasu. Nastał bowiem dzień, w którym Kuba zniknął na zawsze, a wtedy świat Martyny runął. 
Kilka lat później dziewczyna poznaje Jamesa, bogatego biznesmena zainteresowanego kupnem pensjonatu jej rodziców. Mężczyzna do złudzenia przypomina Kubę, chłopaka, który był dla Martyny wszystkim, a którego kilka lat temu tak nagle utraciła. Kim naprawdę jest James i czy  Martyna kiedykolwiek dowie się dokąd odszedł Kuba? I czy nowy rozdział w życiu Martyny pozwoli jej rozpocząć samodzielne życie i odnaleźć w końcu prawdziwą miłość?

"Chłopak, którego nie było" to piękna opowieść o miłości, porozumieniu dusz i przeznaczeniu. Autorka w niebanalny sposób opowiedziała nam historię Martyny, Kuby i Jamesa. Od samego początku postać Kuby opleciona jest aurą tajemnicy i mimo że jest to niezgodne z logiką, istnienia chłopaka nie mogłam w żaden sposób negować. Nierealna postać, która pojawiła się w życiu naszej bohaterki i przez kilkanaście lat z nią była, stała się integralną częścią tej opowieści. Bez Kuby nie byłoby Martyny, bez Martyny nie byłoby Jamesa. Karty przeszłości powoli zostają odkrywane, elementy oplecione tajemnicą trafiają we właściwe miejsce, szare wycinki przeszłości z czasem nabierają barw, a nierealność wydarzeń logicznie splata się z rzeczywistością.
Powieść Elżbiety Rodzeń, to nie tylko romantyczna historia o miłości. Na kartach książki nie brak i tragicznych wątków. Każdy z bohaterów jest w pewnym stopniu naznaczony tragedią. Martyna, która od dziecka żyje z łatką osoby chorej psychicznie, Kuba który mimo wszystko jest tragicznie świadomy swojej nierealnej sytuacji i James, którego życie także nie rozpieszczało, a którego historia okazała się klamrą łączącą ich wszystkich. Ładunek emocjonalny tej historii jest ogromny.
Od pierwszych rozdziałów tej powieści wiedziałam, że mam przed sobą historię, która pozostanie w mojej pamięci na długo. Autorka opowiedziała ją naprawdę pięknie, tak umiejętnie wplatając wątki paranormalne w rzeczywistość, że czułam jakby to co spotkało naszych bohaterów wydarzyło się naprawdę. Z wypiekami na twarzy odkrywałam kolejne elementy tej niezwykłej układanki, a kiedy w końcu ją ułożyłam żałowałam, że to już koniec tej fascynującej przygody.



"Kocham bardziej to, kim się stałeś. Wszyscy w jakiś sposób to zmieniamy, życie nas kształtuje. Ty zrobiłeś coś pięknego z całego tego bólu, który nie szczędził ci los"



OCENA: 9/10 



 Za możliwość przeczytania powieści dziękuję 
Wydawnictwu Znak



piątek, 19 lipca 2019

DOM WSPOMNIEŃ - LAUREN K. DENTON





"Może właśnie przyszedł czas. Dobrze by jej zrobiło, gdyby poznała moją historię i dowiedziała się, jak zmieniłam się z osoby cichej w odważną. Ze słabej
 w silną. Opowiem jej. Wkrótce"


Z perspektywy wnuczki, życie własnej babci nie jest zbyt interesujące. Bo czego może nauczyć młodych starsza kobieta, od której dzielą nas dwa pokolenia i tak różne spojrzenia na świat. Tak myślała Sara, wiecznie zagoniona kobieta, prowadząca w Nowym Orleanie sklep z antykami, nie mająca za bardzo czasu na życie. Mało miała go dla siebie, nie znajdowała go także dla najbliższych. Po śmierci rodziców nastoletnia Sara przez kilka lat mieszkała z ekscentryczną babcią Mags, ale gdy tylko poczuła się na tyle dorosła by żyć własnym życiem, spakowała się i wyjechała z domu. Rzadko też do niego wracała, ograniczając swoje kontakty z babcią do cotygodniowych rozmów telefonicznych i świątecznych odwiedzin. Niespodziewana wiadomość o śmierci Mags wywraca jej dotychczasowe życie do góry nogami. Babcia w spadku zostawia jej swój dom, pensjonat Schronienie, zaniedbaną przystań dla tych wszystkich, którzy potrzebowali dachu nad głową i ucieczki przed światem. Ostatnią wolą zmarłej było to, by Sara doprowadziła dom do jego dawnej świetności. Godząc się na warunki testamentu dziewczyna postanawia wyprowadzić się na kilka miesięcy z Nowego Orleanu. Przekazuje więc prowadzenie sklepu Allynowi, przyjacielowi i pracownikowi w jednym, i przeprowadza się do Sweet Bay, nie wiedząc, że ta decyzja już na zawsze odmieni jej życie, a znaleziona na strychu szkatułka i ukryte w niej stare zdjęcia i pamiątki uświadomią Sarze, jak niewiele wiedziała ona o swojej zmarłej babci.

"Dom wspomnień" to ciepła, kameralna historia o rodzinnych tajemnicach, szukaniu swojego miejsca w życiu i decyzjach, które zmieniają wszystko. Od samego początku autorka dzieli swoją opowieść na dwie perspektywy. Mags opowiada o swoim życiu w latach 60., do Sary należą czasy współczesne. Im więcej rodzinnych tajemnic z przeszłości odkrywa Sara, tym bardziej dociera do niej czym dla babci było "Schronienie". Dla niej samej pensjonat był tylko zwykłym domem, z którego jak najszybciej starała się wyrwać, a Mags ekscentryczną staruszką, której tak naprawdę nigdy nie znała i nawet nie starała się poznać. Powrót w rodzinne strony okazał się dla Sary nie tylko powrotem do przeszłości, ale także szansą na przewartościowanie i zmianę własnego życia, stopniowe odkrywanie samej siebie i coraz śmielsze wprowadzanie zmian w sztywnym scenariuszu własnego życia. "Dom wspomnień" to także opowieść o kobiecej sile, walce o własną tożsamość i buncie przeciwko ówczesnym normom społecznym w imię wolności i miłości. Mimo iż na kartach powieści Sarze nie dane było spotkać się z babcią, to jednak tajemnice Mags mają ogromny wpływ na jej teraźniejsze życie i podejmowane decyzje. Czy Sarze uda się wyzwolić z mentalnych ograniczeń, które sama sobie narzuciła i odnaleźć szczęście w życiu?

Bardzo mi się podobała ta pełna rodzinnych tajemnic historia. Autorka wprowadziła nas w  klimat powieści bardzo powoli, stopniowo dzieląc się z nami wydarzeniami z życia obu kobiet. Z każdym przeczytanym rozdziałem moja ciekawość wzrastała. Z wielkim zainteresowaniem czytałam o życiu Mags, jej niezłomności i determinacji. Z przyjemnością przyglądałam się także samej Sarze, która na naszych oczach zmieniła się z zamkniętej w sobie pracoholiczki, w dziewczynę otwartą na drugiego człowieka. 

Ostatnio bardzo chętnie sięgam po powieści obyczajowe. Coraz częściej trafiam też na takie, które opowiadają o powrotach do przeszłości i rodzinnych tajemnicach. Nadal nie znudziło mnie odkrywanie leżących gdzieś na strychu zakurzonych kuferków skrywających czyjeś życie i powolne poznawanie ich sekretów. Wciąż z przyjemnością sięgam po takie powieści i wciąż niezmiennie takie powieści serdecznie polecam :)

OCENA: 8/10


Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu
Burda Książki


środa, 17 lipca 2019

KREW Z MOJEJ KRWI - MAURIZIO DE GIOVANNI






"Zrozumiał, że śmierć naturalna to odpowiednie rozliczenie się z życiem. Ale gwałtowna śmierć tak nie postępuje, ona nie ma tyle czasu. Musi ruszać natychmiast. W takim przypadku wymyśla się cały spektakl, podsuwając pod oczy jego duszy wyobrażenia ostatniego spazmu cierpienia. A on jest jedynym widzem w tym zdegenerowanym teatrze ludzkiego nieszczęścia"


I kolejny kryminał retro, który przeczytałam w ostatnim czasie. Tym razem przenosi mnie on do Neapolu 1931 roku, gdzie w niepokojącym mroku nocnego miasta czai się zło. 
Prawie rok temu, za sprawą pierwszej książki Maurizio de Giovanniego "Łzy pajaca" (recenzja tutaj) poznałam niezwykłego komisarza neapolitańskiej policji. Luigi Alfredo Ricciardi, bo o nim mowa, swoją niezwykłość zawdzięcza darowi, który on sam uważa za przekleństwo. Ricciardi widzi duchy osób zmarłych tragicznie, ich ostatnie chwile i słowa, które wypowiadali tuż przed śmiercią. "Krew z mojej krwi" jest drugą częścią cyklu o neapolitańskim komisarzu-arystokracie, który tym razem, wraz ze swoim najbliższym współpracownikiem brygadierem Maionem, będzie starał się rozwikłać zagadkę zamordowania staruszki Carmeli Calise, która nie tylko była bardzo popularną wśród mieszkańców Neapolu wróżką, ale jak się później okazało także sprytną lichwiarką. Na miejscu zbrodni, tam gdzie wszyscy widzą tylko zmasakrowane ciało staruszki, Ricciardi widzi jej ducha powtarzającego zdanie "Wszechmogący to nie handlarz, w soboty nie płaci". Zagadkowe słowa, okazały się neapolitańskim przysłowiem i oznaczają, że za każdy nasz czyn prędzej czy później przyjdzie nam zapłacić. Czy to oznacza, że śmierć Calise jest zapłatą za czyny popełnione przez nią w przeszłości? Jeśli tak, to kto wymierzył sprawiedliwość? Na miejscu zbrodni komisarz Ricciardi znajduje pudełko z wekslami i notes, w którym staruszka zapisywała daty i nazwiska osób ją odwiedzających. Czas więc rozpocząć śledztwo, podejrzanych bowiem jest sporo. 

Wątek śledztwa to główny trzon powieści. Powolne dochodzenie do prawdy i  śmiałe zagłębianie się w historie życia ludzi z listy sprawia, że z coraz większą ciekawością przyglądamy się prowadzonemu śledztwu. Z początku lekko zagmatwane wątki, z czasem prostują się, by w końcu trafić na swoje miejsce w tej układance. Podobnie jak w części pierwszej życie zawodowe naszych bohaterów przeplata się z ich życiem osobistym. Zaglądamy do, tak niedawno jeszcze pełnego miłości domu brygadiera Maioniego, w którym teraz, po tragedii jaka dotknęła jego rodzinę trzy lata temu, brak jest rodzinnego ciepła. Przyglądamy się także zmaganiom komisarza Ricciardiego z porywami jego nieszczęśliwie zakochanego serca. 

Sięgając po "Krew z mojej krwi" ponownie zostałam zahipnotyzowana przez niezwykłą, zielonooką postać głównego bohatera. Postać tragiczną, która skrywa w sobie wiele tajemnic, nie mogących nigdy ujrzeć światła dziennego. Jego życie, tak pełne bólu i smutku, wciąż stojące na granicy dwóch światów, fascynowało mnie nie mniej, niż prowadzone przez niego śledztwo. Komisarz Ricciardi nadaje opowiedzianej przez autora historii wyjątkowe tło, a może to neapolitańskie zbrodnie są tłem do stworzenia tak wyjątkowej osoby, nie wiem już sama. Ciekawa zagadka kryminalna, klimatyczne opisy miasta, niezwykli ludzie i ich historie, to wszystko składa się wspaniałą przygodę, która jeszcze długo pozostanie w mojej pamięci. Myślę, że tych, którzy znają i lubią twórczość Maurizio de Giovanniego nie muszę zbytnio namawiać do sięgnięcia po jego najnowszą książkę. Tym, którzy jeszcze nie mieli okazji poznać komisarza Ricciardiego - serdecznie polecam.



"Cisza: tylko skrzypienie zawiasów, okno, przez które wpadało powietrze. Błysk ostrza noża, którego nikt nie zauważył. Ani słowa skargi"



OCENA: 8,5/10



Za możliwość przeczytania książki dziękuję 
Oficynie Noir sur Blanc


poniedziałek, 15 lipca 2019

SEKRETY JULII - ANNA PŁOWIEC






Z ogromną przyjemnością zauważyłam, że ostatnio moje czytelnicze oko coraz częściej zatrzymuje się na książkach napisanych przez polskich autorów. Coraz więcej bowiem jest dobrych i bardzo dobrych księgarskich propozycji rodzimej literatury. Już dawno przekonałam się, że Polska genialnym kryminałem stoi, teraz przekonuję się, że i wśród powieści obyczajowych znajdują się prawdziwe perełki.

Dla Alicji ostatnie miesiące były piekłem. W wypadku samochodowym ginie jej mąż Wiktor, a niedługo potem, po kilkumiesięcznej chorobie umiera jej matka Julia. Przytłoczona tragedią, robi wszystko by utrzymać się na emocjonalnej powierzchni, tym bardziej, że trauma śmierci najbliższych dotknęła też jej dziesięcioletnią córkę Kasię. Odkąd pamiętała dom, w którym się wychowała tak naprawdę należał do kobiet. Mężczyzn albo nie było (Alicja nigdy nie dowiedziała się kto był jej ojcem), albo odeszli za szybko (jak jej maż i dziadek, którego nigdy nie poznała, bo umarł jeszcze przed jej narodzinami). Pewnego dnia, Alicja wraz z przyjaciółką Danką odkrywają w szufladzie komody należącej do zmarłej mamy listy i zdjęcia z czasów jej młodości. Listy te powoli układają się w przepiękną historię o miłości, a odkrycie tajemnicy matki sprawi, że życie Alicji już nigdy nie będzie takie samo.
Sięgając po powieść Anny Płowiec "Sekrety Julii" nie przypuszczałam, że książka, która zapowiadała się całkiem niewinnie sprawi, iż po jej przeczytaniu długo nie będę mogła dojść do siebie. Emocje, które zafundowała mi autorka były ogromne. Umiejscowiła ona historię miłości dwojga młodych ludzi w czasach, gdy nikt nie mógł decydować o swoim losie. Były to czasy kiedy ludzie nie byli aktorami na własnej scenie życia, ale pionkami w rozgrywkach politycznych władzy. Dla dziewiętnastoletniej Julii pierwsza miłość była wszystkim i wszystko z perspektywy miłości wydawało się proste. Bo co może być prostszego w życiu niż kochać i być kochanym. Niestety przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych należał do ówczesnej władzy, która całkowicie kontrolowała życie swoich obywateli i to ona decydowała o tym kto zostaje, a kto musi odejść. 

Kiedy zaczęłam czytać "Sekrety Julii" byłam przekonana, że mam przed sobą romans. Wszystko bowiem na to wskazywało. Stare listy, w których nasza bohaterka odkrywa nieznane fakty z życia swojej matki i ciekawa tajemnica rodzinna opowiadająca o wielkiej miłości. W miarę zagłębiania się w tę historię poczułam jednak, że mam przed sobą doskonałą powieść obyczajową, z dobrze zarysowanymi postaciami, ciekawie wplecionymi w historyczne tło czasów rządów Gomułki. "Sekrety Julii" to piękna opowieść nie tylko o pierwszej miłości dwojga młodych ludzi, ale przede wszystkim o niełatwych czasach, w których przyszło żyć naszym bohaterom, o wielkim poświęceniu i trudnych decyzjach, które nie pozostawiały wyboru.

OCENA: 9/10



Za możliwość przeczytania książki dziękuję 
Wydawnictwu Znak



sobota, 13 lipca 2019

MORDERSTWO PO PÓŁNOCY - JESSICA FELLOWES





Wychowana na książkach Agathy Christie wielkim sentymentem darzę kryminały retro. Uwielbiam ich klimat,  tło społeczne nakreślane przez autorów i historyczne smaczki z epoki. Lubię te powolne dochodzenie do rozwiązania zagadki przestępstwa, bez pościgów, krwawych strzelanek i szaleńczych zwrotów akcji, a że kryminałów retro na naszym rynku księgarskim jest coraz więcej, to z prawdziwą przyjemnością co jakiś czas po nie sięgam.
Jessica Fellowes to pisarka i dziennikarka, znana z książek towarzyszących powstaniu serialu filmowego "Downton Abbey". Serial ten oglądałam namiętnie, więc tym bardziej zaciekawiła mnie ta powieść kryminalna zainspirowana losami arystokratycznej rodziny Mitford.

Anglia lata 20. XX wieku. Podczas przyjęcia odbywającego się w domu Mitfordów dochodzi do morderstwa. Ofiarą jest dwudziestoletni arystokrata Adrian Curtis. Policja od razu wskazuje i aresztuje mordercę. Jest nią pokojówka Curtisów Dulcie Long, która nie tylko odnajduje ciało zamordowanego i ma przy sobie skradzioną z domu Mitfordów biżuterię, ale także jest członkinią kobiecego gangu złodziejek, której przywódczynią jest Alice Diamond. Sprawa wydaje się prosta. Dulcie aresztowano, szybko osądzono i tego samego dnia skazano za morderstwo, mimo iż ona sama przyznała się tylko do kradzieży klejnotów, zaprzeczając by miała cokolwiek wspólnego ze śmiercią Adriana Curtisa. Wątpliwości co do winy aresztowanej pokojówki ma także służąca Mitfordów Louisa Cannon, która z początku na własną rękę, a następnie z pomocą znajomego sierżanta policji Guya Sullivana, próbuje rozwiązać zagadkę morderstwa, tym samym znajdując prawdziwego winnego tej zbrodni.

Autorka zaprasza nas do Anglii z początku wieku, gdzie świat znudzonych młodych arystokratów przeplata się z niebezpiecznym światem złodziei, paserów i morderców. Bywamy w zatłoczonych, dusznych klubach, chadzamy niebezpiecznymi londyńskimi ulicami i spotykamy osoby, które żyły naprawdę. Jessica Fellowes wplotła bowiem w swoją kryminalną historię autentyczne postacie i wydarzenia, zarówno z arystokratycznego, jak i przestępczego świata. 
"Morderstwo po północy" do dobry kryminał, który czytałam z prawdziwą przyjemnością. Napisany współcześnie całkowicie oddawał ducha minionej epoki. Czytając go bez problemu przenosiłam się w czasie. Bardzo ważnym aspektem w tego typu książkach jest to, by nakreśleni bohaterowie nie odbiegali od społecznych standardów czasów, w których żyli. I to doskonale się autorce udało. Nie miałam wrażenia, że są tylko przebranymi postaciami przeniesionymi w czasie, ale stanowią integralną cześć opisywanych wydarzeń. Zarówno arystokratyczne życie, jak i te półświatka, były autentyczne. Samo śledztwo i sposób rozwiązania zagadki morderstwa nawiązywał to starych tradycji kryminałów z epoki. 
Jednym słowem, jeśli lubicie klasyczne kryminały retro, to "Morderstwo po północy" będzie doskonałą okazją by chociaż na kilka godzin przenieść się w klimatyczne czasy Anglii lat dwudziestych i przy okazji rozwiązać zagadkę morderstwa młodego arystokraty.

OCENA: 7/10



Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu HarperCollins


wtorek, 9 lipca 2019

BIAŁA KRYPTA - MARIETTE LINDSTEIN





Mariette Lindstein jest szwedzką pisarką, która opierając się na własnym życiowym doświadczeniu podejmuje w powieściach temat działalności sekt. Jako młoda dziewczyna dołączyła do ruchu scientologicznego i była jego zażyłą wyznawczynią przez prawie 25 lat, pracując przez ten czas na wszystkich poziomach hierarchii tego kościoła. "Biała krypta" jest jej czwartą powieścią i jednocześnie pierwszą otwierającą nowy cykl thrillerów.

Dani i Alex są bliźniaczkami. Gdy miały szesnaście lat zostały porzucone przez rodziców, którzy wyjechali do Indii by wstąpić do sekty Ammata Kumar. Wychowywane przez ciotkę, siostrę matki, były zdane tylko na siebie. Łączyła je wyjątkowa więź, mimo że były swoimi przeciwieństwami. Dani była spokojna i zrównoważona, lubiła ciszę, spokój i swoje studia medyczne. Miała zwykłe dziewczęce plany na przyszłość i tej przyszłości nie mogła się już doczekać. Alex natomiast była szalona i pyskata, nie stroniła od imprez i przygodnych znajomości. Liczyło się dla niej tylko tu i teraz. Straciły w życiu już tak wiele, nie przypuszczały, że stracą jeszcze więcej. Pewnej nocy świętojańskiej Dani zostaje porwana. Policjanci, początkowo bardzo zaangażowani w śledztwo, z czasem, z braku jakichkolwiek śladów, stracili wiarę w pozytywne zakończenie poszukiwań. Alex jednak czuła, że jej siostra żyje, wiedziała, że została ona porwana i uwięziona. Więź łącząca obie siostry sprawiła, że w sprzyjających okolicznościach nachodziły ją wizje otoczenia, w którym przebywała Dani. Po zniknięciu siostry Alex przechodzi załamanie nerwowe i tylko myśl o powrocie siostry trzyma ja przy zdrowych zmysłach. Wie, że aby zacząć działać, musi iść do przodu. Na jej drodze los postawił jednocześnie dwóch mężczyzn. Poznanego w dniu wyjścia ze szpitala uroczego i przystojnego architekta Jima oraz Carla, atrakcyjnego współwłaściciela ekskluzywnej firmy randkowej, w której dziewczyna podejmuje pracę. Od tej chwili w życiu Alex zaczynają się dziać niepokojące rzeczy.......

"Biała krypta" to pełen przemocy thriller opisujący działalność międzynarodowej sekty, której członkowie są szanowanymi, wpływowymi i bogatymi obywatelami. Autorka, bazując na własnych doświadczeniach, bez znieczulenia, przedstawia brutalne zasady działania organizacji opartej na władzy i podporządkowaniu się. Ukazuje sposoby manipulacji, stosowane praktyki zniewolenia psychicznego i fizycznego. Stara przepowiednia, która jest przyczynkiem do rozgrywających się współcześnie wydarzeń, uświadamia nam, że mimo, iż żyjemy w nowoczesnych czasach, to jednak kult starych wierzeń, przekazywanych z pokolenia na pokolenie, bardzo głęboko tkwi w zmanipulowanych umysłach ludzi, dla których życie ludzkie nie ma żadnego znaczenia.

"Biała krypta" to moja pierwsza powieść tej autorki. To sprawnie napisany niepokojący thriller, który czyta się naprawdę bardzo szybko. Mimo, iż jest to prawdziwy wyzwalacz emocji, to jednak ja nie do końca dałam porwać się tym wszystkim uczuciom. Odrobinę raził mnie kontrast pomiędzy światem Dani a Alex. Ta swoboda i łatwowierność siostry, która z jednej strony szaleńczo pragnie odszukać bliźniaczkę, a z drugiej zatraca się w swoim nowym życiu. Miałam nadzieję, że to właśnie porwana Dani i jej życie w niewoli będzie w powieści na pierwszym planie. Jednak to na Alex skierowane były wszystkie światła, życie Dani po porwaniu, mimo że sukcesywnie pokazywane, to jednak pozostawało w cieniu. Autorka przede wszystkim skupiła się na siostrzanych relacjach i tej niewidzialnej więzi, która łączy bliźnięta. W powieści poznajemy początki działalności i współczesny obraz sekty, a przede wszystkim rytuał spełnienia przepowiedni, mnie jednak mimo wszystko, brakowało głębszego spojrzenia na strukturę i relacje w społeczeństwie tej organizacji.
Mimo tych niedociągnięć powieść Mariette Lindstein uważam za ciekawą lekturę i wartą polecenia. Ja sama chętnie sięgnę po wcześniejsze jej książki, bowiem niewielu jest autorów, którzy w swoich powieściach poruszają tematykę sekt i ich oddziaływanie na ludzi we współczesnym społeczeństwie. 

OCENA: 7/10



Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Bukowy Las


środa, 3 lipca 2019

OAZA - ADRIAN GOŁĘBIEWSKI






Jestem czytelniczką, która nie skupia się tylko na jednym rodzaju literatury. Lubię odkrywać, zarówno nowe ciekawe tytuły, jak i samych autorów. Każdy z pisarzy, który dziś święci triumfy, kiedyś zaczynał od napisania swojej pierwszej powieści, nie wiedząc czy to co narodziło się w jego umyśle i duszy kogoś zainteresuje. Dlatego, gdy dostałam propozycję przeczytania książki Adriana Gołębiewskiego "Oaza", pomyślałam sobie - dlaczego nie, przyjrzę się temu co w duszy, sercu i umyśle autora gra, tym bardziej, że dawno nie czytałam powieści z gatunku post-apo.

W wyniku trzech rożnych katastrof, które nawiedziły północną, południową i wschodnią część Polski giną prawie wszyscy mieszkający na tych terenach ludzie. Jedynym jasnym punktem w tej całej skali zniszczeń, oprócz zachodniej części kraju, jest ocalały z katastrofy Elbląg, miasto w którym powstała tytułowa Oaza. Ci którzy przeżyli zostali do niego przewiezieni. Myli się jednak ten, kto myśli, że po traumatycznych przeżyciach, których doświadczyli obywatele, czeka na nich w Oazie pomoc i pocieszenie. Niestety nie. Ścisły podział ludzi na kategorie określane kolorem płaszcza, grubą kreską wyznacza pozycję danego człowieka. Kasta "czarnych płaszczy" to władza siejąca terror i śmierć, "szare płaszcze" to ludzie wykształceni, którzy mogą podejmować pracę, "białe płaszcze" natomiast to najniższa kategoria ludzi bez jakichkolwiek praw. Ludzie jednak nie poddają się terrorowi tak łatwo, zaczynają się buntować. Czy uda im się wyzwolić z jarzma tyranii kasty rządzącej, tym bardziej, że i w szeregach "czarnych płaszczy" dochodzi do samozwańczego zamachu stanu?

Stworzenie przez autora takiej wizji apokaliptycznego świata jest naprawdę ciekawym pomysłem. Podział społeczny, tyrania władzy, wreszcie bunt jednostek, jest tym czego czytelnik w tej książce może się spodziewać. Autor swoją opowieść zaczął od wydarzeń, które rozgrywają się już w funkcjonującym od dawna świecie po katastrofie. Mnie jednak osobiście bardzo brakowało opisów wydarzeń sprzed samej katastrofy, jej przyczyn, życia ludzi w tamtym czasie oraz samej idei powstania Oazy. W powieści nie zabrakło momentów dramatycznych, relacji międzyludzkich pozbawionych człowieczeństwa i obezwładniającego uczucia strachu, który nie był obcy zarówno białym, jak i szarym płaszczom. Mimo dramatycznych wydarzeń rozgrywających się na kartach książki, nie zabrakło tutaj miejsca na miłość. Miłość tym trudniejszą, że łączącą doje ludzi, z dwóch różnych kast społecznych. 

Adrian Gołębiewski jest młodym pisarzem, stawiającym dopiero swoje pierwsze literackie kroki. Nie wszystko w tej powieści było takie jak być powinno, co w przypadku debiutanta jest rzeczą całkowicie zrozumiałą. Brakowało mi dokładniejszych opisów otoczenia, bowiem chętnie pomyszkowałabym w Oazie poznając jej tajemnice. Liczyłam także na głębszą analizę postaci bohaterów, która pomogłaby czytelnikowi na  poznanie ich osobowości i danie szansy na zaprzyjaźnienie się z nimi. Błędem, którego nie ustrzegł się autor jest także brak pisarskiej cierpliwości. Zbyt szybkie przeskakiwanie z tematu na temat, czy z osoby na osobę, wpędzało mnie w lekką czytelniczą frustrację. Dla mnie wydarzenia zmieniały się zdecydowanie za szybko, chętnie bowiem zatrzymałabym się na dłużej w jednym miejscu, aby dogłębnie poznać dana sytuację i dopiero potem ruszyłabym dalej.

Jedną z cech dobrego pisarza jest uczenie się na własnych błędach, a korzystanie z rad czy podpowiedzi innych (szczególnie czytelników), może być doskonałym przyczynkiem do tego, by się rozwijać i systematycznie doskonalić swój pisarski warsztat. Tak jak już wcześniej zaznaczyłam pomysł post-apokaliptycznego świata stworzonego przez Adriana Gołębiewskiego uważam za bardzo ciekawy. Widać, że autor jest człowiekiem z wyobraźnią, więc jeśli znajdę w jego kolejnych książkach to czego szukam zazwyczaj w powieściach, a czego w "Oazie" bardzo mi brakowało, to z pewnością po nie sięgnę.

OCENA: 6/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorowi

wtorek, 2 lipca 2019

LAS ZNA TWOJE IMIĘ - ALAITZ LECEAGA






"Można zmusić kogoś, żeby mieszkał w jakimś miejscu, ale nie można go zmusić, by czuł się w nim jak u siebie w domu"



Alaitz Leceaga to hiszpańska pisarka urodzona w Bilbao. Dotychczas publikowała opowiadania na portalach internetowych. "Las zna twoje imię" jest jej debiutem literackim, który w samej Hiszpanii sprzedał się w ponad 100.000 egzemplarzach. Przyznam, że to imponujący wynik. Dlatego z prawdziwym zainteresowaniem sięgnęłam po tę przepięknie wydaną przez Wydawnictwo Albatros książkę, aby osobiście się przekonać, czy i ja dołączę do entuzjastów tej wyjątkowej, mrocznej sagi rodzinnej, która przenosi nas nad baskijskie wybrzeże do roku 1928.

Estrella i Alma - dwie siostry bliźniaczki. Identyczne z zewnątrz, tak różne wewnętrznie. Alma w oczach innych jest lepszą i łagodniejszą z bliźniaczek. Dziewczynka posiada dar pozwalający widzieć zmarłych. Wybuchowa i nieprzewidywalna Estrella potrafi natomiast podporządkować sobie żywioły. Panuje nad ogniem, wodą, powietrzem i ziemią, a także nad wszelką roślinnością. Dzień, w którym babcia dziewczynek, piękna Soleded popełnia samobójstwo skacząc z klifu jest dniem, który na zawsze naznaczy losy Almy i Estrelli. Duch babci przekazuje im bowiem straszną przepowiednię - jedna z nich nie dożyje piętnastych urodzin.
Niestety przepowiednia się sprawdziła. Losy jednej z bliźniaczek zostały przypieczętowane. Druga natomiast musi nauczyć się życia w świecie, który został jej narzucony i podejmować decyzje, które nie zawsze są moralnie akceptowane, by przetrwać w tym pełnym męskiej dominacji świecie, będąc w oczach mężczyzn tylko nic niewartą kobietą. 

"Las zna twoje imię" to opowieść o kobietach, ich sile i mądrości, niełatwym losie w czasach gdy o życiu i przyszłości nie decydowały one same, ale ich ojcowie, mężowie, bracia czy przypadkowi mężczyźni. To opowieść niezwykła, łącząca w sobie realizm i tragizm historii z magiczną mocą naszej bohaterki, która uczy się jak żyć w tym okrutnym świecie opanowanym przez męskie ego, by wreszcie móc decydować o samej sobie i własnej przyszłości.

Debiut hiszpańskiej autorki to książka magiczna, ale nie tylko z powodu niesamowitego daru naszej bohaterki, ale i z uwagi na cudowny klimat, który tak pięknie "wyczarowała" Alaitz Leceaga. Mnie ta historia urzekła, wciągnęła tak, że zatraciłam się zupełnie w tym wspaniale wykreowanym świecie. Niczym narkoman na głodzie pochłaniałam zachłannie kolejne rozdziały książki, jednocześnie stojąc przed olbrzymim wewnętrznym dylematem. Z jednej strony nie mogłam doczekać się zakończenia tej historii, z drugiej pragnęłam jeszcze długo pobyć w tym niezwykłym świecie.

Są w naszym życiu książki, które pozostają z nami jeszcze długo po ich przeczytaniu i odłożeniu na półkę. Siedzą w naszej głowie, okupują nasze myśli i wdzierają się w nasze sny. Tak było z "Tajemną historią" Donny Tartt, z barcelońską serią Carlosa Ruiza Zafona czy prozą Jakuba Małeckiego. Teraz do tego grona wyjątkowo bliskich memu sercu książek dołączyła i ta niesamowita opowieść.


"Ale on jest mężczyzną, a mężczyźni mogą robić, co im się podoba - Oni mogą decydować, podczas gdy nam pozostaje tylko się z tym godzić. Może nie jest to sprawiedliwe, ale tak funkcjonuje świat"

OCENA: 9/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję 
Wydawnictwu Albatros



poniedziałek, 1 lipca 2019

SZTYWNIAK. OSOBLIWE ŻYCIE NIEBOSZCZYKÓW - MARY ROACH








"Śmierć... nie musi być nudna"

Czy można pisać o śmierci z humorem? Mary Roach w swojej książce "Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków" udowadnia nam, że jak najbardziej. Pełna anegdot, ale też i wiarygodnych faktów lektura, przybliża czytelnikowi "życie" ciała po śmierci, chociaż w tym przypadku powinno się raczej powiedzieć jego pośmiertne przygody. To nie jest książka o umieraniu, to książka opowiadająca o ludziach już zmarłych, którzy chcieli przedłużyć swoją cielesną egzystencję pomagając jednocześnie żyjącym. Dzięki ludziom, którzy zapisują swoje ciała nauce, specjaliści mają możliwość rozwijania swoich medycznych umiejętności (w myśl zasady "Kto nie operował trupa, zawsze spaprze żywego"), opracowywania nowych technik leczenia, testowania nowych broni czy pracowania nad podniesieniem bezpieczeństwa komunikacyjnego żyjących. 
Autorka oswaja nas z tą formą kontaktu ze zwłokami, która zresztą nie jest niczym nowym. Już od dawna ciała po śmierci wykorzystywano do różnych celów (o czym świadczy przytoczona przez Mary Roach historia sekcji zwłok czy poszukiwania ludzkiej duszy). Badanie uczestników katastrof lotniczych, balsamowanie zwłok, nowe rodzaje pochówków,  obserwowanie rozkładu ciał, pobieranie organów do przeszczepów, medyczny kanibalizm czy wykorzystywanie ciał do eksperymentów wojskowych, to tylko ułamek tego, czego możemy doświadczyć czytając "Sztywniaka". 

Mimo, iż książka jest napisana lekkim językiem i swobodnym podejściem autorki do tematu, zawsze w tyle głowy pozostaje świadomość, że wszystkie przykłady opisane na jej stronach mają jednego wspólnego bohatera - człowieka, który nim stał się naszym martwym bohaterem, wcześniej był żywy. Nie zawsze zwłoki wykorzystywane w nauce obdarzano szacunkiem. Może dlatego, że pierwsze wykorzystywane ciała służące medycznym eksperymentom, to były ciała przestępców. Dopiero gdy w czasach współczesnych, oddawanie zwłok na cele naukowe jest dobrowolną darowizną, należy i traktuje się je z większym szacunkiem.  

Ta fascynująca książka, która opowiada o wielkich sukcesach umarłych na polu medycyny, będzie miała swoją premierę już 3 lipca. Zatem, jeśli tak jak uwielbiacie lekko makabryczne tematy i lubicie "oswajać śmierć" czytając o zwłokach, to jest to z pewnością lektura dla Was. 

OCENA: 8/10



Za możliwość przeczytania książki dziękuję 
Wydawnictwu Znak