Szukaj na tym blogu

piątek, 29 czerwca 2018

DŻOZEF - JAKUB MAŁECKI




"W życiu są tylko opowieści"


Nie ukrywam, że na tę książkę czekałam z niecierpliwością. Od jakiegoś czasu proza Jakuba Małeckiego zawładnęła mną całkowicie, rzucam się jak wygłodniała na wszystko co wychodzi spod jego pióra, a w Dżozefie po prostu odbiłam się jak w lustrze. 
W szpitalnej sali spotykają się, dresiarz Grzegorz Bednar, piećdziesięcioletni biznesmen Kurz oraz Czwarty - wielbiciel prozy Josepha Conrada. Początkowo szpitalne godziny mijały naszym bohaterom tak, jak mijają godziny w każdym szpitalu. Czas mierzony od obchodu do obchodu, od badania do badania, od posiłku do posiłku. Nuda, rutyna, chęć ucieczki do świata za oknem. Aż do chwili gdy majacząc w gorączce Czwarty zmusza Grzegorza do spisania swojej "ostatniej powieści", jak się później okazuje historii własnego życia, która tak zawładnęła umysłem i światem naszych bohaterów, że krok po kroku, zdanie po zdaniu, łapczywie zanurzali się cali w świat Stasia Baryłczaka.

"A przecież dokładnie takie same objawy dotyczyły ludzi, o których nam opowiadał. Ludzi zafascynowanych jakąś książką, wariatów, którzy nie mogą się oderwać od napisanej przez kogoś historii. Czytają coś i przez to nie śpią, nie jedzą, nie chodzą do kibla, słowem - zapominają o świecie"


Jakub Małecki ma wyjątkowy dar kreowania nierzeczywistej rzeczywistości. W zbudowanych przez niego światach znajdujemy odbicie własnych marzeń, wizji, nadziei, ale też lęków, porażek i złudzeń. Nie inaczej było w Dżozefie. Autor stworzył piękną historię o możliwości zmiany swojego życia, utwierdził nas w przekonaniu, że na takie zmiany nigdy nie jest za późno, nawet jeżeli wydaje nam się, że jest zupełnie inaczej. Ograniczeni poprzez błędne wybory, zależności, brak perspektyw, niemożność wyzwolenia się od demonów naszej przeszłości całkowicie zatracamy siebie, dajemy się prowadzić na krótkim pasku strachu, uciekamy w nierzeczywistość, by chociaż na moment, choć na chwilę zanurzyć się w świat bez ograniczeń, w którym będziemy żyli tak jak chcemy żyć naprawdę. 

"Pomyślałem jeszcze tylko, że być może cała ta historia tak bardzo mnie intryguje, bo i ja mam swojego demona...sam jestem swoim Kozłem Drewniakiem"

Autor opowiedział swoja historię prostym, pięknym językiem. Chwilami zabawna, chwilami wzruszająca i refleksyjna, skrząca emocjami, magiczna opowieść ani na moment nie pozwoliła mi odłożyć książki na bok, a po jej przeczytaniu odczuwałam najprawdziwszy żal, że już się skończyła. 
Jakub Małecki po raz kolejny udowodnił, że potrafi oczarować czytelnika. Mnie oczarował. Zdaje sobie jednak sprawę, iż nie jest to książka dla każdego. Czytelnik, który twardo stąpa po ziemi, nie lubiący przekraczania granicy realności, może się po prostu w prozie Małeckiego nie odnaleźć.



"Jeśli czytelnik, który wsiąka w lekturę, zapomina o wszystkim, co znajduje się wokół niego, to nas dotknęło to w sensie dosłownym: wszystko poza naszą salą całkowicie zniknęło"



OCENA: 9/10


niedziela, 24 czerwca 2018

PODPALACZ - WOJCIECH CHMIELARZ




"Na tym w końcu polegała ta praca: na ciągłym grzebaniu po łokcie w stosie śmieci z nadzieją, że tym razem wyłowi się coś cennego i na zadawaniu tysiąc razy tego samego pytania, licząc, że ktoś w końcu na nie odpowie"


To już moje drugie spotkanie z "Podpalaczem" i nie dlatego, ze pierwsze okazało się nieudane, o nie - po prostu po przeczytaniu ostatniego tomu serii o komisarzu Jakubie  Mortce - "Cienie", poczułam, że z miłą chęcią przeczytam jej początek jeszcze raz. Mam także cichą nadzieję, że Wydawnictwo Marginesy wyda w tej pięknej szacie graficznej kolejne tomy, bo mam wielką ochotę na jej kontynuację.
Warszawski Ursynów, mroźna, zimowa noc. W pożarze domku jednorodzinnego ginie biznesmen, a jego żona, była piosenkarka i celebrytka zostaje ciężko poparzona. Wszystko wskazuje na nieszczęśliwy wypadek, niestety prawda okazuje się inna. Na osiedlu grasuje seryjny podpalacz, a willa Kameronów to nie jego pierwsze "dzieło". Kto i dlaczego podpala domy w tej właśnie dzielnicy? Jaki ma motyw i według jakiego klucza dobiera swoje ofiary? Tego wszystkiego próbuje dowiedzieć się komisarz Jakub Mortka, oficer Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw, który wraz ze swoim partnerem Darkiem Kochanem, bezkompromisowo przedzierają się przez kolejne warstwy zagadkowej i skomplikowanej sprawy. 
Wojciech Chmielarz stworzył bohatera, którego polubiłam od pierwszych stron powieści. Jakub Mortka, uparty, do bólu zaangażowany w swoją pracę policjant nie jest człowiekiem kryształowym. Wybuchowy, niecierpliwy, z kompletnie pogruchotanym życiem osobistym, nigdy nie zapomina jednak o tym, by nie przekroczyć tej niewidzialnej bariery, która dzieli  prawego człowieka i policjanta od ułudy korupcji i łatwego życia. Także codzienna praca policji przedstawiona została w sposób realistyczny, z jej całym okrucieństwem i dramatyzmem, zależnościami służbowymi, biurokracją i niechęcią otoczenia do stróżów prawa. Autor nie oszczędza czytelnika, ale też i nie epatuje przemocą niepotrzebnie, mam wrażenie, że każda część tej kryminalnej układanki jest w tym miejscu, w którym być powinna. Akcja powieści rozwija się płynnie i w odpowiednim dla siebie czasie. Nie mamy wrażenia dreptania w miejscu ani niepotrzebnej szarpaniny.
Ten rasowy kryminał polecam wszystkim, którzy doceniają w powieści niebanalną intrygę, dobrze skonstruowana fabułę i wyraziste postaci, a także tym, którzy kochają polskie kryminały, a twórczości Wojciecha Chmielarza jeszcze nie znają. 

"Potakiwanie, najgorsza z chorób, na które cierpi polska policja. Młodsi rangą potakują wyższym stopniem, żeby ułatwić sobie awans, nie robić wrogów i po prostu dla świętego spokoju. Tych, którzy mają swoje zdanie i do tego odwagę, żeby je wyrazić, jest niewielu"

OCENA: 8,5/10

czwartek, 21 czerwca 2018

ŚLEPY ARCHEOLOG - MARTA GUZOWSKA






"Archeolog niczego bardziej nie kocha jak dowodów, że ludzie stracili wszystko co mieli, że kamienie i pył pogrzebały to dla przyszłych pokoleń"

Praca archeologa jest niebywale fascynująca. To właśnie archeolodzy jako pierwsi odkopują, dotykają i opisują wygrzebane z ziemi cenne znaleziska. W słońcu, brudzie i trudzie godzinami trwają na swoich stanowiskach archeologicznych, mając nadzieję, że to właśnie dziś dopisze im szczęście, i że to właśnie oni będą mogli podzielić się ze światem rzadkim, historycznym skarbem. Marta Guzowska od ponad dwudziestu lat jest archeologiem, pracowała w najbardziej prestiżowych wykopaliskach świata i właśnie w środowisku archeologów umieściła fabułę swojej ostatniej powieści "Ślepy archeolog". Dzięki doświadczeniu zawodowemu autorki, świat przez nią wykreowany jest autentyczny i szczegółowy, a praca archeologa przedstawiona szczerze i bez zbędnego lukru.
Pierwsze co rzuca się w oczy po wzięciu książki do ręki jest jej tytuł. Brzmi jak oksymoron, bo jak można być archeologiem będąc osobą niewidomą. Okazuje się że można. Tom Mara jest przystojnym, pewnym siebie i może odrobinę pyszałkowatym archeologiem, szefem Kreteńskiego Centrum Badań Archeologicznych w Pachia Ammos. Jest profesjonalny, kocha swoja pracę i doskonale się w niej odnajduje, jest tylko jedno ale - Tom jest niewidomy - ślepy, jak zwykł o sobie mówić, od 18 roku życia. Nie przeszkadza mu to jednak ani w pracy, ani w życiu osobistym. Z doskonale wyćwiczona pamięcią i rozwiniętymi pozostałymi zmysłami, w otaczającym go świecie czuje się jak ryba w wodzie.


"To nieprawda, że ślepcy tęsknią za zmysłem wzroku. Nie można tęsknić za czekoladą, jeśli się jej nigdy nie jadło albo posmakowało tylko w dzieciństwie. Człowiek zapomina. Ja też już nie mogłem sobie wyobrazić, jak to jest widzieć"

Powieść pisana jest w pierwszej osobie, za czym osobiście nie przepadam, ale w przypadku tej właśnie książki akcja przedstawiona bezpośrednio przez niewidomego bohatera jest podwójnie fascynująca. Oprócz rozwijającej się stopniowo fabuły, czytelnik poznaje relacje zdarzeń z perspektywy osoby niewidomej, z wszystkimi detalami i odczuciami zmysłów, kompletnie pomijanymi, bądź wręcz niezauważanymi przez osoby wykorzystujące zmysł wzroku. Gdyby więc bohaterem książki był "widzący" archeolog, powieść Guzowskiej byłaby zwykłą, miłą lekturą, jednak nasz bohater i jego odmienna perspektywa na tragiczne wydarzenia, bardzo mnie zainteresowały. Tom mianowicie znalazł się w samym środku niebezpiecznej gry, która zaczęła się od znalezienia na terenie wykopalisk ciał polskich turystów, by stopniowo przerodzić się w pełen napięcia wyścig z czasem oraz walkę o własne życie i wyjaśnienie zagadki morderstw
Jak już wspomniałam ogromnym plusem powieści Marty Guzowskiej jest umieszczenie jej fabuły w środowisku archeologów i przedstawienie wydarzeń z perspektywy głównego bohatera. Autorka stopniowo buduje napięcie i co rusz miesza nam w głowach. Z pozoru niespieszna akcja z czasem nabiera rumieńców, by pod koniec zupełnie nas zaskoczyć. 
Lubiącym nieoczywiste zagadki kryminalne i oryginalnych bohaterów polecam "Ślepego archeologa" w, nomen omen, ciemno.


"W moim świecie muszę polegać na szczegółach pozwalających mi odróżnić jedna osobę od drugiej. Osobie widzącej trudno byłoby uwierzyć, że to takie pozornie nieznaczące drobiazgi: inna barwa głosu, inny zapach albo tkanina ubrania, która po poruszaniu wydaje inne dźwięki. Przyzwyczajamy się do tych drobiazgów. Traktujemy je jako coś oczywistego i z lenistwa nie wnikamy głębiej"



OCENA: 8/10