Szukaj na tym blogu

czwartek, 27 grudnia 2018

OSTATNIE INSTRUKCJE - NIR HEZRONI





W chwili gdy skończyłam czytać "Trzy koperty", poprzednią książkę Nira Hezroniego, wiedziałam, że muszę od razu sięgnąć po jej kontynuację i sprawdzić, czy i ta część okaże się tak dobra jak jej poprzedniczka. Akcja "Ostatnich instrukcji" dzieje się w 2016 roku, czyli 9 lat od zakończenia wydarzeń opisanych w części pierwszej. Agent 10483 powraca, chciałoby się powiedzieć z martwych, bo za takiego przez te wszystkie lata był przez Organizację uważany. Powraca i przygotowuje zemstę na ludziach, którzy go zdradzili. Zemstę o tyle  straszną, że nie liczącą się ani z kosztami, ani z niewinnymi jej ofiarami. Cel namierzony - czas przystąpić do jego realizacji.
Akcja powieści tym razem przebiega dwutorowo, jednak ogranicza się tylko do jednego roku. Śledzimy bieżące wydarzenia i te, które do nich doprowadziły, czyli czas od wybudzenia się Agenta 10483 ze śpiączki, narodziny planu zemsty i stopniową jego realizację. "Trzy koperty" pozostawiły czytelnika z wieloma pytaniami bez odpowiedzi, "Ostatnie instrukcje" częściowo na te pytania odpowiadają. Poznajemy szczegóły pracy osoby, która przeprowadzała na Agencie neurologiczne transformacje i ich późniejsze konsekwencje. Mimo iż nasz bohater nadal zachowuje się jak psychopatyczny szaleniec, to jego działania nie są bynajmniej chaotyczne, lecz doskonale precyzyjne. Jak genialny szachista analizuje, przewiduje i łączy porozrzucane  elementy  w całość. Wszystko ma dopracowane do perfekcji, jest przygotowany na każdą ewentualność. Uczy się błyskawicznie, nadrabiając straconą dekadę życia.
Więcej jest też w tej części nowinek technologicznych i technicznych szczegółów. Agent 10483 po przebudzeniu ma do dyspozycji cały Internet z jego nieograniczonymi możliwościami. Tak jak w czasach służby w Organizacji był pod jej wyłączną opieką, zarówno technologiczną jak i finansową, tak w 2016 roku musi i radzi sobie sam. Korzysta zatem z tego co oferuje mu współczesna technologia. Doskonale się w tym świecie odnajduje i z łatwością wykorzystuje go do swoich potrzeb. Perfekcyjny plan przygotowany, czas rozpocząć przedstawienie ...

"Ostatnie instrukcje" okazały się naprawdę świetną kontynuacją "Trzech kopert". Wartka akcja i ciekawe pomysły autora na fabułę sprawiały, że czytałam książkę z wypiekami na twarzy. Oczywiście zdarzały się momenty spowolnienia i nużące mnie przydługie opisy techniczne broni, ale odbierałam je jako chwilę oddechu przed kolejną szaleńczą akcją i zbieranie siły przed wielkim finałem. A było na co czekać. Autor zaserwował nam prawdziwy, długi finałowy majstersztyk. Wszystkie wątki precyzyjnie wskoczyły na swoje miejsce w tej skomplikowanej, nasyconej adrenaliną układance. A na deser otrzymałam to co w takich powieściach lubię najbardziej, epilog z nadzieją na kontynuację.

OCENA: 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję 
Wydawnictwu Media Rodzina



sobota, 22 grudnia 2018

PEJZAŻ Z ANIOŁEM - MAGDALENA KORDEL





"Dla jednych magia, dla innych przekleństwo"


Grudzień to wyjątkowy miesiąc, a Święta Bożego Narodzenia to wyjątkowy czas. To wtedy świat przystrojony odświętnymi dekoracjami pięknieje, a w sercach ludzi rodzi się nadzieja na lepsze jutro. Wszyscy zagubieni - odnajdują drogę, a nieszczęśliwi i samotni - miłość i szczęście. W ten jedyny w roku czas, bardzo lubię takie nastrojowe i pełne ciepła powieści. Z wielką więc przyjemnością sięgnęłam po "Pejzaż z aniołem" Magdaleny Kordel. Mimo iż nie czytałam wcześniejszych części cyklu Malownicze, nie przeszkadzało mi to zupełnie oddać się nastrojowi świątecznej lektury. Może dlatego, iż Adrianna, nasza główna bohaterka, jest nową postacią odwiedzającą górskie miasteczko Malownicze. Dla tych z was, którzy znają tę serię napiszę tylko, że i w tej części spotykać możemy wyjątkowych mieszkańców miasteczka: Madelain, Leontynę, Miecia i Antoniego.
Adrianna jest młodą kobietą ze smutną rodzinną przeszłością. Jako dziecko kochała wszystko co wiązało się ze Świętami. Wspólne ubieranie choinki, wyczekiwanie, radość z otrzymanych prezentów. Wszystko to odeszło wraz ze śmiercią ukochanego ojca. Teraz ten grudniowy, świąteczny okres to dla Adrianny czas pełen smutnych wspomnień, od których pragnie uciec jak najdalej. Uciec od ludzi i miejsc, zaszyć się w głuszy i zapomnieć o wszystkim co wiąże się ze Świętami Bożego Narodzenia. Postanawia zostać grudniową niepokorną. Pakuje więc rzeczy do samochodu i wyjeżdża do małego miasteczka Malownicze, gdzie dopiero na miejscu przekonuje się, że uciec przed świętami to nie taka prosta sprawa.

Myślę, że gdybym przeczytała te powieść w innym niż przedświątecznym okresie, to nie otuliłaby mnie ona swoją cudowną atmosferą tak bardzo jak to zrobiła w ten grudniowy czas. Mili, sympatyczni ludzie, zimowy krajobraz i świąteczny nastrój książki sprawia, że wszystko nabiera zupełnie innej barwy. Nie jest to jednak opowieść przesłodzona i naiwna. Pomimo tego, iż akcja osadzona jest w okresie i klimacie Świąt Bożego Narodzenia, to jednak tematy w niej poruszane do łatwych nie należą. Autorka zwraca uwagę między innymi na problem, który o tej porze roku jest problemem nagminnym. W akcję wplata wątek oddawania osób starszych, szczególnie w okresie przedświątecznym, do placówek opiekuńczych. Czytając "Pejzaż z aniołem" dowiadujemy się, że nie tylko osoby starsze są przeszkodą w prowadzeniu wygodnego życia. Może być nim także i dziecko, co na przykładzie smutnych losów Ady doskonale jest zobrazowane. 
Malownicze i jego mieszkańcy są lustrem, w którym odbijają się problemy osób, które odwiedziły to przyjazne miasteczko, w ten magiczny czas. Jedni przyjeżdżają tutaj by zapomnieć, inni by przypomnieć sobie jak żyć, ale żadne z nich nie przypuszcza nawet, jak decyzja o spędzeniu świąt w górach zaważy na ich późniejszym życiu. Bo Malownicze uzdrawia, otula miłością i udowadnia, że nigdy nie jest za późno na cuda.
To pięknie opowiedziana historia o życiowych decyzjach, koniecznych zmianach i odnajdywaniu siebie, o zamknięciu złej przeszłości i otwarciu nowej, lepszej przyszłość, a także i o tym, że aby otworzyć nowy rozdział w życiu, trzeba najpierw definitywnie zamknąć ten stary. 


"Żal to strata czasu, to przeszłość, która okalecza cię w teraźniejszości"

OCENA: 8/10



Za możliwość przeczytania książki dziękuję
 Wydawnictwu Znak



sobota, 8 grudnia 2018

OBLUBIENICA MORZA - MICHELLE COHEN CORASANTI, JAMAL KANJ




"Życie wdepcze cię w ziemię, jeśli mu na to pozwolisz. Ale musisz się nauczyć podnosić po każdym ciosie. Tak właśnie robią zwycięzcy"


Tytułowa Oblubienica Morza to starożytny port Jafa, leżący obecnie na terytorium Izraela, a należący  wcześniej do arabskich osadników. W 1947 roku został on, w czasie trwania wojny domowej, zajęty przez Żydów, a dwa lata później połączony z Tel Awiwem w jedną aglomerację. O niełatwych stosunkach izraelsko-palestyńskich, o dramacie wypędzonych rodzin, ale też i o miłości pomiędzy podziałami opowiada ta piękna historia, stworzona przez Michelle Cohen Corasanti, pisarce pochodzącej z konserwatywnej żydowskiej rodziny mieszkającej w USA oraz Jamala Kanj, inżyniera urodzonego w palestyńskim obozie dla uchodźców w Libanie.

Cztery różne osoby i cztery historie opowiedziane w różnej przestrzeni czasowej. Sara, Yousef, Ameer i Rebeka - Żydzi i Palestyńczycy, ich los nieustannie się ze sobą splata. Dwa narody, jedna historia o ojczyźnie. Miłość ponad nienawiścią i nienawiść ponad człowieczeństwem. Konflikt i ludzki dramat, ale także nadzieja oraz wiara w ludzi mimo podziałów.

ZSRR - kwiecień 1932 - Sara z powodu żydowskiego pochodzenia musi wraz ze swoim ojcem uciekać z kraju. Udają się do Palestyny, by tam rozpocząć nowe życie z dala od prześladowania i grożącej im śmierci. Pomocną dłoń wyciąga do nich palestyńska rodzina, z którą ojciec Sary prowadził w przeszłości interesy. Wszystko zaczyna się układać. Sara dostaje pracę, poznaje także syna gospodarza Yousefa, w którym zakochuje się z wzajemnością. Nie przeczuwa jednak, że wyznaniem miłości czystej i ponad podziałami sprowadzi na siebie i swoich najbliższych tragedię.
Lata 80. - Ameer to młody, zdolny palestyński chłopiec, mieszkający w obozie dla uchodźców w Libanie. Dzięki swojej ogromnej sile i talentowi udaje mu się wyrwać z piekła. Dramat, śmierć, i nienawiść na tle narodowościowym towarzyszyły Ameerowi od dziecka. Nim wreszcie dotarł do bezpiecznej przystani, jaką była uczelnia amerykańska, przeszedł prawdziwe piekło na ziemi.
Lata 90. - I wreszcie Rebeka, młoda Żydówka, urodzona w Stanach, która sprzeciwia się złemu traktowaniu Arabów przez jej rodaków i często też staje w ich obronie. W miarę jak poznaje historię konfliktu i ludzi, których powinna z racji swego pochodzenia nienawidzić, zrywa ze swoim despotycznym narzeczonym, wyzwalając tym postępowaniem  w nim gniew i chęć odwetu. 

"Oblubienica morza" porywa nas swoją historią praktycznie od pierwszej strony. Napisana przez Araba i Żydówkę powieść wzrusza i wzburza, rozdziera serce ale i daje nadzieje na lepsze jutro. Autorzy nie upiększają rzeczywistości, przedstawiają brutalność skonfliktowanego świata takim jakim jest naprawdę, nie stojąc po żadnej stronie konfliktu.  
Czytając te książkę czułam ogromną złość. Nie na ludzi, którzy bardzo często w swoich poglądach i zachowaniu przedstawiali myśli i czyny wpojone im od urodzenia, ale na politykę, która nakazywała nienawidzić jednego narodu przez drugi naród, i która temu konfliktowi biernie się przyglądała. Równość, tolerancja, akceptacja inności - to lekcje, które każdy musi przerobić. Jedni przyswoją je szybko, od razu wcielając w życie, innym zajmie to parę lat, nim zrozumieją, że konflikt nie prowadzi do pokoju, inni natomiast nie zrozumieją tych lekcji nigdy i będą nauczać według swoich własnych prawideł. 
Ta książka na długo pozostanie w mojej pamięci, mimo iż zakończenie na tle całości wydaje mi się odrobinę przesłodzone. Myślę, że mogę ja polecić wszystkim, którzy uwielbiają emocjonujące książki i dla których miłość, przyjaźń i zrozumienie pomiędzy podziałami to nie tylko puste frazesy.



"Nigdy nie będziemy bezpieczni, czyniąc innym to, co uczyniono nam. Uda się to tylko wtedy, kiedy nauczymy się żyć razem"


OCENA: 8/10

piątek, 30 listopada 2018

NIKT NIE IDZIE - JAKUB MAŁECKI





"Takie rzeczy po prostu się zdarzają"


Bardzo często idąc ulicą, bądź przyglądając się komuś w tłumie zastanawiam się kim jest ta osoba i jaką historię napisał dla niej los. Czy jest szczęśliwa, czy marzenia i plany, które miała się spełniły, czy też wręcz przeciwnie, codziennie zmaga się z przeciwnościami losu, dzielnie walcząc o utrzymanie się na powierzchni. Kim tak naprawdę są ci wszyscy anonimowi ludzie nas mijający i jaki bagaż doświadczeń niosą ze sobą? O każdym z nich można napisać wiele, bo każde życie ma coś do opowiedzenia.

Jakub Małecki niby przypadkiem wybiera kilka osób z tłumu i opowiada ich historię. W prostych, a zarazem tak głębokich w swym znaczeniu zdaniach, buduje cały los człowieka. Otacza go melancholią, lękiem, ludzkim dramatem, ale też szczęściem, radością dnia codziennego i nadzieją. W tworzonych przez autora historiach jest coś magicznego i uspokajającego, pomimo dramatyzmu zdarzeń.  Autor ma niesamowity dar ujmowania w prostych zdaniach dziejących się wydarzeń. To nimi przyciąga nas do siebie i hipnotyzuje. Nie nadyma fabuły do granic możliwości, ale oferuje nam skondensowaną opowieść o życiu i decyzjach prostego człowieka.
Tym razem poznajemy Olgę i Klemensa. Osoby z pozoru skrajnie różne, które tak naprawdę łączy bardzo wiele. Oboje nie żyją pełnią życia. Olga, dlatego że ze swojego szczęścia zrezygnowała, Klemens, ponieważ z racji swej niepełnosprawności umysłowej zawsze będzie życiowo ograniczony i zdany na łaskę innych osób. Tych dwoje ludzi spotyka się w dramatycznych okolicznościach. Ich drogi pewnego dnia się krzyżują, ale tylko jedna z nich jest tak naprawdę tego świadoma. Decyzja Olgi, podjęta w ułamku sekundy wydaje się decyzją skrajnie nieodpowiedzialną. Doprowadza ona jednak to zrealizowania zamiaru, który z racji wydarzeń, żadną miarą zrealizowany już być nie mógł. Z czasem poznajemy też historię obydwu rodzin i osób z ich otoczenia, oraz pełen obraz sytuacji, która doprowadziła do tego niezwykłego spotkania.

Autor nie ocenia swoich bohaterów, nie krytykuje, ani nie pochwala podjętych przez nich decyzji. Jest tylko i wyłącznie narratorem opowiadającym o cudzym losie, maksymalnie skupionym na bohaterze. Nie narzuca czytelnikom interpretacji zdarzeń, ale przedstawia je tak aby każdy mógł wyczytać z nich to co w danym momencie czuje i dopisać takie zakończenie jakie najbardziej mu odpowiada.

"Nikt nie idzie" to opowieść o niedopowiedzeniach, rezygnacji ze szczęścia, stracie i życiu, które kończy się nagle, i na którego koniec tak naprawdę nikt nigdy nie jest przygotowany. To opowieść o trudnych wyborach, sile, odwadze i determinacji prostego człowieka, ale i o nadziei, miłości i wierze. To cudowna opowieść o życiu.

"Tą drogą
Nikt nie idzie
Tego dzisiejszego wieczoru"

OCENA: 9/10


sobota, 24 listopada 2018

UKŁADANA - KARIN SLAUGHTER





"Jeśli wszyscy milczą nikt nie będzie wiedział"


Andrea jest wycofaną i zagubioną życiowo młoda kobietą, pracującą w policyjnej dyspozytorni. Prowadzi nudne, jak dotychczas bezowocne życie i z czasem oswaja się z myślą, że tak już będzie wyglądać jej przyszłość. Będzie córką, która wróciła do rodzinnego domu aby opiekować się matką po onkologicznych przejściach i będzie kobietą na granicy depresji, bojącej się własnego cienia, niezrealizowanej zawodowo i społecznie, żyjącej w kokonie ułudy i beznadziejności. 
Laura jest miłą, spokojną i empatyczną logopedką pracującą z ludźmi po udarach i innych zaburzeniach neurologicznych, cierpliwą matką, która wciąż rozpościera parasol ochronny nad dorosłą już córką i filarem lokalnej społeczności.
Pewnego dnia matka i córka spotykają się na urodzinowym lunchu w restauracji mieszczącej się w ekskluzywnym centrum handlowym. Dzień jak co dzień. Zdawkowe pytania, rozmowa o niczym, próba odnalezienia wspólnej płaszczyzny porozumienia i nerwowe odliczanie minut do zakończenia tego spotkania. Kiedy nagle do lokalu wpada uzbrojony młody mężczyzna i zaczyna strzelać do ludzi, wszyscy wpadają w panikę, wszyscy z wyjątkiem Laury. W momencie zagrożenia życia swojej córki, kobieta przeistacza się w wojownika. Nie w naładowaną adrenaliną matkę, za wszelka cenę i na oślep broniącą swojego dziecka, ale w metodycznie postępującego żołnierza. Bez wahania zabija napastnika.
W jednej chwili całe dotychczasowe życie Andy i jej wszelkie wyobrażenie o własnej matce rozpadają się jak domek z kart.  Kim jest Laura? Kim była Laura w przeszłości? I kim są tajemniczy Oni, przez których dziewczyna jest zmuszona uciekać z miasta, nie zadając pytań i ściśle wypełniając instrukcje matki?
Z początku postać Andy mnie drażniła. Jej strach, naiwność, ciągnące się godzinami wewnętrzne dialogi, niekonsekwencja w działaniu, chaotyczne ruchy, beznadziejne decyzje. Z czasem jednak, kiedy zaczęłam w niej bardziej dostrzegać realna kobietę a nie sztucznie wykreowana bohaterkę, zrozumiałam, że jej postawa nie mogła być inna. To nie ona miała się zmienić dla życia, to życie miało ją ukształtować. Zastanawiałam się, jak ja zachowywałabym się na jej miejscu. Czy znalazłabym w sobie dość siły by niczym Terminator walczyć z całym światem, czy jednak z naiwnością dziecka miotałabym się w tym brutalnym świecie, cały czas mając nadzieję , że w końcu się obudzę i świat jaki dotychczas był moim światem będzie nim nadal, a najbliższe mi osoby pozostaną wciąż takie same..... Aby nie zdradzać za wiele i nie zepsuć radości z czytania "Układanki" powiem tylko, że moje osobiste odczucia względem charakteru bohaterki zmieniały się wraz z rozwojem akcji. 
Z czasem też poznajemy przeszłe życie Laury i całą sytuację, która to życie determinowała. W miarę czytania zaczynamy rozumieć jej zachowanie i decyzje, które podjęła.  Docieramy do punktu, w którym Laura porzuca dotychczasowe życie, a ona sama zmienia się niczym kameleon. Musi tak głęboko ukryć swoja tożsamość, jak głęboko Andy musi sięgnąć by dowiedzieć się kim naprawdę jest jej matka i kim jest ona sama. Z czasem wszystkie rozrzucone elementy układanki, zebrane razem przedstawiły nam czytelny obraz. Oczywiście nie brakowało i słabszych momentów fabuły, czasami klocki dopasowywano na siłę, ale generalnie całość  prezentowała się całkiem zgrabnie. Akcja książki wciągnęła mnie od samego początku, zarówno ta część współczesna jak i przeszłość. "Układanka" to książka nie tylko o poszukiwaniu ukrytej przeszłości, zemście, żalu i obsesyjnej miłości, ale także doskonała prezentacja studium manipulacji i psychicznej władzy nad drugim człowiekiem.

To moje pierwsze spotkanie z twórczością Karin Slaughter, ale po przeczytaniu Układanki już wiem, że nie będzie ostatnim. Jeżeli wszystkie jej książki są tak dobre jak Układanka, to autorka znalazła w mojej osobie wiernego czytelnika. 


OCENA: 8/10



Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu HarperCollins



niedziela, 18 listopada 2018

TRZY KOPERTY - NIR HEZRONI







Czytaniu powieści szpiegowskich zawsze towarzyszą mi skrajne uczucia. Z jednej strony, z nieodpartą fascynacją chłonę przekazywaną przez autorów wiedzę z zakresu metod i sposobu działania agentów organizacji, z drugiej jednak nachodzą mnie smutne refleksje, które każą mi się zastanowić nad faktem marności zwykłego człowieka w obliczu tych potężnych i bezdusznych służb. 
Nir Hezroni nim zaczął pisać swoją debiutancką powieść był przez kilka lat agentem wywiadu wojskowego. Możemy mieć więc nadzieję, że to co przeniósł na karty książki chociaż w niewielkim stopniu, ale jednak pokrywa się z rzeczywistością pracy w służbach wywiadowczych, i że "Trzy koperty" nie są tylko i wyłącznie stuprocentowa fikcją literacką.

Aby dostać się do pracy w Mosadzie, należy przejść mordercze treningi i zaliczyć niezliczoną ilość testów psychologicznych. W szeregach agencji nie ma czego szukać zwykły szary obywatel. Tutaj pracują geniusze, nierzadko werbowani już w czasie studiów. Inteligentni, wysportowani, wielozadaniowi. Jak zatem udało się przedostać do tak pilnie strzeżonej organizacji mężczyźnie z poważnymi zaburzeniami psychicznymi, a tym bardziej uczestniczyć w tajnych misjach, których celem była likwidacja ludzi z listy, ludzi zagrażających pokojowi na świecie?

Wiele lat po śmierci Agenta 10483 w ręce wysoko postawionych pracowników Mosadu trafia jego pamiętnik, ewidentny dokument pogłębiającego się szaleństwa, w którym dokładnie opisuje wszystkie zdarzenia mające wpływ na jego przyszłą karierę zawodową, a także szczegółowe opisy misji i sposób ich realizacji. Agent 10483 nie zbacza ani na milimetr z raz obranego kursu. Jest przeświadczony, że zlecenia które otrzymał, muszą być zrealizowane do końca, nawet za cenę życia setek czy tysięcy niewinnych osób, bo tylko tak może on udowodnić swoją przydatność organizacji jako izraelski agent lojalnie wykonujący rozkazy. Każdą osobę stojącą mu na drodze traktuje jako wroga. Z każdym dniem jego szaleństwo się pogłębia, jego czyny przerażają wszystkich, a on sam staje się celem, który należy zlikwidować.

Nir Hezroni w swoim debiucie zafundował nam prawdziwy rollercoaster. Tempo akcji zachwyca, tu nie ma chwili wytchnienia. Trzeba naprawdę mocno trzymać się wagonika, żeby z niego nie wypaść. To przygoda dla prawdziwych twardzieli, a ja lubię takie właśnie przygody. I kiedy już przyzwyczaiłam się do tej szaleńczej jazdy i płynnie dopasowałam się do ostrych zakrętów, stromych podjazdów i szaleńczych pikowań w dół, autor nagle bez uprzedzenia zaciągnął hamulec ręczny, a ja z ogromnym zdziwienie na twarzy i z niedowierzaniem, że dałam się aż tak zaskoczyć, wyleciałam z pędzącego wagonika. Nikt nie przygotował mnie bowiem na wydarzenia z ostatnich rozdziałów książki, które pokazują zupełnie inne spojrzenie na zaistniałą sytuację. Do tego stopnia dałam się zwieść autorowi, że zaczynam wątpić we wszystkich i wszystko co do tej pory przeczytałam. 
"Trzy koperty" okazały się naprawdę świetną powieścią. Myślę, że nawet Ci którzy nie przepadają za literaturą szpiegowską sięgną po te książkę z zainteresowaniem. Nie ma w niej bowiem zawiłych relacji politycznych, ani niezrozumiałych, skomplikowanych akcji. Jest dynamika, jest zaskoczenie i jest naprawdę fantastyczny pomysł na powieść. Otwarte zakończenie sugeruje ciąg dalszy i tak rzeczywiście jest. Na rynku bowiem ukazała się kontynuacja powieści pt. "Ostatnie instrukcje".

Gotowi na szaleńczą jazdę?

OCENA: 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina

wtorek, 30 października 2018

POLOWANIE NA SKARB - ANDREA CAMILLERI




"Gra w prawdę została rozpoczęta"



"Polowanie na skarb" to 16 tom włoskiej serii kryminalnej z komisarzem Montalbano w roli głównej. Dużo słyszałam dobrego o książkach Andrei Camilleriego, jednak sama wcześniej nigdy żadnej z nich nie czytałam, cieszę się zetem z faktu, iż chociaż w niewielkim stopniu ale mogłam nadrobić to czytelnicze zaniedbanie. Lepiej późno niż wcale i to dosłownie, bo książka na tyle mi się spodobała, że z chęcią sięgnę po wcześniejsze jej części.

W sycylijskim miasteczku Vigata, mieścinie tak małej, że nie ma jej nawet na mapie, miało miejsce dziwne wydarzenie. Wiekowe i bardzo pobożne rodzeństwo Palmisano pewnego dnia niespodziewanie przepuszcza podwójny atak na mieszkańców miasteczka. W pierwszej kolejności wywieszają oni transparenty z religijnymi groźbami skierowanymi do zamieszkałych miasteczko grzeszników, w drugiej, aby unieszkodliwić siły nacierającego wroga w postaci policji i straży miejskiej, używają broni palnej. Dzielni struże prawa pod wodzą komisarza Montalbano, ryzykując własnym zdrowiem i życiem, obezwładniają dziarskich staruszków zastanawiając się jednocześnie co tam u licha właśnie się wydarzyło. Akcja zakończona, czas wrócić do pracy, a właściwie do nudnych dni w komisariacie, nic bowiem ekscytującego, od czasu szturmu na rezydencję rodzeństwa Palmisano w Vigacie się nie wydarzyło. Jednak pewnego dna  komisarz Montalbano otrzymuje tajemniczy list. Na kopercie wyraźnie napisano drukowanymi literami Dla Salva Montalbana i umieszczono dopisek - Polowanie na skarb. W środku znajdował się wierszyk - zagadka. Początkowo nikt tej wiadomości nie brał na poważnie, z czasem jednak okazało się, że to co wydawało się ponurym żartem, wcale nim nie było, a wręcz przeciwnie, było to zaproszenie do polowania, którego trofeum był krwawy skarb.

Bardzo żałuję, że nim sięgnęłam po "Polowanie na skarb" nie miałam okazji przeczytać choćby kilku wcześniejszych części serii. Pobieżnie zatem znam zależności osobiste i służbowe naszych bohaterów. Nie przeszkadza to w żadnej mierze w rozwiązywaniu wraz z komisarzem zagadki kryminalnej, jednak brak podstawowej wiedzy dotyczącej na przykład życia osobistego Salva Montalbana i jego relacji z kobietami powodował, że trochę byłam zagubiona i zdezorientowana przyglądając się jego osobistym decyzjom. Trudno mi też porównać tę część z wcześniejszymi tomami, będę zatem pisała tylko i wyłącznie o odczuciach towarzyszących mi podczas czytania "Polowania na skarb". 

Biorąc do ręki powieść zawsze najpierw przyglądam się okładce, analizuję ją dokładnie i próbuję odczytać jakieś wskazówki co do zawartej wewnątrz treści. Nie zawsze mi się to oczywiście udaje, tak też było i w tym przypadku. Nie wiedząc dlaczego spodziewałam się sennego kryminału z sympatycznym, aczkolwiek z lekka nudnawym bohaterem (może sprawiły to te surowe, infantylne szkice). Otrzymałam jednak zupełnie coś odmiennego. Montalbano to smakosz kulinarny, któremu nieobce są siarczyste przekleństwa, ryzykowne akcje i szybkie, brawurowe decyzje. Wypija on także morze alkoholu i prowadzi ciekawe dialogi z samym sobą. Mimo iż w tym przypadku, przynajmniej na początku, nie można mówić o szaleńczej akcji powieści, to jednak ta niespieszna formuła ani na moment nie powodowała u mnie senności, zresztą z czasem i sama akcja nabiera tempa, robi się bardziej krwawo i nieprzyjemnie. Ogromną zaletą powieści jest także spora dawka humoru wpleciona w fabułę, która czasami wręcz łagodzi nagromadzone napięcie i oczywiście oryginalni pracownicy komisariatu w Vigacie, którzy nie raz sprawili, że wybuchałam gromkim śmiechem (tu ukłon w stronę uroczego Catarella). 

"Polowanie na skarb" mnie nie rozczarowało. Bardzo podoba mi się styl autora, polubiłam bohaterów i dobrze się czułam w ich towarzystwie. Także zagadka kryminalna mnie zaciekawiła, chociaż udało mi się ją rozwiązać przed czasem. Z przyjemnością sięgnę więc po wcześniejsze książki Andrei Camilleri, by jeszcze bardziej zagłębić się w zbrodniczy sycylijski świat komisarza Montalbano.


OCENA: 7/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Noir sur Blanc


sobota, 27 października 2018

POLOWANIE - URSULA POZNANSKI




"Rzeczywistość może drastycznie różnić się od wyobrażeń"


Przyznam się szczerze, iż niewiele mogę powiedzieć o literaturze austriackiej. Próbowałam przypomnieć sobie jakiekolwiek nazwisko współczesnego pisarza austriackiego, którego znam i oprócz Elfriede Jelinek żadne inne nie przychodziło mi do głowy. Z wielkim więc zaciekawieniem sięgnęłam po propozycję Wydawnictwa Media Rodzina, wydaną w ramach serii kryminalnej Gorzka Czekolada. Ursula Poznanski to była dziennikarka specjalizująca się w czasopismach medycznych, która jest jedną z najpoczytniejszych austriackich autorek kryminałów i thrillerów dla młodzieży. "Polowanie" jest jej debiutem dla dorosłych czytelników. 

Na pastwisku niedaleko Salzburga znaleziono zwłoki kobiety. Na miejsce zbrodni zostają wezwani śledczy Beatrice Kaspary i Florin Wenninger. Denatka prawdopodobnie została zepchnięta ze skały, można byłoby również podejrzewać samobójstwo gdyby nie fakt, iż miała związane na plecach ręce, a na podbiciu każdej ze stóp wytatułowane cyfry. Okazało się, że są to współrzędne miejsca, w którym śledczy znajdują tajemniczy pakunek z makabryczną zawartością, z dołączonym do niego listem zaczynającym się od słów - Gratulacje, znalazłeś! i zakończony tajemniczym podpisem TFTH. Plastikowy pojemnik, zawierał dwie odcięte ludzkie dłonie, a list zachęcał to wzięcia udziału w grze, której celem jest odnajdywanie ukrytych skarbów. Tatuaż na stopach pierwszej ofiary wskazywał miejsce ukrycia szczątków drugiej. Wskazówki ukryte w odnalezionym pojemniku zawierały zagadkę, której rozwiązanie prowadziło do kolejnego etapu gry, do kolejnego ukrytego skarbu.

"Polowanie" jest kryminałem o bardzo dobrze zarysowanych postaciach i ciekawej fabule. Nie spodziewajmy się w nim szaleńczych pościgów ani śledczych w stylu Bonda. Tutaj dedukcja, intuicja i czas grają pierwsze skrzypce. Bardzo ciekawym zabiegiem jest też wykorzystanie przez autorkę elementów interesującej gry terenowej, o której wcześniej nie słyszałam, chodzi mianowicie o geocaching. Ludzie na całym świecie, w tym również w Polsce, zaopatrzeni w odbiorniki GPS poszukują skrytek uprzednio ukrytych przez innych uczestników zabawy. Skrytki te zawierają dziennik odwiedzin, który należy uzupełnić po odnalezieniu skarbu, a także drobne fanty, które można zabrać jako trofeum, wkładając w zamian do skrzynki inne drobiazgi. W tym przypadku w skrzynkach policjanci nie znajdują fantów na wymianę, znajdują drogowskazy. 
Autorka przez całą książkę trzyma nas w napięciu, co rusz dodając nowe, zaskakujące elementy. Powoli cały obraz intrygi nabiera ostrości, z pozoru niepasujące do siebie elementy łącza się w całość, a cel nabiera sensu. Wiele hipotez, błędne ścieżki śledztwa i skomplikowane życie osobiste głównej bohaterki kreują naprawdę ciekawą fabułę. Bardzo długo byłam wodzona za nos przez autorkę. Za nic nie mogłam znaleźć motywu i wytypować mordercy, jednak już pod koniec śledztwa wszystko zaczęło się logicznie klarować - moje podejrzenia się sprawdziły. Naprawdę dobrze się bawiłam czytając tę książkę. 

Nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić do sięgnięcia po "Polowanie". To dobry kryminał z bardzo ciekawą zagadką podaną na geocachingowej tacy. Zapraszam do gry - może i wam uda się odnaleźć skarb.

OCENA: 7/10



Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina

wtorek, 16 października 2018

ŁZY PAJACA - MAURIZIO DE GIOVANNI




"W życiu wszystkich są rozdroża. Droga rozdwaja się, jedna prowadzi w dobrą, a druga w złą stronę. Niestety w momencie wyboru tego nie wiemy. Wierzymy, że możemy wrócić, kiedy tylko zechcemy. Ale nie wraca się nigdy"

Kryminały retro to gatunek, po który bardzo chętnie sięgam. Mają one w sobie coś bardzo niepokojącego i fascynującego zarazem. Uwielbiam tę atmosferę starych, ciemnych zaułków, z obowiązkowo unoszącą się wszędzie mgłą i stukotem kół dorożki po brukowanych ulicach. Moja wyobraźnia pracuję wtedy na najwyższych obrotach. I tym razem z ogromnym zaciekawieniem zanurzyłam się w świat przeszły, autor bowiem fabułę swojej powieści umieścił w Neapolu w latach 30. XX wieku, co wydawało mi się tym bardziej niesamowite, że nigdy tam jeszcze w swoich książkowych wyprawach nie byłam.

Maurizio de Giovanni to niezwykle popularny we Włoszech autor kryminałów z komisarzem Ricciardim w roli głównej, posępnym i fascynującym arystokratą służącym w faszystowskiej policji, a "Łzy pajaca" są pierwszą wydaną w Polsce książką z tego cyklu. Patrząc na okładkę, od razu zwracamy uwagę na czarno-białe przedwojenne zdjęcie mężczyzny w teatralnym kostiumie pajaca. Część powierzchni fotografii pokrywają czerwone plamy krwi. Okładka nawiązuje bowiem bezpośrednio do opisanych w powieści wydarzeń, w których to najsłynniejszy tenor wszech czasów Arnold Vezziw zostaje zamordowany w trakcie przygotowywania się do roli w operze "Pajace". Na miejsce zdarzenia, do teatru operowego San Carlo przybywa komisarz Ricciardi, człowiek niezwykły, nie tylko z uwagi na swój niebywały intelekt, ale również z powodu "znamienia na duszy", jakim jest fakt widzenia umarłych. Ricciardi widzi tylko ostatnie odczucia zamordowanych i tylko tych, którzy zginęli śmiercią tragiczną. Przed jego oczami pojawiają się krótkie sekwencje zdarzeń z miejsca zbrodni, widzi on postacie i malujące się na ich twarzach uczucia, a także słyszy ostatnie słowa zamordowanego. Ktoś mógłby powiedzieć, że to oryginalne i fascynujące, lecz dla naszego bohatera umiejętność ta to przekleństwo. Z racji swojego zawodu z takimi sytuacjami styka się na co dzień, na co dzień żyje bowiem na styku dwóch światów. Nie ma przyjaciół, z nikim się nie spotyka, właściwie pracuje prawie bez przerwy. Jest najlepszym śledczym w Neapolu i własnie to jemu przypada w udziale rozwiązanie tej tajemniczej sprawy morderstwa. Będzie to niezwykle trudne, bowiem Arnold Vezzi był osobą nielubianą i bardzo trudną we współżyciu. Miał wielu wrogów i żadnego prawdziwego przyjaciela.

Akcja książki praktycznie w większości dzieje się w teatrze operowym. Poznajemy zasady funkcjonowania tego miejsca, przyglądamy się z bliska pracy występujących aktorów i personelu pomocniczego. Powoli poznajemy zależności służbowe i zaglądamy do prywatnego życia pracowników. W miarę toczonego się śledztwa, budujemy swoje własne wyobrażenie zaistniałej sytuacji. Niespiesznie łączymy fakty, delektując się jednocześnie pięknym językiem, którym napisana jest powieść. Wprowadza ona bowiem nas w świat, w którym oprócz rozwiązania zagadki kryminalnej, fascynujący jest także obraz opisanego świata. Neapol lat 30., świat opery i bohater, który zainteresował mnie od pierwszych rozdziałów, to wszystko składa się na wyjątkową książkę. Historię, która mimo swojej niewielkiej objętości bardzo mi się spodobała. Tak bardzo, że z ogromną niecierpliwością będę czekała na kolejne tomy cyklu, mając nadzieję, że z każdą następną częścią autor zabierze nas w inne, równie fascynujące miejsce jakim okazał się przedwojenny Neapol.


"Riccard wiedział, że musi poszukać pary odwiecznych wrogów: głodu i miłości. jedno z nich lub oboje; u podstawy śmierci leżą głód i miłość"

OCENA: 8/10



Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Noir sur Blanc

sobota, 13 października 2018

PARANOJA - KATARZYNA BERENIKA MISZCZUK



"Paranoja - czyli obłęd, to przewlekła psychoza z zaburzeniami urojeniowymi przy nienaruszonej strukturze osobowości"


"Paranoja" to druga część cyklu "W lekarskim fartuchu" i jest ona bezpośrednią kontynuacją "Obsesji". Bardzo byłam ciekawa jak potoczą się dalsze losy naszych bohaterów i czy rozpoczęte znajomości będą miały szansę się rozwinąć w coś więcej. 

Tym razem dochodzi w Warszawie do kilku tajemniczych zgonów. Wszystko wskazuje, że w każdym z tych przypadków mamy do czynienia z samobójstwem ofiary. Jest jednak coś co niepokoi Marka Zadrożnego, lekarza medycyny sądowej, na którego stół sekcyjny trafia każda z tych ofiar. Jest to czerwona nitka, znaleziona przy zwłokach. Czy ma to jakikolwiek związek z żydowska kabałą? Początkowo ani policja, ani prokuratura nie biorą pod uwagę tego, że ta niepozorna rzecz może mieć jakikolwiek związek z samobójstwami. Chcą jak najszybciej zamknąć i zakończyć sprawę. Morderca jednak nie pozwala o sobie tak szybko zapomnieć - kolejna ofiara już jednoznacznie wskazuje na to, że wcześniejsze przypadki to nie były samobójstwa, a nieodczytane przez policję przekazy są tym razem skierowane bezpośrednio do dwóch osób - Marka Zadrożnego i Sebastiana Pola. Kim jest morderca i kto będzie jego następną ofiarą, tego oczywiście nie zdradzę.


Tym razem autorka nie umieściła akcji powieści w jakimś konkretnym miejscu, ale ograniczyła się do jednej dzielnicy Warszawy. W tej części zaczynamy lepiej poznawać naszych bohaterów. Ci drugoplanowi wysuwają się na plan pierwszy, niektóre postacie znikają, inne pojawiają się. Tak jak pierwsza część cyklu skupiała się na osobie Joanny Skoczek, tak ta w większości poświęcona jest panom. Sporo jest też w powieści wątków obyczajowych. Oprócz życia osobistego Marka Zadrożego, z bliska przyglądamy się perypetiom zawodowym i osobistym komisarza Sebastiana Pola, doskonałego policjanta, człowieka uporządkowanego i konkretnego. Powoli też wkraczamy do prywatnego życia groźnej pani prokurator Natalii Świetlik, której charakter bynajmniej się nie zmienił, lecz zbroja niedostępności, którą się owinęła zaczyna powoli opadać. Mam nadzieję, że w kolejnej części opadnie ona całkowicie, bo coś czuję, że bohaterką kolejnego tomu cyklu będzie własnie Natalia.

W moim odczuciu "Paranoja" jest lepsza książka niż "Obsesja". Więcej jest w niej elementów kryminału. Czytając czułam  dreszcz niepewności, już nie było mi tak do śmiechu. Autorka naprawdę z ogromną wprawą poprowadziła nas przez całą fabułę, klucząc i zacierając ślady, by na koniec oblać nas kubłem zimnej wody. Jest dynamika, jest niepewność, jest masa zwrotów akcji i co najważniejsze jest pomysł na naprawdę dobry kryminał.




"Śmierć zawsze zostawia po sobie ślady, tak samo jak morderca. My tych śladów szukamy"

OCENA: 8/10


Za możliwość przeczytania książki przed premierą dziękuję Wydawnictwo WAB



czwartek, 11 października 2018

OBSESJA - KATARZYNA BERENIKA MISZCZUK




"Każdy z nas ma jakiś odchył"

Na rynku już niedługo będzie miała swoją premierę druga część szpitalnego cyklu Katarzyny Bereniki Miszczuk "Paranoja". Absolutnie nie mogłam jej rozpocząć nie znając części pierwszej, którą jest właśnie "Obsesja".  Przeniosłam się zatem na chwilę do warszawskiego szpitala, w którym pracuje Joanna Skoczek, rezydentka oddziału psychiatrii. Joanna jest rozwódką i mieszka na warszawskiej Pradze z kotem Kołtunem. Swoje życie dzieli między pracę a dom i ani myśli na razie wdawać się w jakikolwiek romans. Los jednak szykuje dla naszej atrakcyjnej pani doktor sporą niespodziankę. Pewnego dnia Joanna odnajduje w swojej pracowniczej szafce liścik od tajemniczego wielbiciela. Z początku jest tym faktem tylko lekko oburzona, jednak z czasem, w miarę jak otrzymuje kolejne listy, mocno zaniepokojona. Kiedy jednak na terenie szpitala dochodzi do morderstwa pacjentki, a zamordowana kobieta tak jak Joanna ma czarne kręcone włosy - sprawa zaczyna robić się poważna. W wyniku śledztwa okazuje się bowiem, że to nie jest pierwsza zamordowana ciemnowłosa kobieta w ostatnim czasie. Każda ofiara jest pozbawiana po śmierci oka i oznaczona kolejna cyfrą wyrytą na policzku. Kim jest morderca? Czy jest nim dziwnie zachowujący się w stosunku do Joanny salowy i pracownik magazynu w jednym, czy może jej dawny kolega ze studiów, przystojny chirurg, który ma na punkcie lekarki prawdziwą obsesję? A może to ktoś zupełnie jej nieznany lub dopiero co poznany? Tego oczywiście nie zdradzę.

Autorka umieściła akcję swojej powieści w szpitalu nie bez powodu. Wielopiętrowy budynek, stare windy, zaciemnione podziemia, w pomieszczeniach których znajdują się szatanie dla personelu, to doskonała sceneria dla mrocznych wydarzeń. Dodatkowo nasza bohaterka jest psychiatrą, a więc nie brakuje w jej otoczeniu osób z przeróżnymi zaburzeniami. Jest zatem klimatycznie i odrobinę niepokojąco, lecz humor pomieszany z wątkiem kryminalnym sprawia, iż mimo morderstw i mrocznych zakamarków szpitalnych podziemi nie czuje się w powieści atmosfery grozy, ale zaledwie lekki towarzyszący czytaniu niepokój. Absolutnie nie jest to wadą powieści, ale czytelnicy sięgający po "Obsesję" muszą mieć świadomość, że sięgają po kryminał z elementami romansu, a nie thriller, inaczej mogą się po prostu rozczarować. W pierwszym tomie serii dopiero poznajemy głównych i drugoplanowych bohaterów. Niewiele zatem o nich wiemy. Powoli kształtują się wzajemne relacje, tajemnice z życia prywatnego wychodzą na światło dzienne. Z początku główna bohaterka odrobinę mnie drażniła swoim zachowaniem, z czasem jednak przyzwyczaiłam się do jej sposobu myślenia i działania, choć nie ukrywam, że po lekarce, szczególnie takiej specjalizacji, spodziewałam się mniej infantylnego zachowania. 
Autorka jest z zawodu lekarzem, więc środowisko medyczne nie jest jej obce, wie zatem o czym pisze i to w powieści doskonale jest wyczuwalne, nie zagłębia się jednak w szczegóły pracy personelu i szpitala, a szkoda. 

Książkę czyta się naprawdę przyjemnie i błyskawicznie. Mogę więc z czystym sumieniem polecić ją każdemu, kto pragnie spędzić jeden, bądź dwa wieczory z lekkim, ale niezłym kryminałem z elementami romansu i komedii. Ja od razu zabieram się do czytania "Paranoi", gdyż jestem bardzo ciekawa jak potoczą się dalsze losy naszych bohaterów i z jaką zagadką kryminalną przyjdzie im się zmierzyć.

OCENA: 7/10



Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu WAB





niedziela, 7 października 2018

ZANIM ZNIKNĘ - ANNA DĄBROWSKA






"Każdy z nas uczy się w swoim czasie gotowości do czegoś, odpowiedzialności za innych i miłości do siebie"


Twórczość Anny Dąbrowskiej poznałam całkiem niedawno. Jej "Nauczyciel tańca" - książka opowiadająca o miłości dwojga skrzywdzonych przez los ludzi, bardzo mi się podobała, więc płynąc na fali zachwytu od razu postanowiłam sięgnąć po kolejną jej powieść "Zanim zniknę". Mimo iż opowiadane przez autorkę historie są skierowane raczej do młodszego czytelnika, to jak widać czasami i one potrafią mnie zainteresować na tyle, że z ciekawością sięgam po literaturę new adult, już dawno młodym czytelnikiem nie będąc.

Osiemnastoletnia Wiktoria Brown przeprowadza się wraz z mamą i jej życiowym partnerem Piotrem z Krakowa do Gdańska. Pełna bólu po rozwodzie rodziców i samobójczej śmierci ojca, nie może się pozbierać psychicznie. O wszystko co się wydarzyło w jej życiu obwinia matkę i Piotra. Jest zagubiona, nieszczęśliwa i zbuntowana. Rozpoczyna naukę w nowej szkole o profilu artystycznym. W niej poznaje Maxa i Syriusza, którzy różnią się od siebie jak ogień i woda, noc i dzień czy też dobro i zło. Obaj są zainteresowani Wiktorią, jednak każdemu z nich przyświecają inne cele. Dziewczyna także nie pozostaje obojętna, powoli zakochuje się w jednym z nich. Nie wie jeszcze, że już niebawem przyjdzie jej się zmierzyć z konsekwencjami jej własnych wyborów, a nadchodzący rok okaże się przełomowy w jej życiu. 

Anna Dąbrowska w swojej książce porusza wiele ważnych dla nastolatków tematów - traumy z powodu straty rodzica, nastoletniego buntu, próby radzenia sobie z własnymi emocjami czy dokonywaniem trudnych życiowych wyborów, nierzadko determinujących ich przyszłe życie. Jak trudne potrafią być to sytuacje i jakie mogą być tego konsekwencje, dowiadujemy się własnie na przykładzie Wiktorii. 

"Zanim zniknę" to książka magiczna, w pełnym tego słowa znaczeniu. Elementy fantastyczne wplecione w fabułę, nadają powieści odrobinę nierealności. Wyznaczają one subtelną granicę między złym a dobry światem, między bólem a szczęściem, między nienawiścią a miłością. Są szczere i naturalne, podobne do snu, a jak wiadomo gdy śnimy to wszystko może się zdarzyć. I tutaj właśnie się zdarza. 

Postacie stworzone przez autorkę są bardzo wyraziste, a historia naszej bohaterki, która zaczyna się w momencie już podjętych przez dorosłych decyzji, wciągnęła mnie od razu. Sceny następowały po sobie szybko, bez zbędnych narracji czy niepotrzebnych rozważań. Jednak z czasem zaczęło mi tego własnie brakować, tych bardziej rozbudowanych sekwencji i głębszego wejścia w emocje i myśli bohaterów.  Dla mnie wszystko działo się odrobinę za szybko. Kiedy już rozsiadłam się wygodnie w fotelu i zaczynałam wczuwać się w akcję - następowała zmiana dekoracji. Bardzo natomiast podobało mi się zakończenie powieści, które jest doskonałym pretekstem do jej kontynuacji. Aby nie zdradzać tego zakończenia powiem tylko, że od razu przyszedł mi na myśl mit o Eurydyce i Orfeuszu.

"Zanim zniknę" to powieść nie tylko dla młodszego czytelnika, ale też dla trochę starszych wrażliwych dusz, które nie zawahają się wpuścić odrobiny nierealności do swojego życia.

OCENA: 7/10



Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu LIRA



wtorek, 2 października 2018

PANI HENRYKA I MORDERSTWO W PENSJONACIE - KATARZYNA GURNARD





"Drżyjcie, złoczyńcy! Wkraczam do akcji..."

Henryka Orłowska, sympatyczna emerytka z Łodzi, nie jest bynajmniej stetryczałą staruszka, ale pełną energii starszą panią, żyjącą według zasady, że trzeba żyć pełnią życia bo nie wiadomo ile go jeszcze zostało. Rozrywki, które wypełniały jej dzień były raczej bezpłatne lub niskopłatne, a Internet, z którego od niedawna korzystała, pozwalał jej na ich szybkie wyszukiwanie. Pani Henryka nie była więc podobna do innych emerytek, które gotowały i piekły dla całej rodziny, a w wolnym czasie zajmowały się wnukami. Nie miała dzieci, a tym bardziej wnuków, za to piekła smaczne ciasta, którymi zawsze obdarowywała listonosza przynoszącego jej co miesiąc emeryturę. Pewnego pochmurnego październikowego dnia listonosz także zapukał do jej drzwi. Tym razem nie przyniósł jednak emerytury ale list polecony, którego nadawcą była kancelaria adwokacka. List informował o spadku i to właśnie Pani Henryka spadek ten otrzymała. Ten fakt otworzył przed nasza emerytką drzwi do fascynującej, kryminalnej przygody, która rozegra się na południu Polski w pensjonacie Yorkshire.

Katarzyna Gurnard stworzyła ciepłą i zabawną historię kryminalną, w której trup może nie ściele się gęsto, ale jest mnóstwo zagadek do rozwiązania i tyleż samo tajemnic do ujawnienia. Do tego nie potrzeba wcale nieustraszonego stróża prawa, wystarczy jedna niepozorna starsza pani, która doskonale się bawi wcielając się w detektywa-amatora. Mimo że znalezienie mordercy nie jest sprawą niepoważną, to Pani Henryka, nasza główna bohaterka, swoimi poczynaniami nie raz sprawiła, że czytając książkę i wyobrażając sobie czytane sceny, śmiałam się serdecznie. 

Bohaterowie wykreowani przez autorkę są bardzo interesującymi postaciami. Każdy z nich jest inny i na swój sposób bardzo ciekawy. Wszyscy też mają do ukrycia przed światem jakąś tajemnice. Akcja powieści raz zwalniała, raz przyspieszała, jednak zawsze coś ciekawego się działo. Autorka zafundowała nam kilka zwrotów akcji i naprawdę trudno było mi odgadnąć, w którą stronę potoczy się to śledztwo. Czasami miałam wrażenie, że morderstwa nie dokonała jedna osoba, ale grupa osób mająca jeden wspólny motyw. Żaden z wytypowanych przez mnie podejrzanych, nie okazał się jednak tym właściwym, a samo zakończenie i tym samym ujawnienie mordercy pokojówki Róży, było dla mnie sporym zaskoczeniem.
 
"Pani Henryka i morderstwo w pensjonacie" to lekka i przezabawna historia, którą czyta się naprawdę błyskawicznie. To propozycja dla tych wszystkich, dla których kryminał nie musi być tylko i wyłącznie brutalnym, męskim światem zbrodni, ale może być czasami także ciepłą i zabawną opowieścią o tropieniu przestępcy i rozwiązywaniu zagadek kryminalnych. To idealna odskocznia od szarej codzienności i ciekawa propozycja na jesienne i zimowe wieczory.

OCENA: 7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu LIRA.