Szukaj na tym blogu

środa, 26 czerwca 2019

BĄDŹ MOIM MARZENIEM - MONIKA MICHALIK






Wakacyjny czas sprzyja błogiemu lenistwu i rozbudza chęć sięgnięcia po lżejszą lekturę. Ja również tej pokusie się nie oparłam. Bo tak jak w grudniu uwielbiam czytać lekkie książki ze świąteczną atmosferą w tle, tak latem wyjątkowo chętnie sięgam po romanse i powieści obiecujące wakacyjną przygodę.

Natalia szykuje się do wylotu na wymarzone wakacje. Planuje na wyspie Korfu spędzić, wraz ze swoim chłopakiem Tomkiem, bajeczny tydzień. Niestety na kilka godzin przed odlotem Tomek oznajmia dziewczynie, że zakochał się w innej i że żadnych wspólnych wakacji nie będzie bo... odchodzi. Załamana Natalia postanawia nie zmieniać jednak swoich planów. Leci na Korfu. Na miejscu poznaje przystojnego recepcjonistę Michała, Polaka od jakiegoś już czasu mieszkającego na wyspie. Mimo bólu spowodowanego rozstaniem dziewczyna postanawia jak najpełniej wykorzystać wakacyjny urlop. Początkowo z obawą, stopniowo coraz odważniej zbliża się do Michała, który również nie pozostaje na to zbliżenie obojętny. Znajomość, która miała być tylko wakacyjnym plastrem na rany, w ciągu paru dni przemienia się w wielką miłość. Niestety wszystko co dobre ma swój kres - także urlop. Zmęczona ale szczęśliwa i zakochana Natalia wraca do domu. Tutaj jednak nie czekają ją radosne chwile pełne wyczekiwania na kolejne spotkanie z ukochanym. Badania lekarskie, które zmuszona będzie zrobić i postawiona na ich podstawie diagnoza sprawią, że świat Natalii rozpadnie się na miliony kawałków, a marzenia o szczęśliwej przyszłości wydawać się będą ulotną mrzonką. 

Początkowo myślałam, że debiut literacki Moniki Michalik będzie tylko lekkim, schematycznym romansem. Owszem było schematycznie, tak jak schematyczny jest prawie każdy literacki gatunek, ale bynajmniej nie było lekko. Autorka zafundowała nam prawdziwy emocjonalny rollercoaster - od wielkich miłosnych uniesień i wszechogarniającego naszych bohaterów szczęścia, po prawdziwe ludzkie cierpienie wywołane walką z chorobą. Natalia bowiem po powrocie do Polski okazuje się śmiertelnie chora i musi tej chorobie stawić czoła. Monika Michalik nie szczędzi nam szczegółów tej walki. Opisuje je bez upiększeń, dramatycznie i szczerze, bo zna tę chorobę z autopsji, gdyż napisała swoją debiutancką powieść sama walcząc z białaczką. 

"Bądź moim marzeniem" jest książką o zmianach. O zmianach planów, życia, perspektywy. Każdego z bohaterów los stawia przed koniecznością podjęcia decyzji, każdy z nich mierzy się z chwilą, w której musi przewartościować swoje życie i dokonać wyboru. Nie zawsze jednak te wybory są trafne. Jest to także opowieść o walce, zarówno tej o własne życie, jak i o tej nie mniej ważnej, walce o miłość, szczęście i marzenia.
Powieść Moniki Michalik to piękna i wzruszająca historia. Nie jest to jednak lekka, plażowa lektura. I jeżeli z początku czytelnikowi może się wydawać, że ma przed sobą nieskomplikowany romans, tak w miarę rozwoju sytuacji rozgrywający się na naszych oczach dramat, nadaje lekturze zupełny inny wydźwięk. Mnie ta historia niesamowicie poruszyła i zmusiła do refleksji. Po raz kolejny zastanowiłam się nad kruchością życia ludzkiego i tym co w życiu najważniejsze, a także utwierdziłam się w moich wyborach i priorytetach. Każdemu w życiu taki reset jest potrzebny.

"Bądź moim marzeniem" to książka dla tych wszystkich, którzy nie boją się trudnych i emocjonujących tematów poruszanych w powieściach, dla wielbicieli powieści obyczajowych z miłością w tle, a także dla tych wszystkich, którzy po prostu chcą przeczytać historię tej wyjątkowej miłości.

OCENA: 8/10



Za możliwość przeczytania powieści dziękuję
 Wydawnictwu Znak



środa, 19 czerwca 2019

WIĘCEJ NIŻ POCAŁUNEK - HELEN HOANG





"Więcej niż pocałunek" jest debiutem literackim Helen Hoang, który od razu stał się księgarskim hitem i dość długo znajdował się na amerykańskiej liście bestsellerów. Powieść zdobyła także nagrodę "Goodreads Choise 2018" w kategorii "najlepsza powieść". Jak zatem koło tak wyróżnionej propozycji Wydawnictwa Muza przejść obojętnie? Ja nie mogłam.

Stella to trzydziestoletnia kobieta cierpiąca na autyzm, a konkretnie na Zespół Aspergera, charakteryzujący się miedzy innymi upośledzeniem umiejętności społecznych, trudnością w akceptowaniu zmian, a także specjalistycznymi zainteresowaniami połączonymi czasami z obsesyjnym skupieniem się na jednej dziedzinie. Stella ma też wielkie problemy z bliskością. Nie lubi być dotykana, przytulana czy całowana. Jej jedyną miłością jest ekonometria. Tworzenie algorytmów jest czynnością, w której zatraca się całkowicie. Kobieta całe swoje życie uczyła się właściwych zachowań w kontaktach z ludźmi. Ograniczona trudnościami w komunikacji niewerbalnej podchodziła do tego jak do naukowego problemu, który trzeba rozwiązać. Z trudem, ale nauczyła się odnajdywać w sytuacjach rodzinnych, zawodowych i towarzyskich. Z jednym tylko jak do tej pory nie potrafiła sobie poradzić - z relacjami partnerskimi. Postanowiła zatem to zmienić i skorzystać z pomocy profesjonalisty. Wynajęła więc Michaela, mężczyznę do towarzystwa, który doskonale nadawał się do tego aby nauczyć Stellę czerpania radości z seksu. Z początku miał być to układ czysto zawodowy, z czasem jednak, gdy Stella i Michael coraz bardziej wzajemnie się poznają, uczucie, które absolutnie nie powinno się zdarzyć, wybucha pełną mocą.

Każdy z wielbicieli romansów zna reguły, którymi rządzi się ten gatunek. Ma być miło, słodko, czasami burzliwie, ale zawsze kończyć się szczęśliwie. Ostatnio coraz więcej tego typu książek, opowiada miłosne historie bohaterów mierzących się z realnymi życiowymi problemami. Nie inaczej jest i w tym przypadku. Helen Hoang stworzyła postać Stelli, kobiety chorej na Zespół Aspergera, bazując na własnych doświadczeniach. Śledząc codzienność bohaterki, odważne mierzenie się z życiowymi problemami, przyglądając się jej gafom, niezręcznościom w kontaktach z ludźmi, szokującym, aczkolwiek dla chorych naturalnym reakcjom na nadmierną ilość bodźców, czy niezrozumiałością społecznych sytuacji, czytelnik odrobinę lepiej zaczyna rozumieć problemy z jakimi musi się na co dzień zmierzyć osoba chora na autyzm. 
"Więcej niż pocałunek" to zabawna, urocza i wciągająca historia romantyczno-erotyczna, napisana z wyczuciem i klasą. Dwoje wrażliwych i muszących stawić czoła własnym demonom ludzi, uczy się wzajemnie od siebie jak sprostać codziennym wyzwaniom w sytuacji, gdy nie można zmienić ani siebie, ani własnej przeszłości. Oboje, zarówno Stella jak i Michael, są absolutnie przekonani, że nie są warci tego, by pokochał ich ktoś tylko dla nich samych. Czy miłość jaka między nimi się narodziła przetrwa wszystkie przeciwności losu i czy związek żigolaka i autystycznej dziewczyny jest w ogóle możliwy?

Mimo iż ta romantyczna powieść nie wprowadza wielkiej rewolucji w gatunku, powinna spodobać się wszystkim fanom historii miłosnych. Przyjemna w odbiorze i dobrze napisana opowieść, porusza wiele czułych strun naszej duszy. To doskonała letnia propozycja, nie tylko dla żądnych romantycznych uniesień czytelników.


OCENA: 7/10



Za możliwość przeczytania powieści dziękuję
 Wydawnictwu Muza

 

poniedziałek, 17 czerwca 2019

A MIAŁO BYĆ TAK PIĘKNIE! - KATARZYNA KALICIŃSKA, MAŁGORZATA KALICIŃSKA





"Jeśli są ludzie, którzy cię lubią i nie lubią, to znaczy, że jesteś jakaś, a jeśli wszyscy tylko niby lubią, jesteś nijaka"


Dwie Panie Kalicińskie (bratanica i ciocia) postanowiły wspólnie napisać książkę. Twórczość Pani Małgorzaty znam chociażby z pełnej ciepła serii "Rozlewisko", Panią Katarzynę w roli powieściopisarki spotykam po raz pierwszy. 
Problem z książkami pisanymi wspólnie jest taki, że do końca nie wiemy jaki podział ról przypisano każdemu z twórców. Czy jest to wspólne dzieło, mozolnie tworzone przy jednym biurku, czy może historia wymyślona przez jedną panią a napisana przez drugą? W miarę zagłębiania się w lekturę stwierdziłam, że nie ma to dla mnie absolutnie żadnego znaczenia. Po prostu dałam się ponieść tej zwariowanej historii, którą jak nietrudno się domyślić napisało samo życie.

Dominika, dziewczyna odważna, zwariowana i pełna optymizmu,  wkroczyła w swoje dorosłe życie szybko i z wielkim hukiem. Pierwsza miłość błyskawicznie zwieńczona ślubem, nieoczekiwane macierzyństwo i jeszcze mniej oczekiwana zdrada męża zakończona rozwodem. Powiecie - takie jest życie, nie ona pierwsza i nie ostatnia. Jednakże przypadek Miki jest wyjątkowy - dziewczyna właśnie skończyła 22 lata, gdy po raz pierwszy zawalił się jej świat.  Bierze się jednak w garść, kontynuuje studia i zaczyna pracę w telewizji. Nowe życie, nowa miłość, nowy związek, drugie dziecko, ale wciąż ta sama Dominika, silna, przebojowa i szalona.
Autorki opisały życie, które bardzo dobrze znają. Myślę, że duża w tym zasługa Pani Katarzyny, książka bowiem zawiera sporą dawkę wątków autobiograficznych. Wcale mnie to nie dziwi, bo jak wiarygodnie opisać ten hermetyczny świat nie będąc jego częścią. Autorki odkrywają przed nami kulisy pracy w telewizji, życia jego pracowników, zawodowych zależności, układów i relacji. Mozolne wspinanie się po drabinie, to nie jedyny problem stojący przed naszymi bohaterami. Ciągła walka o utrzymanie pozycji zawodowej, szalone życie towarzyskie i zmaganie się z rodzinnymi problemami, jest dla Miki codziennością, w której dziewczyna doskonale się odnajduje.
"A miało być tak pięknie!" nie jest książką przedstawiającą tylko i wyłącznie świat telewizji i wielkich pieniędzy. To także opowieść o walce z przeciwnościami losu, o codziennych upadkach, sile woli, niezłomności i walce o własne marzenia. Mika, która jest silną osobą nie ustrzegła się życiowych błędów. Stara się jak może trzymać wszystkie sznurki w garści, ale życie i tak pisze swoje własne scenariusze. Są dni kiedy balansuje na równi pochyłej zupełnie nie zdając sobie sprawy, że jest o krok od katastrofy. Zresztą nie pierwszy i nie ostatni raz.

Panie Kalicińskie napisały powieść pełną szalonych zwrotów akcji. Powieść, która bawi, inspiruje i uczy, że mimo życiowych porażek, popełnianych wciąż błędów i bolesnych upadków nigdy nie wolno się poddawać, a gdy już sięgniemy  dna to tylko i wyłącznie po to, by się od niego odbić. 



"Życie pisze ciekawe scenariusze. Jak depresja - to z oceanem łez i dymem rozpaczy. Jak coś dobrego - to z przytupem!"


OCENA: 7/10



Za możliwość przeczytania powieści dziękuję 
Wydawnictwu Burda Książki


czwartek, 13 czerwca 2019

TRZY KROKI OD SIEBIE - RACHAEL LIPPINCOTT






"Jeśli mam umrzeć, to najpierw chciałbym trochę pożyć. A potem sobie umrę"


Stella Grant, tak jak wszystkie współczesne nastolatki chciałaby żyć pełnią życia, podróżować, zakochać się, planować przyszłość i spełniać swoje marzenia. Nie może jednak tego robić, nie może bawić się bez ograniczeń z przyjaciółmi, szaleć, snuć planów na przyszłość, bo Stella tej przyszłości nie ma. W momencie kiedy przyszła na świat wiadomo było, że od tej chwili będzie żyć z wyrokiem śmierci, że umrze młodo, a każdy jej dzień będzie walką o to by odejść jak najpóźniej. 
Stella choruje na mukowiscydozę, chorobę dziedziczną, która objawia się tym, że organizm chorego produkuje nadmiernie lepki śluz, powodując tym samym zaburzenia wszystkich narządów posiadających gruczoły śluzowe. Dla chorego na mucowiscydozę zwykłe przeziębienie może błyskawicznie przerodzić się w śmiertelnie niebezpieczne zapalenie płuc, a zlekceważona infekcja skóry może zakończyć się sepsą. Nadmierne więc dbanie o zdrowie nie jest w przypadku Stelli nadgorliwością ale koniecznością. Dziewczyna karnie stosuje się do wszystkich lekarskich zaleceń, regularnie bierze leki i niepotrzebnie nie ryzykuje. Prowadzi własny kanał na You Tube, na którym opowiada o swoim życiu z mucowiscydozą, a także jest twórczynią apki pomagającej ludziom przewlekle chorym prawidłowe dawkowanie leków. Dla Stelli szpital jest jej drugim domem, a pracujący na oddziale ludzie drugą rodziną. Do najbliższych Stelli osób należy także Poe, jej najlepszy szpitalny przyjaciel, tak jak ona chorujący na mukowiscydozę.
Pewnego dnia na oddziale pojawia się Will, nowy pacjent z dodatkowym wyrokiem śmierci w pakiecie. Oprócz walki z mukowiscydozą, zmaga się on z bardzo groźną dla chorych i odporną na wszystkie antybiotyki bakterią B. cepacia. Dla Willa praktycznie nie ma już nadziei. On sam zresztą pogodził się z nadejściem ostatecznego końca, już nie walczy, nie stara się, chce tylko ten krótki okres czasu, który mu pozostał przeżyć na własnych warunkach. 
Spotkanie Stelli i Willa, jest dla każdego z nich szokiem. Tak różni od siebie, z początku nie przypadają sobie do gustu. Gdy jednak zaczynają się częściej spotykać, wzajemnie poznawać i powoli odkrywać przed sobą skrywane przed całym światem sekrety - zakochują się w sobie. To wyjątkowo trudna miłość. Z uwagi na chorobę obojga i dodatkową bakterię Willa, nie mogą się nigdy dotknąć ani pocałować, a odległość która ich dzieli, nie może być krótsza niż trzy kroki. Miłość Willa i Stelli wpleciona w tą szpitalną codzienność jest dla nich wielkim wyzwaniem, tym bardziej, że największą przeszkodą stojącą pomiędzy nimi jest choroba. To dla Stelli Will postanawia ostatni raz zawalczyć o czas, który im jeszcze pozostał. To dla Willa Stella powoli zmienia swoje nastawienie do życia z chorobą. 

"Trzy kroki od siebie" to piękna opowieść o walce i trudzie oraz wyjątkowej odwadze i sile ludzi, którym przyszło się z tą nieuleczalną chorobą zmierzyć. Autorka w prosty sposób opowiada o codziennym życiu chorych, lekach, zabiegach, niebezpieczeństwach związanych z chorobą, emocjonalnych wzlotach i upadkach, a także o niełatwych relacjach rodzinnych i ogromnej sile miłości w cieniu śmierci. Mimo iż "Trzy kroki od siebie" jest powieścią napisaną na podstawie scenariusza, co zawsze odrobinę odbiera głębię fabule, to historia dwojga zakochanych w sobie ludzi chorujących na śmiertelną chorobę jak najbardziej zasługuje na uwagę. To mądra i wzruszająca historia, która z pewnością spodoba się nie tylko młodym czytelnikom.


OCENA: 8/10


Za możliwość przeczytania powieści dziękuję
 Wydawnictwu Media Rodzina


środa, 12 czerwca 2019

TEORIA OPANOWANIA TRWOGI - TOMASZ ORGANEK








"Leżałem i się marnowałem. Gniłem i malałem. Miałem trzydzieści dziewięć lat i zaczęły wypadać mi włosy. Kończyły się pieniądze, pomysły i rozmiar M. Nic mnie nie gnało, nic nie ciągnęło, nic nie zaprzątało i nic nie podnosiło. Nic nie słuchało i nic nie mówiło. Nic nie znaczyło"


"Teoria opanowania trwogi" to debiut prozatorski muzyka, wokalisty, autora tekstów i kompozytora Tomasza Organka. W tak genialnym umyśle muzycznym na pewno wiele się dzieje. Kłębiące się pomysły, analizy czy twórcze procesy muszą znaleźć swoje ujście. Czasami zamieniają się w tekst piosenki, czasami w genialną kompozycję, a czasami w książkę, potrzebują bowiem większej przestrzeni, aby nam się zaprezentować, wyfrunąć z duszy i zamienić w słowa.

Dziennikarz portalu plotkarskiego Borys ma 39 lat. Czuje się trochę zagubiony w otoczeniu młodych kolegów z branży, starający się mimo wszystko nadążyć za współczesną rzeczywistością, dogonić pędzące życie i sprostać oczekiwaniom szefa. Jest znudzony swoją egzystencją, rozczarowany życiem i pesymistycznie do niego nastawiony. Gdy traci pracę, na której tak naprawdę nigdy mu nie zależało, nie opada na dno, nadal żyje z dnia na dzień. Pewnego takiego nic nieznaczącego dnia Borys spotyka Niete, nie stroniącą od alkoholu, lubiącą luz, szaloną, wybuchową Anetę, swoją dawną miłość. Dziewczyna właśnie dowiedziała się, że zmarł jej ojciec. Prosi więc Borysa, by jej towarzyszył w podróży na pogrzeb. Podróży będącej początkiem niebezpiecznych wydarzeń a także odkrycia głęboko ukrytych tajemnic rodzinnych. Historią przepełnioną poszukiwaniem życiowego celu i pełną rozważań na temat kondycji polskiego społeczeństwa.
 
„Teoria opanowania trwogi” to książka podejmująca niecodzienne tematy, zawierająca rozważania na temat nieuchronności śmierci i lęku przed tym co nieuniknione. Książka pełna metafor, odwołań do literatury, filmu, muzyki.
Powieść Tomasza Organka to nie jest łatwa lektura, wymaga skupienia i refleksyjnego nastroju. Nie każdy bowiem i nie zawsze ma ochotę na rozważania egzystencjalne, na drobiazgową analizę duszy, na dotarcie do dna. „Teoria opanowania trwogi” to ambitna lektura. Czasami miałam wrażenie, że do niej nie dorosłam, mimo że rozważania głównego bohatera nie były mi tak do końca obce. Bliżej mi jest bowiem do pokolenia Borysa, niż współczesnych młodych gniewnych.
To nie jest książka na jeden wieczór i nie jest to książka dla każdego. Jeśli ktoś nastawia się na wartką akcję, pełną błyskotliwych dialogów to odrobinę się zawiedzie. Tutaj to raczej myśli, rozkładana na czynniki pierwsze codzienność i filozoficzne rozważania bohatera grają pierwsze skrzypce.
Czy mi się książka podobała? Jednoznacznie nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Nie żałuję, że ją przeczytałam i nawet na pewno wrócę do niej ponownie, by przeanalizować to co mi w niej umknęło, ale bywały chwile, że jako czytelnik czułam się odrobinę zagubiona i przytłoczona jej treścią.


OCENA: 6/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję
 Wydawnictwu WAB 

piątek, 7 czerwca 2019

PLAC KONSTYTUCJI - DOMINIKA BUCZAK





"Inne miasta znała tylko ze zdjęć w gazetach, ale czuła, że żadne z nich nie dorównuje Warszawie, bo każde z tamtych powstało z pieniędzy. A Warszawa powstała z woli i nadziei, z siły i wiary w przyszłość"


Jestem czytelniczką bez gatunkowych ograniczeń. Chętnie i często sięgam zarówno po kryminały, thrillery, fantastykę czy powieści grozy, jak i gorące romanse, literaturę faktu czy powieść obyczajową. Ten ostatni gatunek szczególnie sobie w ostatnim czasie upodobałam, bo ku mojej ogromnej radości ciekawych obyczajówek coraz więcej pojawia się na naszym rynku. 

Tłem wydarzeń rozgrywających się przez dziesięciolecia w "Placu Konstytucji" jest tytułowy warszawski plac i historia rodziny mieszkającej w jednym z domów powstałych na jego skraju. To miejsce jedyne w swoim rodzaju, pełne historii, świadek-symbol nowoczesnego świata, powstałego w "trudzie i znoju" na gruzach powojennej Warszawy. Plac Konstytucji na naszych oczach powstaje, żyje i przeobraża się przez pokolenia, transformuje tak, jak nasze społeczeństwo. Dla każdego pokolenia oznaczał on coś innego. Początkowo był dumą narodu, sztandarową inwestycją Warszawy, potem powiewem luksusu i dostatniego życia jego mieszkańców, by na końcu stać się areną walk polskiego społeczeństwa.

Lipiec 1952 roku - młodziutka Mania, świeżo upieczona warszawianka, studentka Politechniki i członkini ZMP z dumą współuczestniczy w budowie MDM (Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej). Jest dumna z wartości, które reprezentuje władza, podziwia przodowników pracy, popiera nowy ład i porządek oraz budowę lepszej, równej dla wszystkich Polski. To właśnie symbolem wszystkiego co dla Marii najważniejsze jest nowo wybudowany Plac Konstytucji, także symbolem nowoczesnego myślenia. Mania chce być bowiem nowoczesną kobietą, niezależną od mężczyzn, sama kształtując swój własny los. W lipcu 1952 dziewczyna nie wie jeszcze jak różne od dzisiejszych marzeń będą decyzje, które zmuszona będzie podjąć. Niedługo potem zachodzi w ciążę z nieznajomym, będącym jednodniową doprawioną alkoholem przygodą i wychodzi za mąż za kolegę ze studiów Jerzego Pabisiaka, którego ani nie kocha ani też nawet chyba nie lubi. Jest jednak coś co on za sprzeniewierzenie się własnym wartościom daje jej w zamian - mieszkanie w bloku przy Placu Konstytucji i dostatnie życie żony pracownika ministerstwa -  a Maria w imię lepszego jutra tę propozycję przyjmuje.
Dominika Buczak opowiadając o życiu Marii Pabisiak i jej rodziny przedstawia nam najważniejsze wydarzenia powojennej Warszawy, przełomowe momenty polityczne w kraju i zmiany w świadomości Polaków. Losy jej syna Adama śledzimy w czasach studenckich buntów końca lat 60. i późniejszych politycznych przemian, a przeżycia wnuka Roberta, typowego kibola-narodowca, a także sąsiadów rodziny Magdy i Michała, przypadają na czasy "posmoleńskiego" podziału kraju i otwarcia części społeczeństwa polskiego na równość i tolerancję. 
W losach tej rodziny jest wiele zamkniętych jeszcze stron, zakurzonych tajemnic, które dopiero dekady później wyłonią się na światło dzienne. To także historia o niezrealizowanych planach, zmiennych decyzjach i życiowych rozczarowaniach.  Niedomówienia, przemilczenia i kłamstwa w imię dobra rodziny, stopniowo zaczynają zbierać swoje żniwa. Nie wszystkie tajemnice zostaną nam ujawnione już teraz, część z nich autorka odkryje przed nami dopiero w kontynuacji sagi. "Plac Konstytucji" jest bowiem jej początkiem, bo jak możemy przeczytać pod ostatnim zdaniem - cześć dalsza nastąpi. 

Dominika Buczak, z ogromną dbałością o historyczne detale, stworzyła opowieść, która naprawdę zaciekawia. Piękny styl autorki i fantastycznie wykreowanie postaci, zarówno pierwszo- jak i drugoplanowe, sprawiają, że od lektury nie sposób się oderwać. Mnie wciągnęła ona bez reszty, ja dosłownie żyłam tą opowieścią. W życie fikcyjnych Pabisiaków wplecione zostały historyczne postaci, które nadają powieści realizmu, wręcz utwierdzając nas w przekonaniu, że ta historia musiała wydarzyć się naprawdę. "Plac Konstytucji" to powieść dla tych wszystkich, którzy lubią wielopokoleniowe sagi wplecione w historyczne wydarzenia, klimatyczne, pięknie opowiedziane i zapadające głęboko w pamięć.


OCENA: 9/10



Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Wielka Litera



środa, 5 czerwca 2019

BEZLITOSNA SIŁA - KASTOR - AGNIESZKA LINGAS-ŁONIEWSKA








Twórczość Agnieszki Lingas-Łoniewskiej poznałam całkiem niedawno za sprawą serii książek "Zakręty losu". "Bezlitosna siła. Kastor" to pierwsza odsłona zupełnie nowej serii. Serii, która zapowiada się naprawdę obiecująco.

On Konstanty Lombardzki - bogaty prezes dobrze prosperującej firmy, będący jednocześnie niezwyciężonym zawodnikiem MMA - Kastorem. Silny, bezwzględny, władczy, cały czas poskramiający targające nim demony. Ona Anita Sokół - hostessa w klubie i sprzątaczka w biurze Konstantego, kobieta po traumatycznych przejściach, która nie do końca jeszcze uporała się z przeszłością. Dwoje poranionych ludzi, na co dzień przyobleczonych w maski niedomówień i tajemnic, spotyka się w podziemiach klubu, w którym organizowane są walki. On walczy, ukryty za skórzaną maską - ona w tym klubie, który należy do jego przyjaciela, pracuje. Podziwia Kastora, ale się go boi. Jak zresztą wszystkich spotykanych na swojej drodze mężczyzn. On toczy walki by dać ujście kotłującym się w jego wnętrzu emocjom, ona codzienne walczy sama ze sobą by odegnać złe wspomnienia, odzyskać godność, by po prostu żyć. 
Prowadzący podwójne życie Konstanty, od razu rozpoznaje w sprzątającej jego biuro kobiecie hostessę z klubu. Anita nie jest jednak świadoma jego podwójnego życia. Zakochuje się w prezesie, podziwiając jednocześnie walczącego co weekend Kastora. On powoli wychodzi z zimnej skorupy, która okrywała jego serce i duszę, mając świadomość tego, że to dzięki Anicie znowu czuje się człowiekiem, a ona dzięki niemu odkrywa w sobie siłę, by wstać z kolan i ruszyć do przodu.

Ci czytelnicy, którzy znają twórczość Agnieszki Lingas-Łoniewskiej doskonale wiedzą, że bohaterowie jej powieści  nigdy nie są przeciętni i mało interesujący. To ludzie z trudną przeszłością, toczący walki sami ze sobą, ze swoimi demonami, krok po kroku wychodząc z mroku swoich ograniczeń. Oni nie budzą się pewnego pięknego dnia z okrzykiem - alleluja, jestem ozdrowiony, ale walczą, a my tę ich walkę obserwujemy, kibicujemy im i ich wspieramy. Także i tym razem jest podobnie. Bohaterowie "Bezlitosnej siły" mają do pokonania niejednego wroga. Są silni i zdeterminowani. Wiedzą bowiem, że pomimo, iż nie są już samotni, to tę najcięższą z walk muszą stoczyć sami. 
Autorka jak zwykle nie boi się poruszać w powieści trudnych tematów. Z jednej strony przemoc wobec kobiet, molestowanie, agresja i patologia w rodzinie. Z drugiej opowieść o miłości i przyjaźni pomimo wszystko. Mieszanka, która zabiera nas na emocjonalny rollercoaster już od pierwszych stron. 
Myślę, że fani twórczości Agnieszki Lingas-Łoniewskiej po tę książkę mogą sięgać w ciemno. Tych, którzy jeszcze nie zetknęli się z żadnym tytułem autorki serdecznie do tego zachęcam.

OCENA: 8/10




Za możliwość przeczytania książki dziękuję
 Wydawnictwu Burda Książki


wtorek, 4 czerwca 2019

WYSPA POTĘPIONYCH - PRAWDZIWA HISTORIA WYSPY BLACKWELL - STACY HORN




"Aby Nowy Jork mógł stać się miastem snów, część mieszkańców skazano na koszmar"

W XIX wieku, między Manhattanem a Brooklynem, na środku rzeki East River stworzono piekło na ziemi. Na wyspie Blackwell, obecnie Roosevelt Island, wybudowano kompleks budynków, w których znajdowały się szpital i przytułek, będący domem nie tylko dla sierot oraz dom pracy przymusowej, zakład karny i zakład dla obłąkanych. Początkowo to miejsce miało służyć pomocą, ofiarowywać potrzebującym najlepszą opiekę, miało być miejscem idealnym. Z czasem jednak zamieniło się w najgorszy eksperyment społeczny w dziejach Ameryki. 
Na wyspę Blackwell trafiali ludzie najubożsi, chorzy fizycznie i umysłowo, a także przestępcy i ludzie z marginesu społecznego. Zdarzało się jednak, że skazywano na umieszczenie w tej placówce ludzi zupełnie zdrowych, błędnie interpretując problemy emocjonalne z obłąkaniem, czy niewygodnych dla rodziny krewnych, których ta chciała się pozbyć. Przerażająca była na przykład liczba wdów czy niewygodnych żon, bez żadnych skrupułów umieszczanych w placówce. Na wyspę trafiali także obcokrajowcy, nieznający języka angielskiego i wszyscy ci, którzy w jakikolwiek sposób odstawali od przyjętych zasad. 
Dla ludzi z zewnątrz ośrodek ten nie wydawał się niczym dziwnym, zwykłą placówką, w której mieszkali chorzy ludzie wymagający pomocy i opieki. Prawda okazała się zgoła inna. Reporterka Nellie Bly, udając obłąkaną pozwoliła zamknąć się w placówce na całe dziesięć dni. To co ujawniła światu, wstrząsnęło opinią publiczną. Eksperymenty medyczne, znęcanie się nad pacjentami (krępowanie pacjentów było na porządku dziennym), głód, brud, a co za tym idzie błyskawiczne rozszerzanie się chorób, czy brak pomocy ze strony personelu, to tylko niektóre z okropności, które były codziennością na wyspie. Z powodu braków kadrowych w charakterze pielęgniarzy czy salowych zatrudniano przestępców, także umieszczonych w tej placówce. Ludzie umierali masowo, w bólu, cierpieniu, z powodu szerzących się chorób czy po prostu mordowani. 
Z kart książki możemy dowiedzieć się także, w jaki sposób w XIX wieku tworzono prawo, czy jak wyglądały procedury sądowe. Wiele miejsca autorka poświęciła także opisowi życia ówczesnego społeczeństwa. Obraz ten niestety wydaje się równie ponury, co życie na wyspie.

Książka podzielona jest na pięć części, każda z nich opisuję inną placówkę tego kompleksu, historię jej powstania i sposoby zarządzania, a także żywe przykłady osób, które miały nieszczęście w tych placówkach przebywać. Historie tych ludzi wstrząsnęły mną do głębi. Żaden przeczytany dotychczas horror nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jak tych pięć przerażających rozdziałów. To nie była łatwa lektura, ale absolutnie nie miała taką być. Opowieść o tym co działo się za murami placówki, o pełnym cierpienia życiu i śmierci osób tam przebywających nie jest opowieścią dla każdego. Sięgając po "Wyspę potępionych" trzeba mieć absolutną świadomość tego, z jakimi potwornościami przyjdzie nam się spotkać oraz, że opisane tutaj wydarzenia naprawdę miały miejsce. Mną ta książka wstrząsnęła i myślę, że nie tylko mną. To bardzo mocna literatura dla dojrzałego czytelnika, świadomego dramatu, który tak szczegółowo opisała Stacy Horn. 


"Pierwszym krokiem do tego, żeby coś poprawić, jest właściwe rozpoznanie tego, co naprawdę jest źle"


OCENA: 8/10



Za możliwość przeczytania książki dziękuję 
Wydawnictwu Znak Literanova


poniedziałek, 3 czerwca 2019

CZY JUŻ ZASNĘŁAŚ - KATHLEEN BARBER





"Mam do powiedzenia tylko jedno: wszystkie nasze problemy mają jeden wspólny mianownik. Moją siostrę"



"Czy już zasnęłaś" to debiut literacki Kathleen Barber. Sięgnęłam po ten thriller psychologiczny z ogromną ciekawością. Był on mianowicie porównywany do "Ostrych przedmiotów", książki, która zrobiła na mnie naprawdę wielkie wrażenie. Jak zawsze zasiadłam do lektury z otwartym umysłem. Czy było warto? Uważam, że tak.

Josie i Lanie są bliźniaczkami. Trzynaście lat temu w życiu dziewczynek (teraz już kobiet) wydarzyła się ogromna tragedia. Ich ojciec został zamordowany, a matka porzuciła je by wstąpić do sekty. Śledztwo i zeznania naocznego świadka - córki Lanie - pozwoliły za tę straszliwą zbrodnię skazać młodego, zbuntowanego siedemnastoletniego chłopaka, sąsiada rodziny, który miał to nieszczęście, że nie posiadał alibi na czas zbrodni. Wyrok skazujący - sprawa zamknięta. Aż do czasu, bo po latach dociekliwa dziennikarka radiowa Poppy Parnell postanowiła odgrzebać starą sprawę zabójstwa, dotrzeć do świadków tego wydarzenia, sąsiadów i znajomych rodziny. Jest bowiem ona święcie przekonana, że odbywający karę dożywocia Warren Cave nie jest winny przypisywanej mu zbrodni. Poppy tworzy wyjątkowe podkasty, w których przedstawia swoje przemyślenia, zamieszcza relacje z prowadzonego przez nią samą śledztwa i wywiady z ludźmi bezpośrednio zaangażowanymi w sprawę. Rozpętuje medialną burzę, której tematem jest głośne zabójstwo sprzed trzynastu lat. Wracają stare traumy, wzajemne pretensje, ale też i wątpliwości, których z każdym kolejnym podkastem jest coraz więcej. Pozorne szczęście Josie, mimo że zbudowane na kłamstwie, zaczyna się chwiać i grozi całkowitą katastrofą. Kobieta przyjeżdża do rodzinnego domu, do cioci, która ją wychowała i do siostry, której nie widziała dziesięć lat. Musi stawić czoła nie tylko wydarzeniom rozgrywającym się na jej oczach, ale i tym, które myślała, że już dawno zostały pogrzebane.

Kathleen Barber bez zbędnych wprowadzeń zabiera nas w sam środek rodzinnego dramatu, który tak naprawdę rozpoczął się trzynaście lat temu. W miarę rozwoju akcji autorka odsłania przed nami kolejne warstwy tej pogmatwanej historii. Tajemnice wychodzą na światło dzienne, a elementy skomplikowanej układanki wskakują na swoje miejsce. Pogmatwanych relacji rodzinnych nie sposób naprawić w kilka dni. Tym bardziej, że nadal w życiu sióstr królują niedopowiedzenia i niewybaczone żale. Bardzo mocnym elementem historii są podkasty i cała społeczna dyskusja, która po ukazaniu się każdego z nich się rozwija. To dzięki temu całość nabiera intrygującego charakteru. Czytelnik jest zaciekawiony rozwojem wydarzeń i wciągnięty w śledztwo już od samego początku książki. 

"Czy już zasnęłaś" to ciekawie skonstruowana powieść, która delikatnie podsyca nasze zainteresowanie, lecz emocje towarzyszące nam w trakcie czytania są raczej jednostajne. Brak w nim wydarzeń mrożących krew w żyłach czy niespodziewanych zwrotów akcji. To dramaturgia relacji rodzinnych jest tym co od samego początku wysuwa się na pierwszy plan. Mimo fascynujących podkastów miałam wrażenie, że na tle toczących się rozgrywek między siostrami, wyjaśnienie tajemnicy morderstwa ojca nikogo z tej rodziny tak naprawdę nie obchodzi. Chronienie tajemnicy jest ważniejsze niż życie niewinnie skazanego. Do czasu.

Literacki debiut Kathleen Barber jak najbardziej zasługuje na naszą uwagę. Zastosowanie formy podkastu i wplecenie w fabułę tego rozwiązania wydaje się rzeczą bardzo oryginalną. Także sam konflikt rodzinny wprowadzał do powieści lekki niepokój. I mimo, że największe zastrzeżenie mogłabym mieć do braku głębszej analizy psychologicznej postaci, to i tak uważam, że książka jest warta by po nią sięgnąć. 


OCENA: 7/10



Za możliwość przeczytania książki dziękuję 
Wydawnictwu Znak Literanova



niedziela, 2 czerwca 2019

PODRÓŻ TYSIĄCA MIL - RICHARD PAUL EVANS





"Coś się zmieniło. Czuję, jakby to droga odbywała podróż we mnie"


Pierwszy raz pisząc o przeczytanej książce czuję, że muszę zacząć od ostrzeżenia - nie sięgajcie po "Podróż tysiąca mil" nie przeczytawszy wcześniej "Sprzedawcy marzeń" - pierwszej części cyklu "Opowieści sprzedawcy marzeń". Jest to bowiem jej bezpośrednia kontynuacja i bez znajomości wcześniejszych losów głównego bohatera, trudno będzie Wam ją zrozumieć. 

Charles James umarł. Nie w sensie fizycznym, ale umarł dla świata. Pozostał martwy bo tak postanowił. Przygotowywał się do najważniejszej konfrontacji w swoim życiu. Chciał się przekonać ile znaczy dla ludzi, którzy go otaczali i nakarmić swoje ego widokiem tych zrozpaczonych, których opuścił. Chciał się dowiedzieć kim dla nich był i jak wielką wyrwę pozostawiła w ich sercach jego śmierć. Postanawia zjawić się na własnym pogrzebie. Początkowy plan, aby ujawnić się przed setkami opłakujących go żałobników wymagał jednak korekty. Na pogrzebie zjawiła się bowiem garstka osób, w tym cała rodzina człowieka, którą Charles James doprowadził do bankructwa. Nie było nawet jego byłej żony ani syna. Nie było prawie nikogo. Pęknięcia oplatające skorupę jego duszy, spowodowane wcześniejszymi wydarzeniami powodują, że właśnie w tym momencie kawałki tej skorupy zaczęły stopniowo opadać i ukazywać nam człowieka, który w jednej chwili zrozumiał, jak wielką szansę zmarnował w życiu. Nagle zobaczył siebie takim, jakim widzieli go inni. Zobaczył bezdusznego potwora, którego jedynym wybawieniem jest pokuta. I tę pokutę sam sobie wyznaczył. Będzie nią wędrówka trasą Route 66 - 4 tysiące mil z Chicago do Los Angeles, by stać się inny człowiekiem i błagać o wybaczenie tą, która była kiedyś całym jego światem.

"Podróż tysiąca mil" jest zupełnie inną powieścią niż "Sprzedawca marzeń" (recenzja tutaj). Spokojną, pełną refleksji i metafor. Jest powieścią drogi, analizą własnego życia, ustaleniem nowych priorytetów. Jest próbą złapania oddechu i wytyczenia właściwego kierunku w życiu. Spojrzenia na świat nowymi oczami i zobaczenia w nim nie tylko siebie, ale i innych ludzi.
Route 66 to droga-historia, to legenda, to wyzwanie. Droga, która ma swój wyraźny początek i koniec. Droga niełatwa i pełna niebezpieczeństw. I my tę drogę razem z Charlsem Jamesem przemierzamy. Krok za krokiem, dzień po dniu. Spotykamy ciekawych ludzi, mieszkamy w legendarnych miejscach, widzimy okolice jego oczami, słuchamy ciekawostek, anegdot, faktów. Jesteśmy świadkami stopniowej zmiany zachodzącej w bohaterze, bowiem z zakurzonej postaci nareszcie wyłania się człowiek. 
Mimo, że brak w tej powieści tempa, które zaserwował nam autor w części pierwszej serii, to nie wyobrażam sobie, by przemiana bohatera odbywała się w innej scenerii i bez tego spokoju, który wyczuwalny jest przez cały czas czytania. Bohater bowiem nie walczy już z losem, on się na niego godzi, przyjmuje go bez żadnych zastrzeżeń. "Podróż tysiąca mil" jest takim nabraniem spokojnego oddechu przed ostateczną walką dobra ze złem, które wciąż mieszka w duszy Charlesa. A że to nastąpi jestem prawie pewna, bo to, że czuje się on już odrobinę lepiej, nie oznacza, że został do końca wyleczony. Z niecierpliwością czekam więc na finał tej wędrówki, polecając jednocześnie obie części serii "Opowieści sprzedawcy marzeń".


"Problem z grzechem polega na tym, że - jeśli masz sumienie - pokutujesz niezależnie od tego, czy zostaniesz przyłapany czy nie"


OCENA: 7/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję 
Wydawnictwu Znak



sobota, 1 czerwca 2019

SPRZEDAWCA MARZEŃ - RICHARD PAUL EVANS




 
"Przeszłość nas nie opuszcza, ale my możemy opuścić ją. Nasza przeszłość nie jest nami bardziej, niż my jesteśmy drogą, którą tu przyjechaliśmy. Jest skończona, istnieje tylko tu"


Książka "Sprzedawca marzeń" Richarda Paula Evansa cierpliwie czekała na swoją szansę. Kiedy dowiedziałam się, że na początku czerwca będzie miała premierę druga część trylogii "Opowieści sprzedawcy marzeń" wiedziałam już, że nadszedł czas by wreszcie sięgnąć po cześć pierwszą. To, że nie zrobiłam tego wcześniej uważam za mój wielki błąd. 

Charlesa Jamesa poznajemy w chwili, gdy już wyruszył w swoją podróż legendarną drogą Route 66. Nie wiemy jednak co go do tego skłoniło, ani tego, jaka jest jego historia życia. Mamy jednak szansę się tego dowiedzieć. James postanawia bowiem opowiedzieć swoją historię spotkanemu w podróży pisarzowi, stawiając jednak kilka warunków. Książka nie zostanie wydana bez zgody Charlesa, ma zostać napisana w pierwszej osobie, a pisarz ma spisać całą opowieść, łącznie z historią jego wczesnego  życia. Tak więc po kilkudziesięciu spotkaniach i trzech latach od poznania wędrowca, historia życia Charlesa Jamesa opowiedziana jego słowami została opublikowana. A tak wyglądało jego życie....
Charles James to człowiek, który wychował się w skrajnej biedzie. Inteligentny i uparty marzyciel, którego jedynym celem było wyrwanie się z tego patologicznego rodzinnego środowiska. Pewnego dnia mu się to udaje, porzuca swoje nazwisko i jako nowy "on" wyjeżdża do słonecznej Kalifornii. Poznaje swoją przyszłą żonę, staje na nogi, los zaczyna się do niego uśmiechać. Zmienia się całe jego życie, zaczyna zarabiać naprawdę wielkie pieniądze, które nie do końca są uczciwie zdobyte. Charlesowi to jednak nie przeszkadza, gdyż wraz ze zmianą statusu społecznego, zmieniły się także jego życiowe priorytety. Teraz już nie człowiek i rodzina są dla niego najważniejsze, ale pieniądze. Sam siebie nazywa iluzjonistą a świat tanią sztuczką magiczną, zabawą cieniami i lustrami. Przyczynia się do wielu ludzkich tragedii, bez skrupułów pozbawia ludzi oszczędności życia. Człowiek nie znaczy dla niego nic - władza i pieniądze znaczą wszystko.
W tej części serii poznajemy życie naszego bohatera - od nieszczęśliwego dzieciństwa spędzonego w Ogden w stanie Utah, poprzez spektakularny zawodowy sukces, aż do chwili, która zaważyła na całej jego przyszłości. Chwili, która stała się iskrą podpalającą lont zmian w umyśle Charlesa i która była początkiem, tym jednym uderzeniem, dzięki któremu na zlodowaciałej tafli duszy, pojawiło się pęknięcie. 

To jest moje pierwsze spotkanie z twórczością Evansa. Nie mam pojęcia dlaczego jeszcze nigdy nie sięgnęłam po żadną z jego książek. Do "Sprzedawcy marzeń" podeszłam więc bez żadnych konkretnych oczekiwań, może tylko z lekkim zaciekawieniem. Nie przypuszczałam jednak, że mam przed sobą książkę, która o życiowych priorytetach i drugich szansach opowie w tak piękny sposób. Autor przyznaje, że fabuła luźno oparta jest na prawdziwej historii. Rzeczywiście Evans spotkał człowieka, który podczas pierwszego spotkania przyznał mu się do tego, że jest grzesznikiem, ale ma nadzieję, że Bóg mu wybaczy. Dzieciństwo Charlesa to fakty z życia nieznajomego, reszta to zainspirowana spotkaniem historia o odkupieniu win i drugiej szansie. Autor z ogromnym wyczuciem i delikatnością pisze o sprawach niełatwych, wręcz dramatycznych. Pozwala nam samym ocenić postępowanie głównego bohatera. Opowiada po prostu jego historię, nie wyrażając własnych opinii. Ale on już zna jej zakończenie, przed nami jeszcze długa droga by ją poznać. Pełna refleksji i życiowych prawd część pierwsza serii "Opowieści sprzedawcy marzeń" kończy się w momencie, w którym Charles zadecydował o porzuceniu swojego dotychczasowego życia i wyruszeniu w drogę, by odkupić swoje winy i znaleźć sens życia, który utracił. Wierzę, że mu się to uda.

"Im bardziej zrywam z dawnym życiem, tym bardziej odnajduję siebie"

OCENA: 8,5/10