Szukaj na tym blogu

sobota, 24 lutego 2018

CZAROWNICA - CAMILLA LACKBERG




"Ale dziecko chyba nie może być złe samo z siebie. Już prędzej gotowa była wierzyć w to, że zło to nieobecność dobra. I w to, że rodzimy się ze skłonnością do przejścia na jedną albo na druga stronę. A potem wzmacniają ją albo łagodzą środowisko i wychowanie"

Nie mogłam wprost uwierzyć w to, że to już dziesiąty tom sagi kryminalnej, której akcja toczy się w małym szwedzkim miasteczku Fjallbaca. Z prawdziwą przyjemnością ponownie spotkałam się z moimi ulubionymi bohaterami i z ogromnym zdziwieniem przyjęłam fakt, iż stęskniłam się nawet za Mellbergiem. Byłam ciekawa co u nich słychać. Czy Anna i Dan rozwiązali już wszystkie swoje problemy i jak radzą sobie Ericka i Patrik z nawałem obowiązków.
Schemat powieści nie uległ zmianie. Ponownie autorka zabiera nas w przeszłość, przedstawiając jednocześnie wydarzenia dziejące się współcześnie. Tym razem akcja powieści biegnie trójtorowo. Jest rok 2015, policja dostaje zgłoszenie o zaginięciu czteroletniej dziewczynki. To wydarzenie jest o tyle niepokojące, że równo trzydzieści lat wcześniej, poprzednim właścicielom tego domu także zamordowano dziecko (również czteroletnią dziewczynkę). Wtedy do zbrodni przyznały się dwie nastolatki opiekujące się mała Stellą,  jednak w trakcie przesłuchania odwołały swoje zeznania. Obecnie jedna z nich jest sąsiadką rodziców zamordowanej Linnei, a druga niespodziewanie powraca w rodzinne strony, aby zagrać w kręconym tam filmie. Czy te wydarzenia w jakiś sposób się łączą? Czy morderca powrócił po trzydziestu latach by ponownie zabić? Zagadka pierwszej zbrodni nie została rozwiązana, czy uda się rozwiązać je obie własnie teraz? I co wspólnego z tymi zbrodniami mają wydarzenia z XVII wieku? Bowiem w trzeciej przeplatającej się historii poznajemy Elin, która po tragicznej śmierci męża zastaje służącą u swojej siostry, żony miejscowego pastora. Mimo iż niepiśmienna posiada niezwykły, odziedziczony po babce dar. Zna się na ziołach i uzdrawianiu, co w czasach szaleństwa polowań  na czarownice, które opanowało całą ówczesną Szwecję jest śmiertelnie niebezpieczne. 
Camilla Lackberg w swojej książce porusza wiele aktualnych problemów, z którymi borykają się nie tylko mieszkańcy Szwecji. W akcję powieści wplata tematy, które są często tematami tabu. Na pierwszy plan wysuwa się konflikt społeczeństwa wobec przyjmowania syryjskich uchodźców, problemy dysfunkcyjnych rodzin i młodzieży, nad którymi dorośli zajęci własnym życiem nie mają żadnej kontroli, a także kwestia szkolnego mobbingi i przemocy fizycznej wobec słabszych rówieśników. 
"Czarownica " jest kolejną świetną opowieścią, która wyszła spod pióra autorki. Lubię jej styl pisania, łączenie przeszłości z teraźniejszością i lubię wykreowanych przez nią bohaterów.  Mimo iż niektórzy zarzucają powieściom Lackberg, że nie są one literaturą wysokiego lotu, ja bardzo dobrze bawiłam się czytając tę sagę kryminalną. I szczerze polecam "Czarownicę" tym, którzy chcą spędzić kilkanaście godzin z bohaterami szwedzkiego miasteczka, nie doszukując się na każdym kroku niedociągnięć czy przerysowań fabuły. Trzeba mieć świadomość faktu, że czytając tę powieść nie wsiadamy do rollercostera, ale pędzimy przed siebie pociągiem zdarzeń, który czasami rozpędza się do zawrotnej prędkości, czasami jednak sunie powoli. To właśnie lubię w książkach Camilli Lackberg.

"W każdym człowieku znajdzie się coś mrocznego
 i nigdy nie wiadomo, co weźmie górę"

OCENA: 8/10


sobota, 17 lutego 2018

EVEREST. NA PEWNĄ ŚMIERĆ - BECK WEATHERS, STEPHEN G. MICHAUD




"Tamtego dnia na górze wymieniłem moje dłonie za rodzinę i przyszłość"

Pasja, słowo o miękkim, przyjemnym brzmieniu. To ona bardzo często nadaje życiu sens. Człowiek bez pasji wpada w rutynę dnia codziennego, zapadając się powoli, czasami nie zdając sobie z tego sprawy, w głąb zwyczajnego, pozbawionego radości, nudnego życia. Pasja nie musi być spektakularna, jedna jedyna i trwać przez całe życie. Można wciąż szukać czegoś nowego, najważniejsze że jest i popycha nas do działania. Tej, której do tej pory nie rozumiałam to rzucenie na szalę własnego życia i zdrowia, w zamian za zdobywanie górskich szczytów, i właśnie to moje niezrozumienie skłoniło mnie do pogłębienia wiedzy o tej własnie pasji i ludziach, którzy ją dzielą.
Bohaterem książki i zarówno jej narratorem jest Beck Weathers, amerykański lekarz patolog, który 10 maja 1996 roku znalazł się wśród uczestników wyprawy na Mount Everest. Wyprawy tragicznej, w której zginęło aż dziewięć osób, a wielu jej uczestników, w tym Beck, doznało dogłębnych, tragicznych w skutkach odmrożeń.
Książka składa się z dwóch części. Pierwsza z nich to jego relacja z wyprawy na Mount Everest w maju 1996 roku. Opowiada w niej o szczegółach wejścia na szczyt, dniach poprzedzających tragiczne wydarzenia, o ludziach i zasadach obowiązujących w trakcie takich wypraw. To bardzo ciekawe rozdziały. O wielu sprawach związanych ze wspinaczką wysokogórską nie zdawałam sobie po prostu sprawy, jak na przykład tego, że rany nie goją się na dużej wysokości, a powyżej 8000 metrów żołądek nie trawi pokarmu. Skąd zatem wziąć siły by iść, zdobyć szczyt i zejść? 
Ci z Was, którzy oglądali film opowiadający o tej wyprawie, już wie, że Beck był osobą, która została pozostawiona przez współtowarzyszy na pewną śmierć. Uznali bowiem, iż umiera i nie ma dla niego żadnego ratunku. Dwanaście godzin później "zmartwychwstał", mimo ciężkich odmrożeń i prawie ślepy, dotarł do najbliższego, prowizorycznego obozu. Przeżył.
Druga część to rozdziały poświęcone naszemu bohaterowi i jego relacji z rodziną i otoczeniem. Beck krok po kroku prowadzi nas na drogę zrozumienia podejmowanych przez niego decyzji. Dzieli się z czytelnikami swoja prywatnością i prywatnością swoich najbliższych. Oni także opowiadają o fragmentach wspólnego życia widzianych z ich własnej perspektywy. Z lektury dowiadujemy się o dniu, w którym narodziła się wspinaczkowa pasja Becka, o tym jak się rozwijała i to jak trzymała go przy życiu, niszcząc jednocześnie relacje z rodziną. 
"Everest. Na pewną śmierć" to bardzo osobista książka. Kiedy zaczęłam ją czytać byłam przekonana, że cała  będzie poświęcona tej tragicznej wyprawie. Kiedy okazało się, że zajmuje ona tylko 1/3 książki byłam rozczarowana. Czytając jednak dalej, rozczarowanie zniknęło, a jego miejsce zajęło zrozumienie i ciekawość. Zdobywanie najwyższych szczytów świata to produkt końcowy, to spektakularny finał, ale co sprawia, że rodzi się ta iskra, która każe człowiekowi iść w bólu i potwornym, nieludzkim zmęczeniu krok za krokiem w nieznane, czasem na pewną śmierć. I o tym właśnie opowiada ta książka. O pasji pomimo wszystko.

"Wielką radością ostatnich lat jest dla nas po prostu życie. Nazywam to cudowną zwyczajnością życia"

OCENA: 7/10


wtorek, 13 lutego 2018

CIENIE - WOJCIECH CHMIELARZ




To nie jest moje pierwsze spotkanie z komisarzem Jakubem Mortką. Kilka lat temu spotkaliśmy się niby przypadkiem. Ja nieśmiała miłośniczka książek, on rzetelny i prawy oficer Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw. Rozwiązywał wtedy zagadkę podpaleń i rujnował swoje życie osobiste. Mimo wszystko go podziwiałam, za styl pracy, za inteligencję, za odwagę i praworządność. Nie "widzieliśmy się" potem ładnych parę lat. Śledziłam jego karierę, gdyż co jakiś czas docierały do mnie wieści o kolejnych prowadzonych przez niego śledztwach, ale wstyd mi przyznać nie znałam szczegółów. Teraz dopiero zdaję sobie sprawę, że był to błąd, który jak najszybciej muszę nadrobić. Sięgnęłam  po "Cienie" z pewną niewiedzą tego co działo się w poprzednich tomach serii. Jest to bowiem kontynuacja niektórych wydarzeń opowiedzianych w "Osiedlu marzeń", czwartym tomie serii o komisarzu Mortce. Mając tego świadomość zaczęłam czytać powieść tak, jakby była to zupełnie odrębna historia. I po części taką jest. 
Już na samym początku czytelnik musi zmierzyć się z wieloma wątkami śledztwa. Zabójstwo córki i żony znanego warszawskiego gangstera, nagranie z ukrytej kamery gwałtu na młodym chłopaku oraz oskarżenie o to podwójne morderstwo przyjaciela Mortki podkomisarza Kochana, to dopiero początek fascynującej przygody jaka spotkała mnie na kartach tej powieści. Początkowo fabuła biegła dwutorowo, aby w pewnym momencie połączyć się w jedno. Siły łączą też Jakub Mortka i aspirantka Suchecka. Wspólnie postanawiają zmierzyć się z niemożliwym i stawić czoła tym, którzy teoretycznie byli nietykalni.
Nie jest to jednak tylko kryminał z ciekawą fabuła. Autor bowiem porusza w powieści także problem etyki zawodowej osób, którzy z racji wykonywanego zawodu powinni być nieskazitelni i absolutnie godni zaufania. Tak jednak nie jest. Układy, korupcja, brak wyraźnego podziału między dobrem a złem, kładą się cieniem na zawodzie i życiu prywatnym bohaterów.  Muszą oni zmierzyć się nie tylko z przestępcami, ale także dokonać wyboru między lojalnością a własnym sumieniem. 
Wojciech Chmielarz nie zafundował nam miałkiej powieści z przeciętnymi bohaterami. Od pierwszych jej stron czytelnik wprowadzony został w sam środek wydarzeń i pozostał w nim aż do samego jej końca. Czasami akcja pędziła na łeb na szyję, czasami zwalniała prawie do truchtu, jednak i wtedy nie czułam żadnego znużenia powieścią, wręcz przeciwnie, ciekawość tego co nastąpi była ogromna. Jak to dobrze, że ponownie pojawił się w moim życiu Jakub Mortka. Uważam, że jest to jedna z najlepiej wykreowanych postaci ostatnich lat. Wiele sympatii mam również dla Suchej, która ramię w ramię z komisarzem stawiała czoła przestępczemu półświatkowi. 
Jeśli znacie tę serię a nie czytaliście jeszcze "Cieni", koniecznie po nie sięgnijcie. Jeżeli natomiast nazwisko Mortka nic wam nie mówi, zacznijcie czytać od początku, od pierwszej powieści cyklu - od "Podpalacza".

OCENA: 8,5/10


sobota, 10 lutego 2018

ZA RĘKĘ Z KOREAŃCZYKIEM - ANNA SAWIŃSKA




"Dla wielu Koreańczyków cudzoziemcy to przede wszystkim otyli Amerykanie, których widzi się w telewizji. Stąd skoro jestem cudzoziemką, a cudzoziemka równa się Amerykanka, to wniosek nasuwa się jednoznaczny - muszę być gruba"

Po książkę Anny Sawińskiej, Polki od lat mieszkającej i pracującej w Korei Południowej, sięgnęłam z ogromnym zainteresowaniem. Przygotowując się do obserwowania zmagań naszych sportowców na Igrzyskach Olimpijskich w Pjongczang uświadomiłam sobie, że tak naprawdę to niewiele wiem o Korei Południowej i samych Koreańczykach. Powstało wiele reportaży o życiu i kulturze jej mieszkańców, ale czy do końca wiemy jak to jest żyć z Koreańczykiem?
Książka Anny Sawińskiej to zbiór rozmów z Polakami, którzy postanowili w imię miłości związać swoje życie z człowiekiem o skrajnie innej kulturze. Bohaterowie pozwalają nam zajrzeć do swojego prywatnego życia, otwierają przed nami drzwi do domów i bez ogródek opowiadają o blaskach i cieniach swoich związków. Jak silne muszą być Polki by wieść życie u boku człowieka wychowanego w tak specyficznej, zhierarchizowanej kulturze jaką jest kultura koreańska, gdzie każdy już od urodzenia wie jaką rolę przyjdzie mu pełnić w społeczeństwie? Jak bardzo europejscy i otwarci na świat muszą być ich mężowie by pogodzić swoją koreańskość z polskością żony? Każdy z rozmówców opowiada o początkach swojej relacji z przyszłym partnerem i o tym jednym jedynym momencie, który zadecydował o wspólnym przyszłym życiu bądź o przyczynach rozstania. Autorce udało się także namówić do rozmowy Polaka żyjącego w związku homoseksualnym z Koreańczykiem i dzięki tej relacji dowiadujemy się bardzo dużo o sytuacji par homoseksualnych w Korei i w ogóle o stosunku Koreańczyków do homoseksualizmu.
Książkę przeczytałam z prawdziwą przyjemnością i zainteresowaniem. Proste przekazy rzeczywistości zaserwowane nam przez bohaterów, jasno i klarownie pokazują wycinek koreańskiego życia na tle tradycji i kultury tego kraju. To niesamowite doświadczenie uświadomiło mi, ze zachwyt innością w zderzeniu z prawdziwym życiem nie zawsze oznacza szczęście, a coś co wydaje się egzotycznie pociągające nie zawsze takim się w ostateczności okazuje. 

"Ponieważ pochodzimy z innych kultur, od razu zakładano, że musimy się kłócić. Tłumaczyłam im, że skoro jesteśmy ze sobą, to może oznacza to, że jest między nami więcej podobieństw niż różnic. Czułam się, jakbym odkrywała przed nimi Amerykę"


OCENA: 7/10


piątek, 2 lutego 2018

DROBINKI NIEŚMIERTELNOŚCI - JAKUB ĆWIEK




"... choć wszystko można kupić, to nie zawsze za wszystko płaci się w dolarach"

Możecie wierzyć bądź nie, ale "Drobinki nieśmiertelności" to moja pierwsza książka Jakuba Ćwieka. Nigdy nie było mi po drodze z twórczością autora, zawsze się jakoś mijaliśmy. Owszem miałam świadomość dobrego pióra i świetnych recenzji jego książek, jednak świat wykreowany przez Ćwieka nigdy nie przesłonił mi aktualnej lektury na tyle, bym zapałała chęcią natychmiastowego wejścia w to nomen omen fantastyczne towarzystwo. "Drobinki nieśmiertelności" są lekturą zgoła inną niż można by było się spodziewać po autorze. Jest to bowiem sentymentalna podróż po USA, śladami popkultury, ujęta w zbiorze jego najnowszych opowiadań. Zapomniane miejsca, mity i symbole kultury amerykańskiej, co prawda nieco zakurzone, wciąż żyją w ludzkiej świadomości. 
Czytanie tych opowiadań sprawiło mi niesamowitą frajdę. Nigdy nie byłam w Stanach Zjednoczonych, a mimo to każde opowiadanie mówiło o rzeczy mi znajomej, czułam niesamowitą więź z tym o czym opowiadał autor, a robił to tak sugestywnie, ze prawie czułam kurz wznoszony przez pędzącego autostradą międzystanową tracka czy klimat starego baru gdzieś w małym zapomnianym miasteczku w Kalifornii. Wszystko o czym czytałam, już wcześniej było w mojej głowie, a Jakub Ćwiek mi tylko o tym przypomniał. A zrobił to rewelacyjnie. W książce znajdziemy opowiadania z nutką dreszczyku, ale też i takie, które każą nam się zatrzymać na chwilę w tym szalonym popkulturowym pędzie i zastanowić się, czy naprawdę jest sens tak gnać. Zazwyczaj w zbiorze opowiadań znajdujemy takie, które podobają nam się bardziej bądź mniej. W "Drobinkach nieśmiertelności" nie mogę zrobić takiego podziału. Każde opowiadanie jest inne, ale każde z tych opowiadań odebrałam wyjątkowo silnie. Każde z nich poruszyło jakąś inną czuła strunę w mojej duszy i uświadomiło mi, że mimo iż nie zdawałam sobie wcześniej z tego sprawy, te na wskroś amerykańskie symbole popkultury, te tytułowe drobinki nieśmiertelności, żyły i we mnie. 
Na końcu każdego opowiadania, autor opisuje w paru słowach, co było jego inspiracją. Fakt ten również skojarzył mi się z kolejną amerykańską drobinką nieśmiertelności popkultury, mianowicie ze Stephenem Kingiem, który często zamieszczał takie informacje w swoich zbiorach opowiadań.
Może niektórzy fani twórczości Jakuba Ćwieka, nie będą aż tak wielkimi entuzjastami tej książki - bo zwykła, bo współczesna, bo obca, bo jakaś taka "niećwiekowa", mnie podobała się ona bardzo. Lubię krótka formę, a Jakub Ćwiek stworzył naprawdę wyjątkowe opowiadania. Myślę, że nie raz będę do nich wracać.


"A talent należy prezentować światu, inaczej więdnie"



OCENA: 9/10