"Aby Nowy Jork mógł stać się miastem snów, część mieszkańców skazano na koszmar"
W XIX wieku, między Manhattanem a Brooklynem, na środku rzeki East River stworzono piekło na ziemi. Na wyspie Blackwell, obecnie Roosevelt Island, wybudowano kompleks budynków, w których znajdowały się szpital i przytułek, będący domem nie tylko dla sierot oraz dom pracy przymusowej, zakład karny i zakład dla obłąkanych. Początkowo to miejsce miało służyć pomocą, ofiarowywać potrzebującym najlepszą opiekę, miało być miejscem idealnym. Z czasem jednak zamieniło się w najgorszy eksperyment społeczny w dziejach Ameryki.
Na wyspę Blackwell trafiali ludzie najubożsi, chorzy fizycznie i umysłowo, a także przestępcy i ludzie z marginesu społecznego. Zdarzało się jednak, że skazywano na umieszczenie w tej placówce ludzi zupełnie zdrowych, błędnie interpretując problemy emocjonalne z obłąkaniem, czy niewygodnych dla rodziny krewnych, których ta chciała się pozbyć. Przerażająca była na przykład liczba wdów czy niewygodnych żon, bez żadnych skrupułów umieszczanych w placówce. Na wyspę trafiali także obcokrajowcy, nieznający języka angielskiego i wszyscy ci, którzy w jakikolwiek sposób odstawali od przyjętych zasad.
Dla ludzi z zewnątrz ośrodek ten nie wydawał się niczym dziwnym, zwykłą placówką, w której mieszkali chorzy ludzie wymagający pomocy i opieki. Prawda okazała się zgoła inna. Reporterka Nellie Bly, udając obłąkaną pozwoliła zamknąć się w placówce na całe dziesięć dni. To co ujawniła światu, wstrząsnęło opinią publiczną. Eksperymenty medyczne, znęcanie się nad pacjentami (krępowanie pacjentów było na porządku dziennym), głód, brud, a co za tym idzie błyskawiczne rozszerzanie się chorób, czy brak pomocy ze strony personelu, to tylko niektóre z okropności, które były codziennością na wyspie. Z powodu braków kadrowych w charakterze pielęgniarzy czy salowych zatrudniano przestępców, także umieszczonych w tej placówce. Ludzie umierali masowo, w bólu, cierpieniu, z powodu szerzących się chorób czy po prostu mordowani.
Z kart książki możemy dowiedzieć się także, w jaki sposób w XIX wieku tworzono prawo, czy jak wyglądały procedury sądowe. Wiele miejsca autorka poświęciła także opisowi życia ówczesnego społeczeństwa. Obraz ten niestety wydaje się równie ponury, co życie na wyspie.
Książka podzielona jest na pięć części, każda z nich opisuję inną placówkę tego kompleksu, historię jej powstania i sposoby zarządzania, a także żywe przykłady osób, które miały nieszczęście w tych placówkach przebywać. Historie tych ludzi wstrząsnęły mną do głębi. Żaden przeczytany dotychczas horror nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jak tych pięć przerażających rozdziałów. To nie była łatwa lektura, ale absolutnie nie miała taką być. Opowieść o tym co działo się za murami placówki, o pełnym cierpienia życiu i śmierci osób tam przebywających nie jest opowieścią dla każdego. Sięgając po "Wyspę potępionych" trzeba mieć absolutną świadomość tego, z jakimi potwornościami przyjdzie nam się spotkać oraz, że opisane tutaj wydarzenia naprawdę miały miejsce. Mną ta książka wstrząsnęła i myślę, że nie tylko mną. To bardzo mocna literatura dla dojrzałego czytelnika, świadomego dramatu, który tak szczegółowo opisała Stacy Horn.
OCENA: 8/10
Na wyspę Blackwell trafiali ludzie najubożsi, chorzy fizycznie i umysłowo, a także przestępcy i ludzie z marginesu społecznego. Zdarzało się jednak, że skazywano na umieszczenie w tej placówce ludzi zupełnie zdrowych, błędnie interpretując problemy emocjonalne z obłąkaniem, czy niewygodnych dla rodziny krewnych, których ta chciała się pozbyć. Przerażająca była na przykład liczba wdów czy niewygodnych żon, bez żadnych skrupułów umieszczanych w placówce. Na wyspę trafiali także obcokrajowcy, nieznający języka angielskiego i wszyscy ci, którzy w jakikolwiek sposób odstawali od przyjętych zasad.
Dla ludzi z zewnątrz ośrodek ten nie wydawał się niczym dziwnym, zwykłą placówką, w której mieszkali chorzy ludzie wymagający pomocy i opieki. Prawda okazała się zgoła inna. Reporterka Nellie Bly, udając obłąkaną pozwoliła zamknąć się w placówce na całe dziesięć dni. To co ujawniła światu, wstrząsnęło opinią publiczną. Eksperymenty medyczne, znęcanie się nad pacjentami (krępowanie pacjentów było na porządku dziennym), głód, brud, a co za tym idzie błyskawiczne rozszerzanie się chorób, czy brak pomocy ze strony personelu, to tylko niektóre z okropności, które były codziennością na wyspie. Z powodu braków kadrowych w charakterze pielęgniarzy czy salowych zatrudniano przestępców, także umieszczonych w tej placówce. Ludzie umierali masowo, w bólu, cierpieniu, z powodu szerzących się chorób czy po prostu mordowani.
Z kart książki możemy dowiedzieć się także, w jaki sposób w XIX wieku tworzono prawo, czy jak wyglądały procedury sądowe. Wiele miejsca autorka poświęciła także opisowi życia ówczesnego społeczeństwa. Obraz ten niestety wydaje się równie ponury, co życie na wyspie.
Książka podzielona jest na pięć części, każda z nich opisuję inną placówkę tego kompleksu, historię jej powstania i sposoby zarządzania, a także żywe przykłady osób, które miały nieszczęście w tych placówkach przebywać. Historie tych ludzi wstrząsnęły mną do głębi. Żaden przeczytany dotychczas horror nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jak tych pięć przerażających rozdziałów. To nie była łatwa lektura, ale absolutnie nie miała taką być. Opowieść o tym co działo się za murami placówki, o pełnym cierpienia życiu i śmierci osób tam przebywających nie jest opowieścią dla każdego. Sięgając po "Wyspę potępionych" trzeba mieć absolutną świadomość tego, z jakimi potwornościami przyjdzie nam się spotkać oraz, że opisane tutaj wydarzenia naprawdę miały miejsce. Mną ta książka wstrząsnęła i myślę, że nie tylko mną. To bardzo mocna literatura dla dojrzałego czytelnika, świadomego dramatu, który tak szczegółowo opisała Stacy Horn.
"Pierwszym krokiem do tego, żeby coś poprawić, jest właściwe rozpoznanie tego, co naprawdę jest źle"
OCENA: 8/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Wydawnictwu Znak Literanova
Nie wiem zbyt dużo o tym piekle na ziemi, więc będę miała tę książkę na uwadze.
OdpowiedzUsuńSerdecznie ją polecam :)
UsuńNigdy nie słyszałam o tym miejscu, ale z chęcią przeczytam tę książkę aby się czegoś dowiedzieć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
recenzje-zwyklej-czytelniczki.blogspot.com
Nim nie zaczęłam czytać tej książki, to również nie miałam pojęcia, że takie makabryczne miejsce istniało. Serdecznie polecam ją Twojej uwadze :)
UsuńCzuję się bardzo zaintrygowana tą książką. 😊
OdpowiedzUsuńPolecam Ci ja serdecznie. Trudna, bardzo emocjonująca, ale warta poznania lektura.
UsuńSłyszałam już o tej książce i nawet jestem nie zainteresowana, a po Twojej recenzji jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
26 year-old VP Quality Control Werner Cater, hailing from Whistler enjoys watching movies like It's a Wonderful Life and Worldbuilding. Took a trip to Archaeological Sites of the Island of Meroe and drives a Ferrari 340/375 MM Berlinetta 'Competizione'. przejdz do strony internetowej
OdpowiedzUsuń