"Kontratyp - okoliczność wyłączająca karną bezprawność czynu"
Joanna Chyłka powraca i tym razem będzie musiała zmierzyć się z nie lada wyzwaniem. Jednak nie na sali sądowej, ale wspinając się na Annapurnę. Brzmi ciekawie? Też tak pomyślałam trzymając w ręce najnowszy tom serii - "Kontratyp". Pomyślałam tak, nie mając jednak pewności, czy książka mi się spodoba czy też nie. Moją przygodę z tą serią zaczęłam od samego początku, gdy tylko pojawiła się ona na rynku. Pierwsze trzy tomy przeczytałam w pełnym zachwycie, czwarty natomiast utknął na mojej półce z zakładką zaznaczającą stronę mniej więcej w połowie powieści. Potem jeszcze sporadycznie wracałam do tej serii, jednak bez fajerwerków. Nikt bowiem nikogo nie oszuka twierdząc, że autor we wszystkich swoich powieściach trzyma poziom, i że zawsze unoszą się nad nimi ochy i achy. To tak jak w życiu - raz jest lepiej, raz trochę gorzej. Nie wiem więc czy to, że "Kontratyp" czytało mi się bardzo przyjemnie, jest zasługą tej mojej seryjnej wstrzemięźliwości i może odrobiny tęsknoty za wykreowanym przez pisarza prawniczym światem naszych bohaterów, czy jest to po prostu na tyle dobra powieść, że potrafiła mnie zaciekawić swoja treścią i sprawić bym jeszcze raz powróciła do przerwanych tomów.
Serie kryminalne mają to do siebie, że sprawy kryminalne, tu w tym przypadku także i sądowe, rozgrywają się na jednej płaszczyźnie, zazwyczaj zamykając się - chociaż nie jest to regułą - w obrębie jednego tomu, życie naszych bohaterów biegnie natomiast nieprzerwanie. Warto więc śledzić je od samego początku i w odpowiedniej kolejności, jednak nie jest to obowiązkiem.
W tomie ósmym Joanna Chyłka i Konrad Oryński, zwany Zordonem, nadal są parą i nadal pracują w jednej kancelarii. Tym razem wspólnie stawią czoła sprawie, która będzie bezpośrednio dotyczyła Joanny i jej najbliższej rodziny. Chyłka bowiem szantażem zmuszona została do obrony polskiej himalaistki, zatrzymanej przez Nepalczyków w momencie nielegalnego przekraczania granicy nepalsko-tybetańskiej i oskarżonej o zamordowanie swoich kolegów, z którymi kilka tygodni temu wspinała się na Annapurnę. Mimo wewnętrznego buntu i nie do końca zrozumiałych motywów tajemniczej osoby pociągającej za sznurki, Joanna godzi się na wszystko. Stawką bowiem jest życie jej bratanicy, a z takim faktem się nie dyskutuje. Próbując dowiedzieć się czegokolwiek o osobie, której bronienia się podjęła, nieopatrznie wyciąga na światło dzienne swoją pierwszą w karierze sprawę sprzed lat, która ostatecznie okazuje się być kluczem do rozwiązania całej zagadki.
Coś jest takiego w głównej bohaterce, że mimo, iż różnimy się od siebie i czasami mnie koszmarnie drażni, to jednak muszę uczciwie powiedzieć, że lubię Joanna Chyłkę. Ma wiele cech które cenię - sarkastyczne poczucie humoru, żonglowanie skojarzeniami czy łatwość łącznia faktów. Jest silną, niezależną i inteligentną kobietą. Kiedy już zdejmie z siebie zbroję maskującą emocje, potrafi być nawet odrobinę ludzka. Ale nie samą Chyłką "Kontratyp" żyje - jest i Zordon, chociaż jego osoba jest tutaj całkowicie drugoplanowa, czasami wydaje się wręcz przezroczysty, wiec jeżeli w przyszłości autor z tym faktem niczego nie zrobi to obawiam się, że już niedługo nasz bohater zniknie, całkowicie przysłonięty charyzmą Joanny.
Remigiusz Mróz jest prawnikiem i to doskonale wyczuwa się w trakcie czytania. Sprawnie żongluje prawniczymi terminami, podsuwa zawodowe rozwiązania, które tylko znawca tematu jest w stanie wiarygodnie wpleść w fabułę. Nie jest jednak specjalistą od wspinaczki wysokogórskiej. Ja wiem, że nie z takich tarapatów udało się naszej bohaterce wygrzebać, jednak wydaje mi się mało prawdopodobne by Chyłka, prowadząc taki tryb życia jaki prowadzi, była w stanie dokonać takich "himalajskich cudów" jakich dokonała na Annapurnie. Aby jednak nie psuć przyjemności z lektury nie zdradzę nic więcej. Kto przeczyta - ten sam się przekona, bo "Kontratyp" to kryminał z naprawdę ciekawą intrygą i szybkimi zwrotami akcji. Tu nie ma czasu na nudę i ja bynajmniej się nie nudziłam. Doskonale się bawiłam wyłuskując z treści różnorodne wydarzenia dziejące się zarówno współcześnie, jak i w przeszłości. Lubie jak autor bawi się z czytelnikiem, zmuszając go niejako do odrobienia lekcji zanim ten zatopi się w lekturze.
Nie ukrywam, że z zaciekawieniem sięgnę po kolejny tom osobisto-zawodowych przygód nieustraszonej Joanny Chyłki, ale błagam Panie Remigiuszu, niech Pan pozwoli mi za nią choć odrobinę zatęsknić.
OCENA: 7/10
Serie kryminalne mają to do siebie, że sprawy kryminalne, tu w tym przypadku także i sądowe, rozgrywają się na jednej płaszczyźnie, zazwyczaj zamykając się - chociaż nie jest to regułą - w obrębie jednego tomu, życie naszych bohaterów biegnie natomiast nieprzerwanie. Warto więc śledzić je od samego początku i w odpowiedniej kolejności, jednak nie jest to obowiązkiem.
W tomie ósmym Joanna Chyłka i Konrad Oryński, zwany Zordonem, nadal są parą i nadal pracują w jednej kancelarii. Tym razem wspólnie stawią czoła sprawie, która będzie bezpośrednio dotyczyła Joanny i jej najbliższej rodziny. Chyłka bowiem szantażem zmuszona została do obrony polskiej himalaistki, zatrzymanej przez Nepalczyków w momencie nielegalnego przekraczania granicy nepalsko-tybetańskiej i oskarżonej o zamordowanie swoich kolegów, z którymi kilka tygodni temu wspinała się na Annapurnę. Mimo wewnętrznego buntu i nie do końca zrozumiałych motywów tajemniczej osoby pociągającej za sznurki, Joanna godzi się na wszystko. Stawką bowiem jest życie jej bratanicy, a z takim faktem się nie dyskutuje. Próbując dowiedzieć się czegokolwiek o osobie, której bronienia się podjęła, nieopatrznie wyciąga na światło dzienne swoją pierwszą w karierze sprawę sprzed lat, która ostatecznie okazuje się być kluczem do rozwiązania całej zagadki.
Coś jest takiego w głównej bohaterce, że mimo, iż różnimy się od siebie i czasami mnie koszmarnie drażni, to jednak muszę uczciwie powiedzieć, że lubię Joanna Chyłkę. Ma wiele cech które cenię - sarkastyczne poczucie humoru, żonglowanie skojarzeniami czy łatwość łącznia faktów. Jest silną, niezależną i inteligentną kobietą. Kiedy już zdejmie z siebie zbroję maskującą emocje, potrafi być nawet odrobinę ludzka. Ale nie samą Chyłką "Kontratyp" żyje - jest i Zordon, chociaż jego osoba jest tutaj całkowicie drugoplanowa, czasami wydaje się wręcz przezroczysty, wiec jeżeli w przyszłości autor z tym faktem niczego nie zrobi to obawiam się, że już niedługo nasz bohater zniknie, całkowicie przysłonięty charyzmą Joanny.
Remigiusz Mróz jest prawnikiem i to doskonale wyczuwa się w trakcie czytania. Sprawnie żongluje prawniczymi terminami, podsuwa zawodowe rozwiązania, które tylko znawca tematu jest w stanie wiarygodnie wpleść w fabułę. Nie jest jednak specjalistą od wspinaczki wysokogórskiej. Ja wiem, że nie z takich tarapatów udało się naszej bohaterce wygrzebać, jednak wydaje mi się mało prawdopodobne by Chyłka, prowadząc taki tryb życia jaki prowadzi, była w stanie dokonać takich "himalajskich cudów" jakich dokonała na Annapurnie. Aby jednak nie psuć przyjemności z lektury nie zdradzę nic więcej. Kto przeczyta - ten sam się przekona, bo "Kontratyp" to kryminał z naprawdę ciekawą intrygą i szybkimi zwrotami akcji. Tu nie ma czasu na nudę i ja bynajmniej się nie nudziłam. Doskonale się bawiłam wyłuskując z treści różnorodne wydarzenia dziejące się zarówno współcześnie, jak i w przeszłości. Lubie jak autor bawi się z czytelnikiem, zmuszając go niejako do odrobienia lekcji zanim ten zatopi się w lekturze.
Nie ukrywam, że z zaciekawieniem sięgnę po kolejny tom osobisto-zawodowych przygód nieustraszonej Joanny Chyłki, ale błagam Panie Remigiuszu, niech Pan pozwoli mi za nią choć odrobinę zatęsknić.
"Odwołaj ekipę sprzątającą - własnie pozamiatałam"
OCENA: 7/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu