Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 30 grudnia 2019

WŚRÓD REKINÓW - NELE NEUHAUS



Nele Neuhaus napisała swój pierwszy thriller finansowy dziesięć lat temu, ale dopiero w tym roku ukazał on się w Polsce. Ponieważ bardzo lubię kryminały tej autorki, to z naprawdę wielkim zainteresowaniem sięgnęłam po powieść "Wśród rekinów", licząc na to, że na ponad siedmiuset stronach znajdę historię, która pochłonie mnie bez reszty.

Alex Sontheim jest bankierem inwestycyjnym w Nowym Jorku, jednak młodej i pięknej kobiecie w finansowym świecie mężczyzn trudno jest się przebić. Pracuje bardzo ciężko by zasłużyć na uznanie, nieustannie walcząc o to by przebić szklany sufit. Dzięki swojej pracy i samodyscyplinie osiąga sukces, zostaje też zauważona przez Sergio Vitaliego, miliardera, który zaczyna ją adorować. Wiele osób ostrzega kobietę przed tą znajomością, w tym burmistrz Nowego Jorku Nick Kostidis. Alex z początku nie zwraca uwagi na plotki krążące wokół osoby Sergio, licząc na to, że znajomość z miliarderem otworzy przed nią niejedne drzwi,  z czasem jednak, gdy bliżej zaczyna przyglądać się jego finansom i dostrzega szereg nieprawidłowości, zaczyna rozumieć, że znalazła się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.

Akcja powieści zaczyna się w 1998 roku, a więc w czasach zupełnie różnych od tych współczesnych całkowicie opanowanych przez nowoczesną technologię. Inaczej też funkcjonuje dziś świat wielkich finansów. Jednak autorka potrafiła stworzyć tak doskonałe połączenie rozgrywek wewnątrz finansowego świata z wątkiem kryminalnym, że książkę czyta się z naprawdę wielkim zainteresowaniem. Jest ciekawie, mrocznie i niebezpiecznie, i nie tak znowu szybko, bowiem akcja powieści rozgrywa się na przestrzeni trzech lat. W tym czasie uczestniczymy w finansowych przekrętach, w walce o wpływy, nielegalnych interesach i morderstwach. Zaglądamy do świata mafii i skorumpowanych urzędników. Słowem, jest ciekawie i wciągająco.
Nele Neuhaus stworzyła naprawdę wiarygodną historię, napisaną świetnym językiem, z dobrze wykreowanymi postaciami. Oczywiście, że zdarzały się i mniej emocjonujące momenty, które dawały odrobinę wytchnienia czytelnikowi, jednak całość prezentuje się naprawdę doskonale, jak na rasowy thriller finansowy przystało. Tym wszystkim, którzy z chęcią sięgają po tego typu powieści, "Wśród rekinów" spodoba się na pewno. Ci, którzy jeszcze nie wiedzą, czy thriller finansowy ich zaciekawi, polecam tę powieść także z uwagi i na to, że jest to solidna porcja doskonałej lektury, dzięki której będą mogli się przekonać, czy wykreowany przez autorkę świat finansowych przekrętów stanie się ich nowym czytelniczym odkryciem.

OCENA: 8/10


Za możliwość przeczytania powieści dziękuję wydawnictwu Media Rodzina


piątek, 27 grudnia 2019

NA SZLAKU SZCZĘŚCIA - GRAEME SIMSION, ANNE BUIST



"Przeznaczenie mówi wprost do tych, którzy chcą słuchać"


Każdy z nas ma w swoim życiu takie chwile czy wydarzenia, które całkowicie zmieniają nasz sposób myślenia, a czasami zmieniają wręcz całe nasze życie. Jedni te zmiany losu przyjmują bez zastanowienia, inni potrzebują więcej czasu by rozliczyć się z przeszłością i otworzyć na nowe życie.
Camino de Santiago (Droga św. Jakuba) to droga, którą od stuleci przechodzą ludzie z całego świata, chcący zrozumieć siebie, doświadczyć duchowej przemiany, czy też uporać się z wewnętrznymi problemami. 
Zoe, niespełniona artystka, która przyleciała do Francji z Kalifornii, stoi właśnie na rozdrożu. Parę tygodniu temu jej świat legł w gruzach, została wdową z finansowymi problemami i brakiem pomysłu na swoją dalszą osobistą i zawodową przyszłość. Miała nadzieję, że pobyt u przyjaciółki mieszkającej w Cluny, pomoże jej zrozumieć ostatnie wydarzenia i ruszyć do przodu.  Martin, inżynier z Yorkshire, który zostawił za sobą traumatyczny rozwód i wciąż nierozwiązane osobiste problemy, od jakiegoś czasu wynajmuje pokój u przyjaciela w Clumy i także zastanawia się jak wreszcie uporządkować swoje życie by ruszyć do przodu. Oboje chcą więc zacząć nowy rozdział w swoim życiu i oboje, każdy z własnym celem, ruszają osobno pielgrzymim szlakiem Camino. Martin pragnie dotrzeć do samego końca trasy, do Santiago di Compostella w Hiszpanii, Zoe jako przystanek końcowy wyznaczyła sobie granicę francusko-hiszpańską. Przemierzając tę trudną trasę oboje mają nadzieję na to, że Camino ich zmieni, że zmieni całe ich życie i że pomoże zobaczyć to czego do tej pory nie dostrzegli, szansy na znalezienie nowej drogi.

"To nie droga jest trudnością, to trudności są drogą"

"Na szlaku szczęścia" to typowa powieść drogi. Mądra, klimatyczna i pouczająca historia o odnowie, odrodzeniu, przyjaźni i miłości. Jest typowym dziennikiem podróży, którą poznajemy z dwóch perspektyw - Zoe i Martina. Autorzy powieści, którzy w codziennym życiu są małżeństwem, dwukrotnie przemierzyli szlak Camino. Inspiracją do jej napisania były właśnie te dwie wyprawy i ludzie, których tam spotkali.  Zoe i Martin nie idą szlakiem pielgrzymkowym razem, jednak ich ścieżki co jakiś czas się przecinają. Z początku nieufni w stosunku do siebie, z czasem odkrywają, że wspólna podróż przybliża ich do siebie. Razem z pielgrzymami doświadczamy zarówno piękna wędrówki, jak i morderczych trudów, które wiążą się z tą wyprawą. Odczuwamy emocje, które towarzyszą wędrowcom i dogłębnie poznajemy problemy, z którymi muszą się oni zmierzyć w trasie. Droga którą przemierzają i ludzie, których spotykają na trasie, powoli zmieniają ich postrzeganie, zarówno własnej osoby, jak i wydarzeń z przeszłości. Inaczej już patrzą na swoje życie i inaczej już o swoim życiu myślą. 

"Na szlaku szczęścia" to książka, którą należy się delektować. Jest jak wspaniała potrawa, której smaku do tej pory nie znałam, a która z każdym kęsem zyskiwała moje uznanie. Zmusiła do refleksji i wyciszenia. Dla tych, którzy poszukują odpowiedzi na różne życiowe pytania jest to lektura obowiązkowa, tym, którzy lubią powieści drogi, przy czytaniu których czas płynie wolniej, serdecznie tę wyjątkową książkę polecam.


"Długa wędrówka może zmienić człowieka. Długa wędrówka może zmienić wszystko"

OCENA: 8/10


Za możliwość przeczytania powieści dziękuję wydawnictwu Media Rodzina

niedziela, 22 grudnia 2019

DZIENNIK NOEL - RICHARD PAUL EVANS





"Jeśli trwasz w złości, to tak, jakbyś połknął truciznę i miał nadzieję, że umrze ktoś inny" 

Po książki Richarda Paula Evansa zawsze sięgam w ciemno. Nie czytałam wszystkich powieści, które wyszły spod jego pióra, ale te które poznałam zawsze wywierały na mnie wielkie wrażenie. Jest coś niesamowitego w słowach wyrażających uczucia a napisanych przez mężczyznę. Zazwyczaj historie o miłości, uczuciach, romansach czy związkach damsko-męskich opisują kobiety. Zazwyczaj, ale nie zawsze - Richard Paul Evans jest tego wspaniałym przykładem.

Życie Jacoba Churchera, pisarza, który odniósł wielki sukces, przypomina piękną powieść. Jego książki sprzedają się w milionach egzemplarzy, a na każdą napisaną przez niego historię czekają rzesze wiernych fanów. Ale życie Jakoba nie zawsze tak wyglądało. Pozostawiony przez ojca w dzieciństwie, wychowywany przez okrutną i chorą psychicznie matkę, opuszcza dom rodzinny w wieku siedemnastu lat, a właściwie zostaje z niego wyrzucony. Odchodzi nie oglądając się za siebie. Zostawia za plecami całą traumatyczną przeszłość i postanawia już nigdy nie wrócić do rodzinnego miasteczka. 
Jednak pewnego dnia Jacob otrzymuje wiadomość o śmierci matki i o testamencie, który ona pozostawiła. Wraca więc aby uporządkować sprawy spadkowe i raz na zawsze zamknąć ten rozdział swojego życia. Na miejscu okazało się, że nie jest to jednak takie proste. Porządkując zbierane przez całe życie przez matkę rzeczy i dokumenty odnajduje stary pamiętnik, napisany przez kobietę, którą Jacob od zawsze widywał w swoich snach. Postanawia ją odnaleźć, tym bardziej, że nie tylko on jej poszukuje. Pewnego dnia do drzwi domu puka młoda kobieta, która szuka swojej biologicznej matki. Wie tylko, że będąc z nią w ciąży mieszkała u rodziców Jacoba. Wspólnie postanawiają wyruszyć w podróż, która będzie przełomowa w ich życiu.


"Czułem się jak archeolog na wykopaliskach, który odkrywa przeszłość. Nie dokopywałem się jednak do przeszłości kogoś mi nieznanego, ale do swojej"


Dziennik Noel to przepiękna opowieść o tym co najważniejsze w życiu, o miłości, wybaczeniu i drugiej szansie, o pogodzeniu się z bolesną przeszłością i otwarciu na szczęście. Richard Paul Evans ponownie mnie zaczarował. Z ogromnym wyczuciem opowiedział historię życia Jacoba, stopniowo ukazując zmiany, które zaszły w duszy naszego bohatera. Razem z nim podróżujemy w przeszłość, śledzimy koleje jego losów, a dzięki pamiętnikowi Noel jesteśmy świadkami połączenia przeszłości z teraźniejszością. "Dziennik Noel" jest historią o miłości, ale ukazaną w wielu aspektach. Zarówno tej miłości romantycznej, która rodzi się nagle i niespodziewanie, jak i tej która trwa w człowieku mimo decyzji podjętych w przeszłości, ale też i takiej, która od dawna mieszka gdzieś w zakamarkach serca, zakurzona i zapomniana, czekająca na to by jej wybaczyć i  ponownie w nią uwierzyć.

Tych, którzy znają i lubią powieści Richarda Paula Evansa nie muszę specjalnie namawiać do sięgnięcia po tę wspaniałą opowieść. Tym, którzy jeszcze nigdy nie czytali historii stworzonych przez tego autora serdecznie zachęcam do ich poznania. "Dziennik Noel" to najbardziej osobista powieść autora. Mądra i wzruszająca, pełna ciepła i prawdy o nas samych opowieść, która na długo zostanie w mojej pamięci.

OCENA: 8/10



Za możliwość przeczytania powieści dziękuję 
Wydawnictwu Znak

niedziela, 8 grudnia 2019

ŚWIAT PO POWODZI - KASSANDRA MONTAG



Wizja naszej przyszłości, nierzadko zafundowana ludzkości na jej własne życzenie, jest zawsze wizją przerażająca. Jednak takie postapokaliptyczne scenariusze są jak najbardziej realne. Zanieczyszczenie środowiska, zmiany klimatyczne, które niosą ze sobą groźbę ocieplenia klimatu i w konsekwencji topnienie lodowców, nieuniknione, powolne podnoszenie się wód oceanicznych zakończone potopem, w wyniku którego giną prawie wszyscy mieszkańcy naszej planety to częsta wizja postapokaliptyczenej rzeczywistości. Kassandra Montag w swoim debiucie literackim właśnie taki świat nam zaprezentowała. Dramatyczną walkę o przetrwanie w brutalnej rzeczywistości. Systematyczne podnoszenie się przez lata wód, ostatecznie doprowadza do zalania prawie całej powierzchni Ziemi. Tylko jej najwyższe obszary pozostały niezalane i  są schronieniem dla ocalałych ludzi. Jednak nie wszyscy oni przebywają w takich właśnie miejscach. Twarda i niezależna Myra mieszka wraz z córeczką Pearl na niewielkiej łodzi. Schodzi na ląd tylko po to by wymienić się z innymi zapasami i informacjami. Dziewczynka nie jest jedynym dzieckiem kobiety. Siedem lat wcześniej gdy Myra była w ciąży z Pearl, a woda podchodziła coraz bliżej do ich domu, jej mąż Jacob zabrał ich pierworodną córkę Row i wywiózł motorówką w nieznanym kierunku. 
Pewnego dnia Myra odkrywa, że jej starsza córka żyje i jest przetrzymywana przez brutalny gang mieszkający na dalekiej północy. Wyrusza więc w niebezpieczną podróż, by odszukać i odzyskać Row, ale czy ta podjęta decyzja jest warta narażania na niebezpieczeństwo młodszej córeczki?  

Kassandra Montag w swej powieści nie tylko przedstawia apokaliptyczną wizję po powodziowej rzeczywistości, rozkłada też na czynniki pierwsze samo człowieczeństwo. Kiedy zaczęłam czytać "Świat po powodzi" nie przypuszczałam, że autorka zafunduje mi taki emocjonalny kołowrotek. Jesteśmy świadkami walki ludzkości o przetrwanie i ukazaniem się w całej okazałości mrocznej siły ludzkiej natury. Świat w którym przyszło żyć ocalałym jest światem okrutnym, niebezpiecznym i bezwzględnym. Światem, w którym przetrwają tylko najsilniejsi. Jednak nie jest to tylko opowieść o postapokaliptycznym społeczeństwie. Jest to przede wszystkim historia matki i wielkiej matczynej miłości. To opowieść o ludzkich dramatach i trudnych wyborach, a także o nadziei na lepsze jutro i wierze w drugiego człowieka. 

Historia opowiedziana przez Kassandrę Montag jest historią sprawnie i realistycznie napisaną. Zaciekawia, porusza emocje i skłania do refleksji. Jest jedną z tych powieści, która po przeczytaniu jeszcze dłuższą chwilę w nas pozostaje. Jeśli tak wygląda debiut literacki, to ja z wielką przyjemnością będę czekała na kolejne książki autorki.

OCENA: 8/10


Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu HarperCollins


  

czwartek, 28 listopada 2019

OSTATNIA WDOWA - KARIN SLAUGHTER



Karin Slaughter to niekwestionowana królowa thrillerów, którą ja, aż wstyd się przyznać, odkryłam całkiem niedawno. Miałam jednak to szczęście, że książki autorki, które dotychczas  przeczytałam, jak najbardziej wpasowały się w mój gust literacki :) Z entuzjazmem sięgnęłam więc po "Ostatnią wdowę", która jak się później okazało, jest dziewiątą częścią cyklu z agentem specjalnym Willem Trentem w roli głównej.

Michelle Spivey zostaje uprowadzona z parkingu na oczach swojej jedenastoletniej córki. Nikt nie wie kto, dokąd i dlaczego porwał kobietę, która dotąd prowadziła raczej spokojne życie w związku z kobietą. Czy zajście to mogło być powiązane z pracą jaką wykonywała kobieta? Michelle  bowiem była pracownikiem naukowym agencji rządowej, specjalistką od chorób zakaźnych oraz oficerem w jednostce szybkiego reagowania. 
Niedługo po tym wydarzeniu zostaje porwana inna kobieta, lekarka sądowa Sara Linton, prywatnie dziewczyna agenta Willa Trenta, który robi wszystko by ją uratować. Co łączy obie uprowadzone kobiety?

Karin Slaughter wprowadza nas w akcję swojej powieści stopniowo. Pierwsze rozdziały są odrobinę monotonne, ale  przygotowują nas do przyszłych wydarzeń, które obserwujemy z kilku perspektyw, zarówno Willa jak i Sary, a także agentki Faith Mitchell, i które doskonale się uzupełniają, pozwalając mieć całkowity wgląd w opowiedzianą historię. Akcja rozgrywa się na przestrzeni kilku pełnych napięcia dni. Autorka nie rozpieszcza czytelnika, serwując mu wydarzenia pełne emocji. Dając jednak co jakiś czas szanse na złapanie oddechu. Nie ucieka przed kontrowersyjnymi tematami. Zabiera nas w świat pełen przemocy i okrucieństwa, podziałów rasowych, zagrożeń biologicznych i terroryzmu. Lubię w powieściach Karin Slaughter tą naprzemienność emocjonalną i to budowanie gruntu pod solidną akcję. W "Ostatniej wdowie" także nie zawsze czujemy się jak na karuzeli, czasami akcja zwalnia, a my wtedy możemy uspokoić emocje.

Ponieważ nie czytałam żadnej wcześniejszej części tej serii, po przeczytaniu "Ostatniej wdowy" postanowiłam, że w miarę czasowych możliwości będę nadrabiać te zaległości. Miałam trochę problemów z całościowym spojrzeniem na naszych bohaterów, na ich przeszłość i na historie, które ich ukształtowały, ale generalnie ta niewiedza nie przeszkadzała mi w lekturze. Ciekawa fabuła i dobrze wykreowane postaci sprawiły, że "Ostatnia wdowa" absolutnie mnie nie zawiodła, wręcz przeciwnie, tę książkę naprawdę dobrze się czytało.


OCENA: 7/10


Za możliwość przeczytania powieści dziękuję wydawnictwu 
HarperCollins

poniedziałek, 18 listopada 2019

MARSZ W MROK - MIŁOSZ FRYZEŁ




"Jego następna ofiara czekała. I kolejna. I ostatnia. Jeszcze tylko kilka dni, w trakcie których miał zrobić wszystko, do czego powołał go los, równie ślepy jak sprawiedliwość"


Biorąc do ręki książkę nieznanego mi autora zawsze towarzyszy mi niepewność połączona z ogromną ciekawością tego, co też znajdę na kartach powieści. Nie inaczej było i tym razem. Miłosz Fryzeł to młody polski pisarz, który przyznaje się do inspiracji twórczością takich pisarzy, jak Cormac McCarty, James Ellroy czy Dennis Lehane. "Marsz w mrok" to jego debiut literacki, niewiadoma była zatem podwójna. Nowe nazwisko na mapie polskiego kryminału i nowy kryminalny cykl. 

Przypadkowy przechodzień znajduje nad ranem zwłoki kobiety. Jedno precyzyjne cięcie szyi i żadnych dodatkowych śladów na ciele denatki. Śledztwo prowadzą podkomisarz Daniel Delner i sierżant sztabowa Julia Samarska. Dość szybko policja odnajduje dowody, które pozwalają aresztować sprawcę tego dziwnego morderstwa, śledczy liczą więc na szybkie rozwiązanie. Niestety sprawa okazuje się o wiele bardziej skomplikowana. Dziwne zachowanie aresztowanego oraz kolejne morderstwo uświadamiają policjantom, że sprawa tak naprawdę ma drugie dno, a dowody rzeczowe znalezione na miejscu zbrodni są tylko starannie dobranymi rekwizytami służącymi do zwabienia Delnera i Samarskiej w pułapkę gry, której  reżyserem jest morderca.

Miłosz Fryzeł stworzył naprawdę dobry kryminał, z silnymi i wyrazistymi bohaterami. Intryga kryminalna od samego początku zaciekawia czytelnika, wciąga go w swą głębię i nie pozwala się nudzić. Jest intrygująco, mrocznie i nieprzewidywalnie.  Prowadzone śledztwo przeplata się z życiem prywatnym naszych bohaterów, a konkretnie z ich problemami osobistymi. Podkomisarz Delner od lat prowadzi podwójne życie, tkwiąc w pozamałżeńskim romansie, a Julia Samarska powoli popada w paranoję, żyjąc praktycznie bez snu, całkowicie opanowana przez obsesje rozwiązania zagadki sprzed lat. Delner i Samarska nie są partnerami na śmierć i życie, nie skoczyliby za sobą w ogień, jednak to śledztwo sprawia, że dzień po dniu coraz bardziej zbliżają się do siebie, by w końcu ramię w ramię stoczyć ostateczną wspólną bitwę. 
Miłosz Fryzeł nie oszczędza ani swoich bohaterów, ani czytelnika. Nie mamy tutaj szczęśliwych, niespodziewanych zwrotów akcji. Wręcz przeciwnie, w miarę rozwoju sytuacji zagłębiamy się w coraz mroczniejsze regiony wyobraźni autora. Wspólnie maszerujemy w mrok. Delner i Samarska kroczą nawet podwójna ścieżką - jedną tą zawodową, w której skomplikowane śledztwo co rusz rzuca ich na niebezpieczne rafy, by bez skrupułów ich pokaleczyć i tą prywatną, która bynajmniej nie jest jasnym światełkiem w tunelu, ale balastem, który ostatecznie przygniecie ich do ziemi. 

"Marsz w mrok" to według mnie jeden z ciekawszych polskich debiutów kryminalnych. Do samego końca nie byłam w stanie rozwiązać tej zagadki. Kluczyłam, dochodząc do błędnych wniosków, nie potrafiłam też odgadnąć motywów zabójcy. Za to autorowi należą się ukłony, bo nie ma chyba nic gorszego niż przewidywalny kryminał, nieciekawa historia i miałcy bohaterowie. Tutaj niczego takiego nie było - Miłosz Fryzeł zdał ten egzamin, zdobywając u mnie dodatkowy punkt za zakończenie. 


"Istnieją tylko dwa typy ludzi. Jedni rodzą się w społeczeństwie i decydują się w nim żyć, a drudzy decydują się je zniszczyć"


OCENA: 8/10



Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Bukowy Las



wtorek, 12 listopada 2019

RYTUAŁY WODY - EVA GARCIA SAENZ DE URTURI




"Najsprytniejszą sztuczką diabła było przekonanie ludzi o tym, że nie istnieje"


"Rytuały wody" to druga po "Ciszy białego miasta" cześć vitoriańskiej trylogii. To kolejna odsłona pełna mrocznych tajemnic przeszłości, tym razem celtyckiej kultury i tradycji umiejscowionej w kraju Basków. "Cisza białego miasta" była moim wspaniałym literackim odkryciem, rewelacyjnym kryminałem, który czytałam z wypiekami na twarzy. Z ogromną więc ciekawością sięgnęłam po druga odsłonę tej baskijskiej przygody.

W górach dwóch mężczyzn odnajduje zwłoki kobiety w ciąży. Ofiara została przywiązana do gałęzi tak, by całe jej ciało zwisało głową w dół, a sama głowa była zanurzona w kotle z wodą. Okazuje się, że jej śmierć miała związek ze starym celtyckim rytuałem, według którego ofiary palono, wieszano i topiono oraz, że miejsce które zostało wybrane nie jest bynajmniej przypadkowe. Według celtyckiej tradycji Potrójna śmierć była karą za obrażenie bogów - skoro jednak ofiara była w ciąży to znaczy, że obraziła Trzy Matrony i że nie zasłużyła na to by być matką. Zamordowana kobieta nie była anonimowa ofiarą. To znana autorka komiksów i pierwsza dziewczyna profilera Unai Lopeza de Alaya, zwanego przez wszystkich Krakenem, którą poznał ponad dwadzieścia lat temu na obozie archeologicznym. Wydarzenia z przeszłości, które zamiast zostać zapomniane, nagle wynurzyły się na światło dzienne, a osoby, które powinny zniknąć z życia Krakena dawno temu, znów powracają. Czy śmierć Annabel Lee jest tylko pojedynczym przypadkiem kultowego mordu, czy początkiem serii, której ofiarą jest nie tylko dorosły człowiek, ale też i nienarodzone dziecko?

"Rytuały wody" to bezpośrednia kontynuacja "Ciszy..." Akcja zaczyna się kilka miesięcy po zakończeniu pierwszej części. I tym razem akcje śledzimy z perspektywy profilera Unai, który po postrzale w głowę cierpi na afazję Broki. Nie wrócił jeszcze do całkowitej sprawności, ale z uwagi na znajomość z ofiarą został warunkowo włączony do śledztwa. Akcja powieści dzieje się w dwóch płaszczyznach czasowych. Pierwsza z nich to toczące się śledztwo i kolejne wydarzenia rozgrywające się w teraźniejszości, druga to czasy obozu archeologicznego, w którym jako szesnastoletni chłopcy uczestniczyli Unai, Asier, Lutxo i J. i na którym zetknęli się z celtycką kulturą i rytuałami. 

Prowadzone śledztwo coraz bardziej się komplikuje. Początkowo policjantom bardzo trudno połączyć logicznie ze sobą wszystkie niewiadome, z czasem jednak kolejne elementy układanki zaczynają do siebie pasować, a całość nabierać kształtu. Akcja toczy się jednostajnie, co nie oznacza, że jest nudno, często bowiem zmienia się jak w kalejdoskopie. Nowe tropy, ślepe uliczki, brawurowe decyzje. To Unai i jego partnerka Estibaliz są tutaj siłą napędową. Coraz więcej dowiadujemy się o życiu osobistym naszych bohaterów i coraz bardziej staja nam się bliżsi. Ta cześć trylogii jest częścią bardziej osobistą, rodzinną. Autorka opowiada w niej nie tylko o celtyckiej kulturze, ale i o różnych odcieniach macierzyństwa i ojcostwa. O dobrych i złych rodzicach, o patologi i bezgranicznej miłości rodzicielskiej, o decyzjach pomimo wszystko i ponad wszystko.

Ponieważ "Rytuały wody" są bezpośrednią kontynuacją "Ciszy białego miasta" bardzo dużo jest w tym tomie nawiązań do wydarzeń i osób z poprzedniej części trylogii. Ta część jest odrobinę spokojniejsza, jest inna, bardziej osobista, ale jednakowo warta polecania. Polecam wiec serdecznie.


"Życie potrafiło być piękne, kiedy nie upierało się, żeby być złośliwe"

OCENA: 8/10



Za możliwość przeczytania powieści dziękuję
Wydawnictwu MUZA


piątek, 8 listopada 2019

KRONIKI KLARY SCHULZ. SPRAWA PECHOWCA - NADIA SZAGDAJ






"Nareszcie przyszła pora na to, by udowodnić sforze psów z Breslau, że mają poważną konkurencję"

Mam wielką słabość do kryminałów retro. Chętnie po nie sięgam i z przyjemnością zanurzam się w czasy, w których dzieje się akcja. Dotychczas ulicami Breslau przemierzałam wraz z bohaterami kryminałów Marka Krajewskiego. Tym razem robię to z Klarą Schulz, postacią stworzoną przez Nadię Szagdaj. 

"Sprawa pechowca" to pierwsza część serii kryminalnej, której bohaterką jest silna i nowoczesna jak na owe czasy kobieta, od dawna marząca o pracy policjantki. Niestety świat początku XX wieku jest światem mężczyzn, kobieta co najwyżej może liczyć na posadę sekretarki. Klara postanawia spełnić jednak swoje marzenia, zostaje prywatnym detektywem, a jej pierwszą poważną sprawą okazuje się być sprawa morderstwa śpiewaka operowego, który ginie dosłownie na jej oczach. Wynajęta przez kochanka zamordowanego do rozwiązania zagadki tej zbrodni młoda pani detektyw odkrywa, że sprawa tajemniczego morderstwa w operze, nie jest tylko pojedynczym przypadkiem, ale zakrojonym na szerszą skalę zbrodniczym procederem. Pojawiają się kolejne trupy, zaczyna się robić niebezpiecznie. Czy młoda kobieta, matka i żona słynnego kardiologa, poradzi sobie ze sprawą tak odmienną od dotychczas prowadzonych? 

Gdyby nie konne dyliżansy i ubiory z początku wieku, nigdy bym nie przypuszczała, że bohaterka "Sprawy pechowca" jest kobietą żyjącą w 1910 roku. Jej zachowanie i charakter zupełnie nie pasują do tych czasów. Klara jest śmiała, bezpośrednia, odważna. Klnie, pije i czasami pozwala sobie na nieobyczajne zachowanie. Jest kobietą jak na owe czasy wyjątkową. By jednak móc sobie na taka wyjątkowość pozwolić, musi mieć przy sobie naprawdę nowoczesnych i wyrozumiałych mężczyzn. I tacy właśnie mężczyźni, w osobach męża, ojca, byłego kochanka i przyjaciela, otaczają panią detektyw. 

"Sprawa pechowca" jest kryminałem, którego akcja mimo braku szaleńczego tempa, skutecznie wciąga nas w ciemną otchłań kolejnych zbrodni. Z zainteresowaniem śledziłam rozwój wydarzeń, podziwiając intuicję pani detektyw. Chociaż bywały i momenty, kiedy załamywałam ręce nad jej głupotą i niepotrzebną brawurą. Zdarzały się też chwile gdy miałam wątpliwości, co do umiejscowienia w czasie akcji powieści, czyli w latach przed pierwszą wojną światową, a więc w czasach gdy kobiety nie miały jeszcze praw wyborczych, a każde niestosowne zachowanie z ich strony było społecznie piętnowane. Tymczasem nasza bohaterka pozwalała sobie na naprawdę wiele. Jeśli jednak pominiemy te szczegóły i skupimy się na treści książki to otrzymujemy całkiem zgrabnie skonstruowany kryminał z ciekawym zakończeniem. Klara rozwiązując tę zagadkę kryminalną  wykorzystuje przede wszystkim swoją intuicję i wiedzę swoich "pomocników", skutecznie rywalizując z "niedouczoną" policją. Bardzo ciekawym dodatkiem są uzupełniające zdjęcia z epoki, pokazujące miejsca czy budynki, w których akurat dzieje się akcja. 

Czy polecam tę książkę? Tak, polecam. Mam jednak świadomość tego, że nie każdy odnajdzie się w kryminałach retro. Ja z całą pewnością sięgnę po kolejne części tej serii, licząc na ciekawe zagadki kryminalne, niebanalne śledztwa i intrygujące ciekawostki z epoki. 



OCENA: 7/10


Za możliwość przeczytania powieści dziękuję 
Wydawnictwu Dragon


środa, 6 listopada 2019

OSTATNIA NOC OLIVII - CHRISTINA McDONALD



"Prawda była ważna wtedy, kiedy my na to pozwalaliśmy"


Abi Knight to samotna matka Olivii. Nieco nadopiekuńcza, ale bardzo kochająca swoją córkę, chcąca za wszelką cenę zapewnić jej bezpieczną i godną przyszłość. Ponieważ sama została matką bardzo wcześnie, innego losu pragnie dla Olivii. Priorytetem jest zdobycie dobrego i wszechstronnego wykształcenia. Robi więc wszystko by tak się stało. Nie ma jednak świadomości, że dziewczyna zmęczona odgrywaniem roli dobrej córki postanawia zacząć żyć po swojemu.
Sięgając po "Ostatnią noc Olivii" doskonale się orientujemy z jaką tragedią rodzinną przyjdzie nam się skonfrontować. Już od pierwszych stron wiemy, że w życiu naszej bohaterki zdarzyła się okropna tragedia. Wydarzył się wypadek, w wyniku którego córka Abi doznając urazu mózgu zapada w śpiączkę bez jakiejkolwiek szansy na powrót do życia. Świat kobiety zawalił się w jednej sekundzie. Olivia umarła i z tym trzeba się pogodzić. Według policji wszystko wskazuje na nieszczęśliwy wypadek. Abi jednak ma na ten temat inne zdanie. Postanawia na własna rękę rozwiązać tę zagadkę, tym bardziej, że życie które toczyła Olivia przez ostatnie kilka miesięcy, było jednym wielkim kłamstwem i nic nie było takim jakim się wydawało. Tajemnice i kłamstwa szczelnie otaczają Abi. Na jaw wychodzą nowe szczegóły z życia Olivii, a wydarzenia z przeszłości, które powinny być na zawsze pogrzebane, wydostają się na światło dzienne by uderzyć ze zdwojona siłą. Pierwszą niewiadomą, z którą konfrontuje się Abi jest ciąża córki. A to dopiero początek .....

Autorka tę historię opowiedziała z dwóch perspektyw - matki i córki. Perspektywa matki jest wydarzeniami teraźniejszymi, prowadzącymi do rozwiązania zagadki tragicznej, ostatniej nocy Olivii. Perspektywa córki to obraz kilku ostatnich miesięcy przed tragedią. Powolne odkrywanie drugiego życia Olivii uświadomiło matce, jak niewiele wiedziała o życiu własnej córki. Nie znała jej marzeń, pragnień i celu w życiu. Błędnie zakładając, że wie co dla jej dziecka jest najlepsze, dopuściła do głosu buntowniczą naturę nastolatki, która zaczęła poszukiwać zrozumienia poza domem rodzinnym. Wybór ten jednak doprowadził do tragedii.

"Ostatnia noc Olivii" to powieść przesiąknięta emocjami, pełna znaków zapytania i zawiłych zwrotów akcji. Autorka krok po kroku odsłania nam podwójne życie Olivii i konfrontuje je z tajemnicami, które odkrywa jej matka. Powoli dowiadujemy się wszystkiego co doprowadziło do tej tragicznej nocy. Nocy, której można było by uniknąć gdyby nie kłamstwa i niedopowiedzenia. W miarę rozwoju akcji moja ciekawość końca tej historii wzrastała. Nie raz kluczyłam próbując odkryć tajemnice tej ostatniej nocy. Ostatecznie jednak poddałam się, cierpliwie czekając na rozwój wydarzeń. Zakończenie mnie usatysfakcjonowało, ale też i zasmuciło, udowadniając po raz kolejny, że największe niebezpieczeństwo często czyha na nas całkiem blisko.

OCENA: 8/10



Za możliwość przeczytania książki dziękuję 
Wydawnictwu Niezwykłemu



wtorek, 29 października 2019

RODZINA - LOUISE JENSEN



"Coś przede mną ukrywała. W naszej rodzinie były sekrety. Nie tylko sekrety taty. I nie tylko moje"

"Rodzina" to piąta powieść brytyjskiej mistrzyni thrillerów psychologicznych. Ja jednak nigdy wcześniej nie miałam okazji by po nie sięgnąć, jest to więc moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki. Taki czytelniczy debiut zawsze jest niepewnością, nie mogę bowiem porównać czytanej powieści do żadnej wcześniejszej, a od wrażeń z tej lektury będzie zależeć to, czy sięgnę po inne książki Louise Jensen czy też nie.

Dla Laury to naprawdę tragiczny okres w jej życiu. Niedawno pochowała męża, a zła sytuacja finansowa zmusza ją do zamknięcia sklepu, który był jej jedynym źródłem dochodu i do opuszczenia mieszkania, na które w tym momencie jej nie stać. Mąż Laury, przedsiębiorca budowlany, przed tajemniczą śmiercią, został oskarżony o błąd zaniedbania. Budując domy na skażonym terenie, nieumyślnie przyczynił się do kłopotów zdrowotnych mieszkającej tam młodej dziewczyny, której rodzice rozpoczęli walkę o sprawiedliwość, nie przebierając w środkach. Ostracyzm mieszkańców dotknął zarówno Laurę i jej męża, jak i ich siedemnastoletnią córkę Tilly. Gdy więc obie znalazły się w tragicznej sytuacji, nikt z mieszkańców nie wyciągnął do nich pomocnej dłoni. Sytuacja wydawała się beznadziejna. Gdy jednak Laura przypadkowo dowiaduje się o wspólnocie mieszkającej na farmie położonej za miastem, której charyzmatyczny przywódca Alex pomaga ludziom znajdującym się tak jak ona w tragicznym okresie swojego życia, wierzy, że wreszcie szczęście się do nich uśmiechnęło. Wydawać by się mogło, że wszystko zaczyna się układać. Nowy dom, nowa rodzina. Jednak z czasem i na tej gładkiej powierzchni zaczynają pojawiać się rysy, nie wszystko bowiem jest takie jakie z początku się wydawało i jak się z czasem przekonujemy, nie wolno ufać nikomu...... 

Książki opisujące sekty i tajemnicze wspólnoty zawsze bardzo mnie fascynowały. Wpływ jednego człowieka na grupę ludzi poprzez zmianę ich dotychczasowego sposobu myślenia wydaje się rzeczą niepojętą, ale niestety prawdziwą. W chwili gdy Laura i Tilly zamieszkały na farmie i one przechodzą życiową transformację, a historia tego przeobrażenia opowiedziana jest w całkiem ciekawy sposób. Wszystko widzimy z trzech perspektyw - Laury, Tilly i Alexa. Każdy z bohaterów ma swoje tajemnice i ukryte motywy postępowania. Każdy radzi sobie inaczej ze swoimi problemami, każdy z nich inaczej widzi rzeczywistość, ale dla każdego priorytetem jest walka o rodzinę. Rodzina jest bowiem tutaj cementem spajającym całość i dla każdego oznacza ona coś innego. 

Powieść Louise Jensen zaciekawia od samego początku, mimo że akcja rozwija się bardzo powoli. Mnóstwo niedopowiedzeń, niejasności i rodzinnych tajemnic sprawia, że z rosnącą ciekawością wciągamy się w tę tajemniczą historię. Z czasem odkrywamy kolejne elementy układanki, które umieszczone w odpowiednim miejscu ukazują nam ciekawy obraz rzeczywistości i motywy kierujące każdym z bohaterów.

"Rodzina" nie jest powieścią odkrywczą, ale na pewno bardzo klimatyczną i z ciekawym zakończeniem. To dobra powieść i podobała mi się ona na tyle, że z przyjemnością sięgnę po inne książki tej autorki. Myślę, że wielu czytelnikom lubiącym thrillery psychologiczne przypadnie ona do gustu.



"Pomyślałam o rzeczach, które ukrywałam. Może nie wszyscy jesteśmy w stanie wybaczyć i zapomnieć. Niektóre rzeczy lepiej trzymać w tajemnicy"


OCENA: 7.5/10


Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Burda Książki


wtorek, 22 października 2019

CUDZE GRZECHY - DARIA ORLICZ




"Czasem płacimy za cudze grzechy...."


Najnowsza powieść kryminalno-obyczajowa Darii Orlicz "Cudze grzechy", to część czwarta cyklu "Stracone dusze". Każdy tom opowiada o innym dramatycznym wydarzeniu, które ma miejsce w okolicy, jednak wszystkie części łączą osoby prowadzące śledztwa i ich życie osobiste. Dlatego Ci czytelnicy, którzy nie znali wcześniejszych książek z tego cyklu, mogą czuć się w tym obyczajowym kontekście odrobinę zagubieni. 

Z małego ośrodka wczasowego znika w środku nocy ciężarna kobieta. Początkowo policja podejrzewa, że dobrowolnie oddaliła się ona od ośrodka, jednak ślady znalezione na miejscu to wykluczyły, wskazując na porwanie. Rozwiązaniem zagadki tajemniczego zniknięcia zajmują się policjanci miejscowego wydziału, za wyjątkiem aspiranta Jeremiego Jaromirskiego, który prowadzi w Trójmieście swoje własne, prywatne śledztwo. Natomiast tajemnica zaginięcia przed laty pary młodych ludzi zostaje wpleciona w życie sierżant Hanki Piaseckiej. Historia ta, przedstawiona w retrospekcji, pozwala nam nie tylko połączyć przeszłe tragiczne wydarzenia z teraźniejszością, ale i odrobinę przybliżyć prywatne życie policjantki.

Daria Orlicz zabiera nas w potrójną kryminalną podróż. Nie wszystkie sprawy jednak zostaną zakończone, nie wszystkie sznurki zebrane i nie wszystkie elementy układanki trafią na właściwe miejsce. "Cudze grzechy" okazały się bowiem w większości dopiero początkiem przedstawionych wydarzeń. Śledztwo dotyczące tajemniczego zniknięcia ciężarnej kobiety zostaje zawieszone. Mimo, iż zaginiona powraca, to kłamie co do motywów opuszczenia rodziny w środku nocy i miejsca swojego pobytu, więc sprawa do końca nie zostaje wyjaśniona. Podobnie jak trójmiejskie śledztwo aspiranta Jaromirskiego, które zakończyło się jednym dużym znakiem zapytania. Tajemnice i kłamstwa się mnożą, ale nie przybliżają nas ani o krok do rozwiązania tych zagadek.


Daria Orlicz opowiada swoje historie specyficznie. Bardziej skupia się na psychologicznych aspektach przestępstwa i jego motywach, niż na wartkiej akcji typowego kryminału. Robi to bez pośpiechu, umiejętnie podsycając zainteresowanie. I to mi się w poprzedniej powieści autorki bardzo podobało. Jednak tym razem po przeczytaniu "Cudzych grzechów" czułam lekki czytelniczy niedosyt. Brakowało mi solidnego zakończenia. Zamiast silnego zatrzaśnięcia otworzonych przez autorkę drzwi, otrzymałam tylko klucz, który owszem zagwarantował mi wejście do pomieszczenia, ale zamknięcia kryminalnej sprawy już nie. Tak było zarówno w przypadku tajemniczego porwania ciężarnej kobiety, jak i prywatnego śledztwa Jaromirskiego. Mam nadzieję, że już niebawem ukaże się kolejna część cyklu, w której wszystkie niedokończone wątki zostaną zamknięte, bo mimo lekkiego rozczarowania brakiem zakończenia, wszystkich tych opartych na kłamstwach historii jestem bardzo ciekawa.

OCENA: 7/10



Za możliwość przeczytania powieści dziękuje Wydawnictwu HarperCollins



środa, 2 października 2019

WŁOSKI NAUCZYCIEL - TOM RACHMAN




"Może sztuka jest azylem dla tych, którzy nie potrafią się wiązać z innymi ludźmi?"



Czym jest sztuka? Kim jest artysta i jaki wpływ na otoczenie oraz ludzi mu najbliższych mają jego dzieła a także on sam? Po "Włoskiego nauczyciela" sięgnęłam z prawdziwą przyjemnością. Nie tylko z uwagi na przepiękna okładkę, ale też dlatego, że historia ta inspirowana życiem Picassa, opowiada o wielkiej sztuce i małym życiu w jej cieniu, a ja uwielbiam tak pięknie skomponowane, barwne opowieści. Byłam tylko bardzo ciekawa, czy Tom Rachman mając tak doskonały przepis na powieść będzie potrafił stworzyć danie, które mnie zachwyci. 

Historia życia Charlesa Bavinskiego (Pincha) opowiedziana jest niespiesznie. Autor niczym wytrawny malarz słowem maluje wspaniałe trzy portrety. Pierwszym jest historia życia Pincha, który był jednym z synów narcystycznego malarza Beara Bavinskiego. Drugi to portret samego artysty, dla którego liczyło się tylko to by swoje obrazy umieścić w najważniejszych muzeach świata. Trzecim dziełem autora jest skomplikowany portret rodzinny. Ciągła walka syna o uwagę genialnego Beara Bavinskiego, rzucające cień na całe jego dorosłe życie niespełnienie artystyczne matki i brak głębszych emocjonalnych relacji z ojcem, skutkują nieumiejętnością nawiązania przez większość dorosłego życia Pincha poprawnych relacji z ludźmi. Ten ostatni obraz jest najtragiczniejszy. Charles dorastał w cieniu ojca i uważał go za absolutnego geniusza. Całe życie zabiegał o jego uznanie, o jego uwagę i wreszcie o jego miłość. Ale Bavinski nie potrafił kochać nikogo, ani żon, których miał kilka, ani żadnego z siedemnaściorga swoich dzieci. Dla niego liczył się tylko jego własny geniusz i tylko jeden artystyczny cel. Manipulując kreował rzeczywistość według własnych reguł, był mistrzem niedomówień i kłamstwa. Dla Charlesa ojciec był wyrocznią i dlatego dzień, w którym usłyszał od wielkiego malarza, że nigdy nie będzie artystą stał się początkiem jego egzystencjalnego końca. Końca, który jednak okazał się ponadczasowym początkiem.

"Włoski nauczyciel" nie jest powieścią dla każdego. Nie znajdziemy tutaj szybkich zwrotów akcji. Jest to niespieszna opowieść o zwykłym człowieku, którego życie zdeterminowała sztuka i geniusz jego ojca. Autor zaprasza nas do ekscentrycznego świata artystów, pachnącego farbami, terpentyną i tytoniem. Pięknym językiem opowiada o sztuce, świecie bohemy, wielkim geniuszu, rodzinnych tajemnicach, artystycznych wzlotach i upadkach. Mnie ta historia poruszyła i zachwyciła. 

OCENA: 9/10


Za możliwość przeczytania powieści dziękuję 
Wydawnictwu Znak


niedziela, 29 września 2019

DZIEWIĘCIORO NIEZNAJOMYCH - LIANE MORIARTY



Bardzo lubię powieści, których akcja dzieje się w zamkniętej przestrzeni z ograniczoną liczbą bohaterów. Uwielbiam samotne domy na pustkowiu i ich tajemniczych mieszkańców, niesamowite escaperoomy i obcych, wrogo nastawionych do siebie bohaterów, którzy odsłaniają swoje drugie a czasami i trzecie oblicza, oraz wszystkie te odcięte od świata miejsca, które z pozoru wydają się przyjazne, a jednak kryją w sobie grozę. Dlatego z ogromna ciekawością sięgnęłam po najnowszą powieść Liane Moriarty, bowiem umieściła ona bohaterów swojej książki w tajemniczym, odludnym ośrodku, gwarantując "całkowita przemianę ciała i umysłu" swoich bohaterów.

To miał być najzwyklejszy pobyt w SPA. Każdy z kuracjuszy wykupił dziesięciodniowy turnus ponieważ postanowił coś zmienić w swoim życiu. Każdy z nich dotarł do ściany, której własnymi siłami nie potrafił przesunąć ani ominąć, wierząc, że sesja jogi, dieta i nauka oddychania napełni go siłą do walki z własnymi słabościami. Jednak to co pokazywali światu a to co faktycznie skrywali w głębi swojej duszy, to były dwa różne obrazy. Z czasem maski zaczynają opadać i wszystkie wstydliwe i skrzętnie ukrywane sekrety wychodzą na światło dzienne. Okazuje się jednak, że nie tylko kuracjusze mieli coś do ukrycia. Nic nie jest takie jakie się wydaje i nikt nie jest tym za kogo pragnie uchodzić.
Liane Moriarty akcję swojej powieści umieściła w odludnym ośrodku SPA gdzieś w Australii. Dziewięcioro kuracjuszy w różnym wieku, pochodzących z różnych środowisk i reprezentujących różne warstwy społeczne łączy jedno - chcą uciec przed własnym życiem, zaszyć się na odludziu i być może otrzymać wskazówkę, co robić dalej z własnym życiem i dokąd podążać, aby uciec przed koszmarem jałowej egzystencji. W miarę zagłębiania się w lekturę odkrywamy prawdziwe motywy ich przyjazdu, a zastosowanie niekonwencjonalnych terapii przez tajemniczą i również nie do końca szczera właścicielkę ośrodka, całkowicie pozbawia ich wszystkich zakładanych codziennie masek. 
Autorka bardzo powoli wprowadza nas w akcję. Zastosowanie naprzemiennej narracji, gdzie każdy rozdział opisuje nam wydarzenia z perspektywy innego bohatera, sprawia, że pierwsza połowa książki jest tak naprawdę wprowadzeniem do kulminacyjnych wydarzeń. Ta przydługa początkowa analiza osobowości gości ośrodka, może odrobinę rozczarować tych czytelników, którzy nastawiają się na wartką akcję już od samego początku powieści. Niestety, wydarzenia nabierają rozpędu dopiero w drugiej połowie książki. Jednak gdy już akcja się rozkręci wtedy nie zwalnia ani na moment i robi się naprawdę ciekawie. 
Liane Moriarty w mojej ocenie jest mistrzynią portretów psychologicznych swoich bohaterów. Robi to bezbłędnie. Czytając "Dziewięcioro nieznajomych" nie raz złapałam się na myśleniu, jak cudownym filmem bądź serialem byłaby ta historia, która jest nie tylko opowieścią o kłamstwach, tajemnicach, ukrytych pretensjach i niewykrzyczanych urazach, ale też potwierdzeniem, że aby naprawdę uzdrowić chorującą duszę należy czasami zastosować niekonwencjonalną terapię, bo czyż cel nie uświęca środków?

Mimo, iż nastawiając się na wartki thriller psychologiczny odrobinę się lekturą rozczarowałam, to nie mogę powiedzieć, że powieść ta była stratą czasu. Skupiłam się całkowicie na warstwie psychologicznej tej historii i cierpliwie czekałam na wydarzenia, które zakończą ten przydługi wstęp. Zakończenie jak najbardziej spełniło moje czytelnicze oczekiwania, więc mimo tych wcześniejszych niedociągnięć, tym wszystkim których nie zniechęciło to długie wprowadzenie serdecznie tę książkę polecam. 


OCENA: 7/10


Za możliwość przeczytania powieści dziękuję 
Wydawnictwu Znak



wtorek, 17 września 2019

TYLKO DLA DOROSŁYCH - NINA MAJEWSKA-BROWN



Kiedy pierwszy raz zobaczyłam tę piękną okładkę i przeczytałam opis na ostatniej stronie, byłam przekonana, że czeka mnie niesamowita czytelnicza przygoda. Bardzo dawno temu, w polskiej telewizji obejrzałam spektakl dla młodzieży "Małgosia contra Małgosia", który był adaptacją znakomitej powieści Ewy Nowackiej pod tym samym tytułem. W powieści tej, za sprawą psotnego licha, krnąbrna  i pewna siebie nastolatka przenosi się w czasy króla Jana III Sobieskiego, zachowując oczywiście sposób myślenia i zachowania współczesnej dziewczyny. Przygody Małgosi w XVII wieku i oczywiście cała ta niesamowita historia tak bardzo mi się podobały, że pomimo tylu lat od jej poznania wciąż ją pamiętam.

Podobnych emocji i wzruszeń oczekiwałam od  kuszącej powieści "Tylko dla dorosłych", w której to czterdziestoletnia singielka Klara, kobieta nie wyróżniająca się niczym szczególnym, za sprawą nieszczęśliwego upadku, budzi się nagle w 1881 roku. Ta zaniedbana i źle ubrana kobieta, za sprawą swoich przyjaciółek, tuż przed tymi wszystkimi wydarzeniami przechodzi w salonie piękności metamorfozę. Klara zmienia się nie tylko zewnętrznie. Kiedy budzi się w XIX wieku, przechodzi całkowitą przemianę swojej osobowości. Z nieśmiałej "szarej myszki" przemienia się w wyzwoloną i pewną siebie kobietę, która wdaje się w gorący romans z o wiele młodszym od siebie ......dżentelmenem.

"Tylko dla dorosłych" to naprawdę pikantny romans, który jednak odrobinę mnie rozczarował. Chociaż by być całkowicie szczerą, to autorce właśnie te gorące sceny związku Klary i Konstantego najbardziej się udały. Niestety, brakowało mi w tej powieści społeczno-historycznego kontekstu i mimo, że po skończeniu lektury domyśliłam się dlaczego autorka tak przedstawiła tę historię i całkowicie pominęła tę kwestię, to jednak w moim odczuciu głębsza i wielowarstwowa zdecydowanie nabrałaby kolorów, a nie tylko rumieńców. 
Powieść Niny Majewskiej-Brown to lekka, trzystustronicowa opowieść o uwolnieniu uśpionej i zapomnianej cząstki osobowości nieśmiałej kobiety, która aby wydostać się na światło dzienne potrzebuje wstrząsu. Tym wstrząsem był nieszczęśliwy upadek Klary, który zamienił współczesną zaniedbaną  i samotną kobietę, w osiemnastowieczną wyzwoloną famme fatale. Wszystkie strachy, kompleksy i rozczarowania własną osobą, w tym obcym, nieznanym sobie świecie zostały nagle zastąpione pewnością siebie i odkryciem zupełnie nowych pragnień ciała i duszy. To tutaj Klara zaczęła żyć pełnią swojego kobiecego życia i tutaj tę kobietę w sobie odkryła.

Powieść "Tylko dla dorosłych", owszem przeniosła mnie w czasie, jednak nie zrobiła tego w sposób, który zapewniłby mi wielkie czytelnicze emocje. Lekka, chwilami zabawna, chwilami irytująca historia erotycznego wyzwolenia głównej bohaterki, była tylko i wyłącznie miłosną historią bez głębszej analizy społeczno-historycznej. Była pikantnym marzeniem bohaterki, jej niekończącym się snem i uwolnieniem dawno zapomnianych uniesień, ot taka nie wyróżniająca się szczególnie historia tylko dla dorosłych.


OCENA: 6/10


Za możliwość przeczytania powieści dziękuję 
Wydawnictwu Burda Książki