"W życiu są tylko opowieści"
Nie ukrywam, że na tę książkę czekałam z niecierpliwością. Od jakiegoś czasu proza Jakuba Małeckiego zawładnęła mną całkowicie, rzucam się jak wygłodniała na wszystko co wychodzi spod jego pióra, a w Dżozefie po prostu odbiłam się jak w lustrze.
W szpitalnej sali spotykają się, dresiarz Grzegorz Bednar, piećdziesięcioletni biznesmen Kurz oraz Czwarty - wielbiciel prozy Josepha Conrada. Początkowo szpitalne godziny mijały naszym bohaterom tak, jak mijają godziny w każdym szpitalu. Czas mierzony od obchodu do obchodu, od badania do badania, od posiłku do posiłku. Nuda, rutyna, chęć ucieczki do świata za oknem. Aż do chwili gdy majacząc w gorączce Czwarty zmusza Grzegorza do spisania swojej "ostatniej powieści", jak się później okazuje historii własnego życia, która tak zawładnęła umysłem i światem naszych bohaterów, że krok po kroku, zdanie po zdaniu, łapczywie zanurzali się cali w świat Stasia Baryłczaka.
"A przecież dokładnie takie same objawy dotyczyły ludzi, o których nam opowiadał. Ludzi zafascynowanych jakąś książką, wariatów, którzy nie mogą się oderwać od napisanej przez kogoś historii. Czytają coś i przez to nie śpią, nie jedzą, nie chodzą do kibla, słowem - zapominają o świecie"
Jakub Małecki ma wyjątkowy dar kreowania nierzeczywistej rzeczywistości. W zbudowanych przez niego światach znajdujemy odbicie własnych marzeń, wizji, nadziei, ale też lęków, porażek i złudzeń. Nie inaczej było w Dżozefie. Autor stworzył piękną historię o możliwości zmiany swojego życia, utwierdził nas w przekonaniu, że na takie zmiany nigdy nie jest za późno, nawet jeżeli wydaje nam się, że jest zupełnie inaczej. Ograniczeni poprzez błędne wybory, zależności, brak perspektyw, niemożność wyzwolenia się od demonów naszej przeszłości całkowicie zatracamy siebie, dajemy się prowadzić na krótkim pasku strachu, uciekamy w nierzeczywistość, by chociaż na moment, choć na chwilę zanurzyć się w świat bez ograniczeń, w którym będziemy żyli tak jak chcemy żyć naprawdę.
"Pomyślałem jeszcze tylko, że być może cała ta historia tak bardzo mnie intryguje, bo i ja mam swojego demona...sam jestem swoim Kozłem Drewniakiem"
Autor opowiedział swoja historię prostym, pięknym językiem. Chwilami zabawna, chwilami wzruszająca i refleksyjna, skrząca emocjami, magiczna opowieść ani na moment nie pozwoliła mi odłożyć książki na bok, a po jej przeczytaniu odczuwałam najprawdziwszy żal, że już się skończyła.
Jakub Małecki po raz kolejny udowodnił, że potrafi oczarować czytelnika. Mnie oczarował. Zdaje sobie jednak sprawę, iż nie jest to książka dla każdego. Czytelnik, który twardo stąpa po ziemi, nie lubiący przekraczania granicy realności, może się po prostu w prozie Małeckiego nie odnaleźć.
"Jeśli czytelnik, który wsiąka w lekturę, zapomina o wszystkim, co znajduje się wokół niego, to nas dotknęło to w sensie dosłownym: wszystko poza naszą salą całkowicie zniknęło"
Brzmi naprawdę zachęcająco. 😊
OdpowiedzUsuńPolecam :)
OdpowiedzUsuńŚwietne pióro :)
OdpowiedzUsuńDziękuje :)
UsuńAutor i jego utwory jeszcze przede mną :) Pozdrawiam Justyna z wszystkococzytam.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTo koniecznie musisz po nie sięgnąć. Wierzę, że Ci się spodobają :)
UsuńPrzeczytałem tę książkę i jestem oczarowany! MEGA!!! :D
OdpowiedzUsuń:) Jakub Małecki jak nikt potrafi oczarować czytelnika :)
UsuńI ja pałam miłością do Jakuba Małeckiego a na "Dżozefa" rzucę się dzięki Tobie jeszcze szybciej niż planowałam ;) Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak miłe słowa :)
Usuń